sobota, 30 stycznia 2016

Miniona noc, miniona noc...

„Przeszłość jest znana, a przyszłość niepewna.”
                                                                    - Małgorzata Gutowska-Adamczyk 
 
3x07
To prawda, co mówią. Czas porusza się z różnymi prędkościami. Czasami miesiące trwają sekundę, a jedna minuta całą wieczność. Zeszła noc wracała do Damona jakoby wszystko wydarzyło się w przeciągu mrugnięcia oka. Porwanie. Elena. Krew. Heidi… Zatrzymanie. Smutek na jej twarzy, jej pięknej, bladej twarzy, otoczonej wianuszkiem rudych kosmyków. Czy to mu się wydawało? Przewidziało? Czy to wszystko mogło być tylko jedną wielką iluzją, wytworzoną przez jego udręczony tęsknotą umysł? Nie mógł zdecydować czy uwierzyć rozumowi, który dobitnie twierdził, że Santino tam nie było, czy zaufać intuicji, która szeptała mu odmienne teorie. Mimo wszystko słowa wypowiedziane przez wampirzycę – lub jego własną podświadomość – wyraźnie go prześladowały.
„Nie odzyskasz mnie w ten sposób.”
W tym momencie zdał sobie sprawę z tego co zrobił, od czasu kiedy Heidi umarła. I ta wiedza wcale go nie uszczęśliwiła. Był wielkim ciężarem i prawdziwym utrapieniem dla Bonnie, Stefana i… Eleny. O niej wolał nie myśleć. Na samo wspomnienie tego, co jej zrobił, odczuwał wielkie pragnienie wyłączenia. Jedno pstryk! Gotowe, wszystkie emocje wyłączone. Nie po raz pierwszy myślał by wyciszyć swoje uczucia, jednak tego nie zrobił. Początkowo kazał sobie pozostać w tym „lepszym” stanie, by nie zatracić potrzeby dążenia do wskrzeszenia Heidi, poza tym uznawał to za formę kary. Pokutę za pozwolenie jej na odejście, cierpienie w cierpieniu. Jednak teraz przyświecał mu lepszy powód, by pozostać „włączonym”.
Ona by tego chciała- pomyślał. – Heidi chciałby, żebym żył dalej… Albo przynajmniej spróbował.

