wtorek, 22 kwietnia 2014

Nie zgadniesz kto wpadnie na kolacje


„Życie jest surowym nauczycielem, ponieważ najpierw urządza sprawdzian, a dopiero potem udziela lekcji.” 
                                                                                         - Vernon Law                      
02x15
Poranne promienie słońca wpadały do pokoju przez niedokładnie zasłonięte okna, świecąc mi w oczy. Przewróciłam się na drugi bok z niezadowolonym burknięciem, po czym wtuliłam się w poduszkę i zanurzyła głębiej w aksamitnej pościeli. Westchnęłam błogo.
-          Cieszę się, że wstałaś –usłyszałam głos bruneta. Rozchyliłam na chwile powieki. Damon leżał obok z rękami splecionymi za głową i szelmowskim uśmiechem rozciągniętym na ustach. Był już całkowicie ubrany, a jego kruczoczarne włosy połyskiwały od kropelek wody, co świadczyło o tym, że już wziął prysznic.
-          Nie wstałam – zaprotestowałam, natychmiast zamykając oczy.
-          Nie dziwi mnie to. Zdaję sobie sprawę z twojego lenistwa. – odparł, wstając z łóżka – Andie niedługo przyjdzie – rzucił.
-          A ty zamiast się rozbierać, jesteś ubrany ? – powiedziałam, przekręcając się na plecy – Jestem zaskoczona.
-          Czeka mnie bardzo pracowity dzień – odparł wampir z przebiegłym uśmieszkiem.
-          Niech zgadnę… - rzekłam, podnosząc się do pozycji siedzącej – Przelecieć Andie, zjeść Andie, pójść do baru , wypić hektolitry burbonu, wrócić do domu po dolewkę i walnąć się na łóżko, aby móc powtórzyć to wszystko jutro.

-          Nie uwzględniasz siebie w tych planach ? – zapytał, zabawnie marszcząc brwi.
-          Nie – ucięłam krótko, po czym wstałam z posłania. Podeszłam do komody, z drugiej szuflady wyjęłam białą bluzkę na długi rękaw oraz granatowy, futerkowy bezrękawnik.
-          Więc co będziesz robić ? – drążył Damo, podchodząc do mnie luźnym krokiem.
-          Spotkam się z Elijah – rzuciłam, zdejmując  z siebie piżamę, a zamiast niej wkładając przygotowany wcześniej zestaw plus ciemne, proste dżinsy i czarne botki na obcasie.
-          Po co ? Myślałem, że wasze stosunki, są łagodnie mówiąc, chłodniejsze od Grenlandii – powiedział, przyciągając mnie do siebie z półuśmieszkiem wymalowanym na przystojnej twarzy.
-          Oto właśnie chodzi. – odparłam, zarzucając mu ręce na szyję – Chcę zbadać teren, dowiedzieć się czy chce mojej śmierci i wiesz… Rzeczy w tym stylu – rzekłam, a on uśmiechnął się do mnie, odsłaniając rządek śnieżnobiałych zębów.
Pochylił głowę, po czym pocałował mnie krótko. Następnie odsunął się, ja posłałam mu seksowny uśmiech i skierowałam swe kroki do łazienki, by wyprostować włosy.Zdarzyłam już tylko usłyszeć dźwięk otwieranych drzwi oraz głos Andie  Star, witającej się z Damonem. Niezbyt mnie ona interesowała, więc nie przysłuchiwałam się ich krótkiej wymianie zdań, nim wampir się na niej pożywi.

Tak jak zapowiedziałam Damonowi, zamierzałam porozmawiać z Elijah. Ponieważ wampir był zajęty niewiadomo czym lub co gorsze Andie, zwróciłam się z prośbą o towarzystwo do kogoś innego. Szybko wybrałam numer telefonu, który wcześniej spisałam od starszego Salvatore i czekałam.
-          Halo ? – usłyszałam po trzecim sygnale męski głos.
-          Cześć, Ric – odparłam z seksowną chrypką.
-          Heidi ? – zapytał zdziwiony – Skąd masz mój numer ?
-          Od Damona – powiedziałam już normalnym głosem – Nie chciałbyś pójść ze mną na małe spotkanie z Pierwotnym wampirem ? Nic oficjalnego i nie denerwuj się to nie będzie randka.
-          W zasadzie to miałem dołączyć do Elijah i Jenny. Oprowadza go po starych posiadłościach Mystic Falls.
-          Doskonale, więc przyjedź po mnie za pól godziny. Do zobaczenia – odrzekłam uradowana, a na koniec jeszcze cmoknęłam do słuchawki.

Alaric zaparkował samochód przy wjeździe do jednego z pobliskich lasków. Wysiadłam w wampirzym tempie z samochodu i byłam już po drugiej stronie, kiedy on dopiero odpinał pas.
-          Gdzie ci się tak śpieszy ? – zapytał wysiadając.
-          Nigdzie. Może nie zdajesz sobie z tego sprawy, ale to dla mnie normalny sposób przemieszczania się. Chodzenie ludzkim tempem jest jak jazda samochodem dwa kilometry na godzinę. – odparłam zaczepnie – Gdzie Jenna miała oprowadzać Elijah ?
-          Mieli wyruszyć kawałek dalej stąd, ale zaczęli jakiś kwadrans temu, więc z łatwością ich dogonimy… Nawet ludzkim tempem – odparł z przekąsem.
Uśmiechnęłam się do niego łobuzersko. Zaczęliśmy iść przez lasek i faktycznie po kilku minutach dojrzałam Jennę i Elijah kilka metrów dalej. Oni chyba również nas dostrzegli, bo przystanęli i czekali, aż dojdziemy. Ric wymienił uśmiechy z ciotką Eleny, a ja oraz Pierwotny skinęliśmy sobie głowami.
-          Elijah, to mój przyjaciel, Alaric Saltzman – przedstawiła ich sobie nawzajem Jenna.
-     Miło mi cię poznać - odparł jak zwykle kulturalnie Pierwotny, po czym uścisnęli z Ricem ręce.
-          Dostałem twoją wiadomość, że będziesz oprowadzać Elijah po starych posiadłościach. Pomyślałem, że przejdę się z wami i przy okazji zaprosiłem Heidi. Dokąd teraz idziemy ?
-          Ciekawią mnie majątki ziemskich właścicieli, u których zniesiono niewolnictwo. – odpowiedział Pierwszy – Niektórzy twierdzą, ze potomkowie niewolników stoją na straży amerykańskiej historii.
-          Mam jedynie ankiety. Listę zostawiłam w samochodzie. Dajcie mi chwilę. – powiedziała Sommers i odeszła w kierunku, gdzie zapewne zaparkowała swój samochód. Elijah poczekał chwilę, aż Jenna zniknęła w gęstwinie drzew, po czym się odezwał:
-          Alaric Saltzman. Jedna z osób na liście Eleny, która ma być chroniona.
-          Tak samo jak Jenna.
-          Nie musisz być zazdrosny. Nie uganiam się za młodszymi kobietami. – spojrzał z lekkim uśmiechem  na nauczyciela – To żart, Ric. Rozchmurz się - Poklepał go po ramieniu, po czym spojrzał na mnie. – A ty ? Nie przypominam sobie, aby w mojej umowie z Eleną, było coś o tobie.
-          Ric, pomóż Jennie i dopilnuj, żeby przez najbliższy czas nie wracała – powiedziałam nie odrywając wzroku od Elijah.
-          Myślałem, że …
-          Źle myślałeś. – przerwałam mu – Idź do Jenny.
Zmarszczył brwi ze zdziwienia, ale posłuchał polecenia. Odczekaliśmy chwilę, aby odszedł na tyle daleko, by  nie móc nas usłyszeć.
-          Widzę, że stałaś się bardziej… przekonywująca przez te wszystkie lata.
-          Czasy się zmieniły, Elijah. Po za tym musiałam udawać przerażoną, bezbronną dziewczynkę przed twoim młodszym bratem, nieprawdaż ? – odparłam z uśmiechem.
-          Teraz już nie chcesz udawać ? – zapytał jak zwykle ze stoickim spokojem.
-          Nie widzę w tym już większego sensu – spojrzałam Pierwotnemu prosto w oczy -   Zagrajmy w otwarte karty, możemy ? Ja nie mam nic do ciebie, ty do mnie też nie. Chyba, że chciałbyś mnie wydać w ręce Niklausa,  ale wątpię, zważywszy na ochłodzenie w waszych relacjach.
-          Być może byłabyś odpowiednim sposobem na ściągnięcie tu mojego brata ? – odparł z przebiegłym błyskiem w oku, a ja drgnęłam mimowolnie – Pamiętam, w jaki szał wpadł, kiedy uciekłaś. Był prawdziwie wściekły na ciebie. Tak bardzo, że nawet kazał ciebie ścigać i przyprowadzić do niego spowrotem.  Na pewno byłby zainteresowany możliwością zemsty na tobie.
-          Skoro jestem dla niego taka ważna to po co ci Elena ?
-          Nie przeceniaj się, moja droga. Jesteś świetnym dodatkiem, ale tylko dodatkiem – odparł, przybliżając się do mnie o kilka kroków – Myślę, że nie mamy już sobie nic do powiedzenia. – minął mnie i zmierzał już powoli w kierunku, w którym poszli Ric oraz Jenna, ale zatrzymał się na dźwięk mojego głosu:
-          Już tylko jedna rzeczna, Elijah. – odwrócił się w moją stronę z lekko zaciekawionym wyrazem twarzy – Czy muszę się ciebie obawiać ?
Zamyślił się i przez chwilę nie odpowiadał. Spoglądał niewidzącym wzrokiem w moją stronę. Widziałam jak tworzy się zmarszczka na jego czole, świadcząca, że poważnie zastanawia się nad moim pytaniem. W końcu spuścił głowę i westchnął przeciągle, następnie w wampirzym tempie pojawił się przede mną. Spojrzał z powagą w moje oczy, przytrzymał mnie za ramiona. Odruchowo próbowałam się wyrwać, jednak uścisk był zbyt silny. Po chwili wyrzekł ze spokojem:
-          Początkowo ścigałem cię, ale tylko ze względu na Niklausa. Nie mam powodu, by chcieć twojej śmierci. - przełknął ślinę – Przyrzekam jednak, że jeśli zajdzie taka potrzeba to bez mrugnięcia okiem  oddam cię w ręce mojego brata, a znasz mnie dość dobrze by wiedzieć o mnie jedno… Zawsze dotrzymuję obietnic.
Puścił mnie, a ja upadłam na ziemię, kiedy podniosłam głowę, Pierwotnego już nie było. Cała dygocząc, podniosłam się z mokrej ściółki i szybko pobiegłam w las, jak najdalej od Pierwszego.

Szybko znalazłam się w Grillu. Początkowo zmierzałam w stronę baru, lecz wtem usłyszałam znajomy głos, dochodzący od jednego ze stolików. Siedział tam Damon wraz z Andie. Wołał mnie oraz machał, pokazując bym się przysiadła. Przewróciłam oczami i niechętnie skierowałam swe kroki do nich. Nie miałam najmniejszej ochoty na picie drinka z wampirem i jego nową zabaweczką. Przystanęłam przy stoliku.
-          Czego ? – burknęłam zdenerwowana. Widok Andie przypomniał mi, że od rana nic nie jadłam. Kły mnie bolały, zaburczało mi w żołądku, a w ustach pojawiła się suchość. Nie z łatwością powstrzymywałam się od rzucenia na nią.
-          Dzień dobry, również tobie ślicznotko. – odparł Damon z wywyższającym się uśmiechem i przejechał po mnie spojrzeniem – Co się stało ? Czyżbyś zamieniła się humorkiem z Grumpy Stefanem, a ubranie pożyczyła od lokalnego menela?
Spojrzałam w dół na swoje ubranie. Dżinsy były mokre i w kilku miejscach brudne od trawy, a do bluzki przyczepiły się podmokłe liście, które natychmiast strzepnęłam. Westchnęłam niezadowolona, po czym opadłam z rezygnacją na siedzenie naprzeciwko Andie.
-          Wnioskuję, że spotkanie z Elijah niezbyt się udało –zaczął brunet.
-          Częściowo… - odparłam, po czym przywołałam gestem ręki kelnera i zamówiłam szklaneczkę whisky oraz frytki. Muszę zjeść też coś ludzkiego, zanim wrócę do pensjonatu. – Okazało się, że on sam nic do mnie nie ma, aczkolwiek jeśli sytuacja będzie tego wymagać pośle mnie prosto do Klausa, który nie pała do mnie aż taką sympatią, żeby pozwolić mi żyć w spokoju.
-          Czyli do niczego – podsumował wampir.
-          Dokładnie. Gdzie jest ten cholerny kelner ? Umieram z głodu, a szyja twojej dziewczyny pachnie jak wyśmienity obiad – powiedziałam, w uśmiechu odsłaniając rządek równych zębów.
-          Muszę cię rozczarować. Ten bufet należy tylko do mnie – odparł Damon, całując Andie, na co przewróciłam oczami. Po chwili dołączył do nas Ric, który powiedział Damonowi o tym, że on również po części uczestniczył w naszym małym spotkaniu z Pierwotnym wampirem. Streścił także pokrótce co się działo, po tym jak odeszłam.
-          Elijah zdradził ci coś ciekawego poza informacjami historycznymi o Mystic Falls ?
-          Nie, było nudno. – odpowiedział Saltzman – Oczywiście Jenna uważa, że gość jest czarujący.
-          Zabrzmiało jak zazdrość. Co nie ? – zwrócił się Damon do Andie
-          Trochę tak – odparła Star z uśmiechem patrząc na Alarica, na co parsknęłam śmiechem.
-          Może lepiej nie rozmawiajmy o tym tutaj – Ric wskazał głową na reporterkę.
-          Andie ? – zapytał Damon, a profesorek kiwnął potwierdzająco głową – Została zauroczona tak, by nie wyjawiać moich sekretów – wyjaśnił wampir, obejmując kobietę.
-          Mam buzię na kłódkę – odpowiedziała tamta, po czym pocałowali się.
-          To po prostu zbyt dziwne – powiedział Ric pod nosem, kręcąc głową, a Damon i ja parsknęliśmy śmiechem, po czym Salvatore spojrzał w stronę wejścia.
-          O, idzie Jenna ze swoim nowym chłopakiem – powiedział na widok zbliżającej się „pary”. Wampir przywitał się z nimi oraz zaprosił do naszego stolika.
-          Cześć wam – odparła Sommers podchodząc z uśmiechem, a Elijah jak zawsze stonowany skinął nam głową na powitanie.
-          Słyszałem, że wy dwoje zabrnęliście dzisiaj wgłąb przeszłości – zagaił Damon, grając Ricowi na nerwach.
-          Tak, chyba można tak powiedzieć – odrzekła ciotka Eleny, poprawiając torebkę na ramieniu.
-          Chciałbym z wami zostać, ale mam prace do ocenienia – zaczął się wywijać Ric. Szybko wstał z siedzenia, ale przeszkodziła mu Andie:
-          Powinniśmy dokończyć to spotkanie. Urządźmy wspólną kolację.
-          Moja dziewczyna, pełna dobrych pomysłów –pochwalił ją Damon, na co jeszcze bardziej się rozpromieniła - Z chęcią będę gospodarzem gospodarzem. To co ? Może dzisiaj wieczorem ?
-          Czemu nie ? – odparłam
-          Mnie również pasuje, Jenna ? – zapytała Star
-          Nie wiem, czy dzisiaj damy radę… - zaczął Alaric.
-          Nie mam planów. – powiedziała równo z nim Jenna. Wymienili spojrzenia, po czym Saltzman spuścił głowę.
-          Z radością przyjdę. – odezwał się Elijah, na pytające spojrzenie Damona.
-          Świetnie.

Usłyszałam, że Andie, Alaric oraz Jenna już przyszli. Ja znajdowałam się na górze, w sypialni Damona, dopiero się przebierałam po moim niefortunnym upadku w lesie. Za pomocą mojego wampirzego słuchu, dowiedziałam się, że panie przygotowują jadalnię do przyjęcia, zastawiając stół różnymi potrawami. Jako, że niezbyt mnie pociągała wizja pomocy im, zeszłam po schodach i udałam się do salonu, gdzie byli Salvatore i Saltzman. Damon właśnie nalewał burbon do dwóch szklanek, kiedy dostrzegł, że wchodzę napełnił alkoholem jeszcze trzecią. Podeszłam do nich i chwyciłam szkło z trunkiem, po czym wypiłam szybko połowę zawartości. Co prawda, gdy wróciliśmy do pensjonatu, wypiłam cały woreczek krwi, ale alkohol pomoże mi się dobrze sprawować przy naszych ludzkich gościach.
-          To zły pomysł – odezwał się w końcu Ric, który chodził nerwowo po pokoju oraz przekręcał swój pierścień na palcu. 
-          Nie ma czegoś takiego, jak złe pomysły. Są tylko te źle wprowadzone w życie – rzekł Damon, podając Saltzmanowi whisky, ale ten pokręcił głową na znak, że nie chce. Przybliżyłam się do Salvatore, po czym go pocałowałam, wyjmując mu z ręki szklankę Rica, a on objął mnie ramieniem.
-          Nie boicie się, że zobaczy was Andie ?
-          Nie, to jest właśnie ekscytujące. – odpowiedziałam profesorkowi, wypijając przy okazji jego trunek – Może nie zauważyłeś, ale wampiry bardzo łatwo się nudzą. Musimy coś robić, żeby urozmaicić sobie te wieczne życie – rzekłam, ponownie całując Damona - Poza tym zawsze można zauroczyć Andie żeby się tym nie przejmowała. A teraz nie zmieniaj tematu, tylko mów co ci leży na tej spitej alkoholem wątrobie.
-          Nie podoba mi się, że Elijah będzie w tym samym pokoju, co Jenna.
-          Nie przesadzaj. Przecież nie wgryzie się w tętnice twojej dziewczyny bez ostrzeżenia. Jakby coś to uprzejmie nas uprzedzi – zażartowałam, ale Ric tylko przekręcił lekceważąco oczami na moje słowa.
-          Nic jej nie grozi – dodał Salvatore - Ta misja ma na celu poznanie faktów, to będzie całkowicie nieszkodliwe spotkanie. 
-          Poznanie faktów ? – zapytał Saltzman, a Damon pokiwał głową upijając łyk ze swojej szklanki - Żadnych ataków znienacka ani planów niespodzianek. Ma nie być niczego, co może zagrozić życiu Jenny. Jasne ?
-          Słowo harcerza – odparł Damon unosząc dwa palce do góry, po czym uścisnął Rica za ramię.

Usłyszałam, że ktoś się zbliża, więc wyślizgnęłam się spod ramienia Salvatora, po czym podeszłam do barku, aby dolać sobie burbonu.
-          Hej, Jenna potrzebuje pomocy przy winie – powiedziała Andie wchodząc do pokoju.
Panowie wymienili spojrzenia. Saltzman poszedł pomóc swojej dziewczynie, a ja usłyszałam dzwonek do drzwi, więc rzuciłam krótkie „Otworzę” i poszłam do wejścia.
Przeszłam szybko przez korytarz. Sięgnęłam do klamki, ale za progiem zamiast dostrzec spodziewanego Elijah, zobaczyłam Johna Gilberta.
-          A tego kto zaprosił ? – zapytała Jenna, wychodząc z jadalni.
-          John. A to niespodzianka. Wyjdź – powiedziałam, próbując mu zamknąć drzwi przed nosem, ale niestety już wgramolił się do środka.
-          Kiedy usłyszałem, że Jenna przychodzi na kolację dla Elijah, pomyślałem, że nie może ominąć mnie zabawa i gry.
-          Nie będzie żadnych gier, John – wtrącił Ric, wychylając się na chwilę z kuchni – To tylko przyjacielska kolacja.
-          Wiesz John, ciągle mnie zadziwia twoja zdolność do wpieprzania się wszędzie tam gdzie cię nie chcą. Idę stąd, bo czuję, że na twój widok wyrzygam całą krew, wypitą w tym stuleciu. – powiedziałam, ale Gilbert nie zwracał uwagi na moje słowo, tylko zdejmował kurtkę, a ja przeniosłam się do jadalni.

Wkrótce po tym niespodziewanym incydencie z Johnem, przyszedł Elijah i wszyscy usiedliśmy do kolacji w jadalni. Stół był cały zastawiony przecudownie pachnącymi daniami, które prawdopodobnie były zamówione, bo Jenna oraz Andie wspominały, że nie umieją gotować, a raczej wątpię, aby starszy Salvatore siedział cały dzień  przy garach, żeby to przygotować. Dodatkowo przed każdym gościem stał biały, porcelanowy talerz, srebrne sztućce i kryształowy kieliszek. Na środku stołu znajdowały się dwie jeszcze pełne butelki czerwonego wina.
-          Więc , Heidi … Skąd znasz Damona ? – zapytała Jenna, kiedy nalewałam jej trunku.
-          Można powiedzieć, że z piaskownicy. Byliśmy sąsiadami jako dzieci. Lubiliśmy się razem bawić i dokuczać małemu Stefanowi – roześmiałam się, jakbym przypomniała sobie coś śmiesznego, po czym opowiedziałam zmyśloną, z resztą jak cała ta opowieść, historyjkę, o tym jak to mały Damon ściągnął swojemu młodszemu braciszkowi spodenki na placu zabaw, a wszyscy roześmiali się serdecznie - Stare czasy… Później się wyprowadziliśmy i kontakt nieco osłabł. Przyjechałam tu w interesach, a że wiedziałam, że bracia Salvatore mieszkają niedaleko to postanowiłam skorzystać z ich gościnności - uśmiechnęłam się przymilnie do Damona, po czym przeniosłam swój wzrok na Pierwotnego – A jak z tobą Elijah ? Co cię tu sprowadza ?
-          Ciekawość historyka. To miejsce ma bardzo interesującą historię.
-          Przykro mi ci to mówić, Damon , ale wedle Elijah twoja rodzina nie należy do założycieli tego miasta – rzekła Jenna, upijając łyk wina z kieliszka.
-          Oświeć mnie.
-          Jak wspominałem Jennie, odłam osadników przeniósł się tu z Salem po procesach czarownic pod koniec XVII wieku. Przez następne stulecia zbudowali społeczność, w której nie musieli obawiać się prześladowań.
-          Bo byli czarownicami –wtrąciła swoim pseudo konspiracyjny szeptem Jenna.
-          Nie ma namacalnego dowodu na to, że w Salem były prawdziwe czarownice.
-          Andie jest dziennikarką. Liczą się dla niej tylko fakty – wyjaśnił Damon, po czym mrugnął do swojej dziewczyny i wymienił z nią przymilne spojrzenia.
-          Tradycja ustna mówi o fali  histerii na punkcie czarownic. Miała ona miejsce też w sąsiedniej osadzie, więc zrobiono na nie obławę. Zostały wspólnie przywiązane do pali na polu i spalone. Niektórzy twierdzą, że czasem dochodzi stamtąd ich krzyk. Ogień je strawił.
-          Lepiej nie powtarzaj tego stowarzyszeniu historycznemu, Elijah.
-          Zaczęło to brzmieć jak opowieści o duhach.
-          Jeśli się boisz, John, to nikt cię tu nie zatrzymuje. Jak dla mnie to ciekawe, o czym mówi Elijah – rzekłam, upijając wina z kieliszka.
-          Po co chcesz poznać miejsca tych rzekomych rzezi ? – zapytał Damon, choć za pewne, był świadom, że nie otrzyma prawdziwej odpowiedzi, a przynajmniej nie przy wszystkich.
-          Ze  zdrowej ciekawości historyka, naturalnie.
-          Naturalnie. Może ktoś się napije koniaku ? Mam butelkę, którą trzymam od lat – powiedział Salvatore, już wstając.
-          Ja podziękuję. Dziewięć butelek wina to mój limit – zażartował Ric, na co Damon zaśmiał się pod nosem. Pozostali również wstali, za przykładem wampira, który posłał Andie znaczące spojrzenie, a ona wtedy powiedziała :
-          Panowie powinni pójść na drinka.
-          Sami panowie ? Czy to nie seksistowskie ?
-          Heidi … - Damon skarcił mnie spojrzeniem
-          W porządku, będę grzeczna – odburknęłam mu.
-          Muszę rzec, że jedzenie było niemal tak dobre jak towarzystwo – rzekł Elijah odkładając swoją serwetkę na stolik.
-          Lubię cię – powiedział Andie, pokazując na niego palcem, na co Pierwotny się uśmiechnął, po czym wyszedł za Damonem z jadalni. Wszyscy inni zaczęli sprzątać ze stołu.
-          Masz, drogi panie – rzekła Jenna do Johna, wkładając mu w ręce brudne talerze – Przydaj się na coś.
Wlałam resztkę wina do kieliszka i wypiłam, po czym poszłam do kuchni wyrzucić puste butelki. Powróciłam do jadalni, aby trochę pomóc posprzątać ze stołu, lecz wtem rozbrzmiało dzwonienie telefonu Alarica. Mężczyzna wyjął urządzenie, spojrzał na wyświetlacz i odebrał:
-          Halo ? Zwolnij trochę. Stefan, nic nie rozumiem.
-          Musisz powstrzymać Damona. Jeśli użyje sztyletu to umrze. Tej broni nie może użyć wampir - usłyszałam dobiegający ze słuchawki głos młodszego Salvatore.
-          Rozumiem – Ric natychmiast się rozłączył, po czym spojrzał na mnie i  zapytał mnie – Gdzie Damon zabrał Elijah ? - Odgarnęłam włosy za ucho i nasłuchiwałam przez chwilę. Prawie natychmiast doleciały do mnie głosy dwóch wampirów.
-          Są w salonie. Chodź, trzeba się pośpieszyć. Ten idiota nic mi nie wspominał  o tym, że planuje dzisiaj zabić Pierwotnego – zaczęłam się pieklić i wtedy z kuchni wyszła Andie oraz Jenna. Zaklęłam w duchu.
-          Jenna, zapomnieliśmy o deserze – wymyśliłam na poczekaniu - Przygotujesz coś na szybko ?
-          Ta, jasne.
-          Świetnie. Ja i Ric zawołamy Damona oraz Elijah.

Tak oto wszyscy ponownie zasiedli do stołu, oprócz Jenny, która przygotowywała deser i obeszło się bez dwóch trupów w salonie. Andie zaczęła wypytywać Elijah o jego pracę, a ten cierpliwie odpowiadał na jej pytania. W końcu reporterka zaproponowała, że zrobi z nim wywiad, na co Pierwotny się zgodził, więc ona poszła po notatnik do swojej torby.
-          Elijah, czy John powiedział ci, że jest wujkiem/ojcem Eleny ? – zapytał Damon
-          Tak, wiem o tym.
-          Oczywiście ona go nie znosi, więc nie ma żadnej potrzeby, by był na liście zagrożonych gatunków – powiedział Salvatore, który był wyraźnie wkurzony na wujaszka Eleny, za to, że ten dał mu broń, która mogła go zabić.
-          Chciałbym wiedzieć, Elijah, jak planujesz zabić Klausa ?
-          John, powinniśmy od razu wyjaśnić sobie parę rzeczy – wskazał na Damona – Żyjesz tylko dlatego, że masz chronić Elenę. Pozwalam, by pozostała w domu, prowadziła swoje życie bez zmian przez uprzejmość. Jeśli zaczniecie sprawiać kłopoty, to zabiorę ją od was i już nigdy jej nie ujrzycie.
Wtedy wróciła Andie wraz ze swoim notesem. Usiadła wygodnie naprzeciw Elijah, po czym zaczęła:
-          Dobrze. Moje pierwsze pytanie to: Kiedy przyjechałeś do Mystic….
Wówczas Elijah krzyknął przeraźliwie i wygiął się z bólu na krześle. Z jego klatki piersiowej wystawał koniec sztyletu, który Ric wbił  mu w plecy, przebijając krzesło. Czerwona plama krwi rozprzestrzeniała się na jego koszuli, natomiast skóra zmieniła barwę na szarą, na całym ciele powychodziły mu żyły, a wzrok zamarł mu nagle. Nie żył. Wszyscy gwałtownie wstali. Patrzyli zdumionym wzrokiem na Saltzmana, a ten wyjął broń z Pierwszego i zwrócił się do Damona:
-          Pozbądź się go, nim Jenna wróci z deserem.
Damon spojrzał na mnie, a ja kiwnęłam mu głową, na znak, że zajmę się Jenną oraz Andie. Wampir z profesorem chwycili Pierwotnego i zaczęli go taszczyć w stronę piwnicy. Ja natomiast chwyciłam reporterkę za ramiona. Wpłynęłam na jej umysł, aby wyprowadziła stąd Jennę pod jakimś pretekstem. John chyba gdzieś zniknął podczas tego całego zamieszania. Zapewne obawiał się Damona, po tym co mu zrobił.

Chwilę po tym wszyscy goście z wyjątkiem Rica rozeszli się. Saltzman natomiast został jeszcze tylko na chwilę, aby zapytać mnie gdzie jest Jenna, odparłam, że Andie odwiozła ją do domu. Krótko po tym jak wyszedł, zadzwonił mój telefon. Wyjęłam go z kieszeni i zdumiona ujrzałam imię Stefana na wyświetlaczu. Damon posłał mi zaskoczone spojrzenie, po czym ponaglił ruchem ręki, abym odebrała, co też zrobiłam.
-          Halo ?
-          Heidi nie wyjmujcie sztyletu! Elijah pozostanie martwy dopóki sztylet będzie tkwił w jego ciele. Nie wyjmujcie go.
Zamarłam na chwilę ze słuchawką w dłoni, na cale szczęście nie musiałam nic mówić. Damon doskonale wszystko usłyszał i od razu pobiegł do piwnicy, a ja popędziłam zaraz za nim. Wampir stanął jak wryty przed wejściem do celi. Była pusta.
-          Spóźniliśmy się… - powiedziałam pełna strachu.
-          Cholera! – zaklął Damon, waląc pięścią w ścianę.
-          Musimy ostrzec Stefana i Elenę – powiedziałam wybierając już numer młodszego Salvatora.
-          Albo… - rzekł wampir z błyskiem w oku – Mogę pojechać do nich ze sztyletem i tym razem rozłożyć Elijah na dobre.
-          W zasadzie mam nawet lepszy pomysł. Niech Elena to zrobi. -  Damon spojrzał na mnie karcącym spojrzeniem – Nie, mówię serio. Po niej nie będzie się tego spodziewać, a dodatkowo będzie mogła renegocjować ich układ i zapewnić nam ochronę ze strony Elijah.

Plan poszedł bez przeszkód. Elijah pod groźbą śmierci Eleny zgodził się chronić jej bliskich, nawet jeśli oni skrzywdzą jego. Jak tylko to obiecał Elena dźgnęła go sztyletem, a Damon przewiózł jego ciało do pensjonatu. Niestety to mnie przypadł obowiązek wniesienia martwego tyłka Pierwotnego do piwnicy. Jak tylko to zrobiłam, wróciłam na górę, do sypialni Damona. Zastałam tam starszego Salvatore oraz… Elenę. Nagą Elenę, która właśnie wyszła spod prysznica. Stanęłam jak wryta i zdziwiona tylko się w nią wpatrywałam, wtedy coś dostrzegłam. Naszyjnik na jej szyi był inny niż zazwyczaj. Ten wisiał na srebrnym łańcuszku, a oczko połyskiwało kolorze lapis lazuli.

-          Katherine – wychrypiałam przez zaciśnięte zęby, pełnym nienawiści głosem.
-          We własnej osobie – odparła z tym swoim denerwującym, pewnym siebie uśmiechem - A ty to… ?
-          Twój koszmar – odparłam, odsłaniając ostre jak brzytwa zęby. Już miałam na nią skoczyć, kiedy poczułam dłoń Damona na swoim ramieniu. Posłałam mu zdziwione spojrzenie, ale zignorował to i zwrócił się do Pierce:
-          Jak się wydostałaś ?
-          Mało znany fakt… Pierwotni mogą zauroczyć wampiry, ale gdy tylko umrą, zauroczenie przestaje działać.
-          A ty wiedziałaś – odparł Salvatore.
-     I zostałam. Nie uciekłam. Mówiłam poważnie, Damon. Zamierzam ci pomóc – Pierce spuściła wzrok, po czym oblizała usta i zatupała niecierpliwie bosą stopą – Tak więc… Może dasz mi jakiś ręcznik ?
***
Tak wiem. Jestem okropna i przepraszam za to. Zniknęłam z powierzchni bloggera na prawie dwa miesiące, ale mam nadzieję, że jakoś mi wybaczycie i, że jeszcze ktoś tu wejdzie. Może o mnie nie zapomnieliście tak zupełnie co ? <prosi> ;p
Na swoje wytłumaczenie mam, że zabierałam się do napisania tego rozdziału już od dawna, ale jakoś nie miałam pomysłów, dodatkowo przyszły jeszcze święta, to całe sprzątanie z nimi związane no i jeszcze wielkimi krokami zbliżają się egzaminy gimbazjalne, tak więc mam nadzieję, że będziecie choć trochę wyrozumiali. Następny rozdział napiszę szybciej, obiecuję ;*
Soooł... Komentujcie, zostawiajcie linki, żebym mogła do was zajrzeć (Boże, jak pomyśle o tych wszystkich zaległościach jakie u was mam O.o) i... Błagam niech ten rozdział nie okaże się jakimś beznadziejnym ścierwem ;P
Bye i do napisania ;*