Bennetówna obserwowała Damona przez małe okienko z kratami. Wampir siedział w celi, w piwnicy pensjonatu Salvatorów, a ona rozmyślała o wydarzeniach minionej nocy.
Kiedy wczoraj Bonnie i Stefan go odnaleźli, klęczał nad nieprzytomną Eleną, był cały umazany w jej krwi. Czarownica zadrżała na ten widok, do jej umysłu na moment wkradła się najgorsza myśl z możliwych. Odepchnęła bruneta od przyjaciółki, po czym przytuliła ją do siebie jakby w ten sposób chciała ją obronić przed napastnikiem. Odczuła prawdziwą ulgę, kiedy sprawdziła, że Gilbertówna oddycha. Nieregularnie, ale jednak. Reszta potoczyła się bardzo szybko. Nim Damon zdążył cokolwiek powiedzieć, Stefan skręcił mu kark. Przerzucił go sobie przez ramię i zaniósł do samochodu. W tym czasie Bennetówna monitorowała stan dziewczyny. Jednak nic niepokojącego się nie działo. Gilbertówna po chwili się obudziła. Była przerażona, ale Bonnie kazała jej zachować spokój i jedynie głęboko oddychać. Po chwili wrócił Stefan. Wziął Elenę na ręce, po czym w trójkę ruszyli przez ciemny las.
-          Myślisz o wczorajszej nocy? – z zamyślenia wyrwał ją młodszy Salvatore.
Bennetówna nie zauważyła jak schodził do piwnicy, była za bardzo pogrążona w swoich myślach. Odwróciła się do niego, pokiwała głową, ale kiedy już otworzyła usta, aby coś powiedzieć, on położył palec na swoich wargach , nakazując milczenie i wskazał na celę, w której siedział Damon. Bonnie zrozumiała o co mu chodzi, przeszli na górę, do salonu.
-          Wciąż nie mogę w to uwierzyć – powiedziała mulatka, siadając.
Zrezygnowana oparła się o tył kanapy i wgapiła wzrok w sufit. Salvatore w tym czasie podszedł do stolika z trunkami i nalał im obojgu po szklaneczce koniaku. Choć nie pił tak dużo jak jego starszy brat, to jednak w tym momencie bardzo mu zależało na odrobinie alkoholu. Powrócił do Bennetówny, podał jej napój, który ona przyjęła z wdzięcznością, sam usiadł naprzeciwko.
-          Nie wiem, po prostu myślałam, że ze wszystkich ludzi na świecie, Elena jest ostatnią, którą by skrzywdził. – Stefan pokiwał głową w zamyśleniu, po czym wziął potężny łyk trunku.
-          Myślę, że nigdy nie była. Przynajmniej nie naprawdę. – Bonie popatrzyła na niego pytająco, na co on uniósł ramiona w dziwnym geście bezradności. – Mogła zajmować co najwyżej drugie miejsce. – Stefan jednym haustem dopił do końca koniak, oblizał usta, po czym wstał. Odwrócony plecami do Bennetówny, oparł się o stojący nieopodal stolik. Bonnie zauważyła napięcie w mięśniach jego ramion, nie uszło jej uwadze, iż jest wykończony, nie tyle fizycznie, co psychicznie.
-          Jak ona się ma? – Salvatore westchnął ciężko. Po chwili odwrócił się do przyjaciółki, a jego twarz była wyprana z emocji, podobnie jak głos.
-          Lepiej. Teraz śpi. Damon musiał jej dać swojej krwi, bo nie ma żadnej rany, ale kiedy ją kładłem co chwila dotykała swojej szyi. Nadal jest obolała i roztrzęsiona. Mówiła też, że czuje dziwne pulsowanie, ale to sprawka wampirzej krwi w jej organizmie, powinno minąć najpóźniej jutro. – Przetarł oczy dłońmi, a na jego twarzy ujawnił się przez chwilę grymas udręczenia. – Pójdę sprawdzić, co u niej. Może już się obudziła. – Uśmiechnął się sztucznie, po czym ruszył w kierunku schodów, a gdy jego stopa dotknęła już pierwszego stopnia usłyszał jeszcze głos Bonnie.
-          Stefan?
-          Tak? - Odwrócił się do dziewczyny nadal z uśmiechem naklejonym na twarz, ale ona zachowywała śmiertelną powagę. To nieco zaniepokoiło Salvatora.
-          Myślę, że nie mogę mu pomóc. – Stefan zmarszczył brwi i przekrzywił lekko głowę w bok, nic nie rozumiejąc. – Po tym, co zobaczyłam… Nie sądzę, żebym była w stanie wskrzesić Heidi. Nie dla niego. On na to nie zasługuje, na nią nie zasługuje. – Wampir dostrzegł, że w czarownicy coś wzbiera. Wulkan emocji miał za chwilę wybuchnąć. – Ma robić bałagan, a my za każdym razem powinniśmy to posprzątać? I jeszcze dostanie nagrodę za to, że tym razem nikogo nie zabił? Nie wydaje mi się. – Dziewczyna energicznie wstała z kanapy. – Wybacz, Stefan, ale ja nie będę brać w tym udziału. Nie będę mu pomagać. – Mulatka szybko ruszyła do drzwi i wyszła, kończąc ich rozmowę głośnym trzaśnięciem, zostawiając Salvatora samego, z milionem niewypowiedzianych myśli oraz echem jej słów w uszach.

Stefan po paru godzinach zszedł na dół, do piwnicy. Musiał dać Damonowi jego porcję krwi do wypicia. Wolał nie myśleć o tym co robi, wolał całkowicie nie myśleć o całej sytuacji, a jedynie pogrążyć się w przyjemnym otępieniu i obojętności. Mechanicznie wykonywał wszystkie czynności. Podejść do lodówki. Wyjąć woreczek z krwią. Podejść do okienka z kratami. Położyć tam torebeczkę. Nie patrzeć na brata. Odejść. Bez słowa.
Damon także nic nie powiedział, nawet się nie ruszył . Siedząc na swojej pryczy, rozmyślał zanurzony we własnym świecie. Nawet się nie domyślał, że tuż przed jego nosem leżała Heidi. Jej nogi zwisały z prowizorycznego łóżka, ręce ułożyła pod głową, którą wygodnie opierała na kolanach Salvatora. Próbowała przeczesać jego włosy, ale jej palce jedynie przenikały przez kruczoczarne kosmyki. Zataczała małe kółka na przedramieniu wampira, ale on niczego nie czuł. Pocałowała swoją dłonią i przekazała pocałunek na usta ukochanego, ale on tego nie widział.
Jako jedyna nie skupiała się na wydarzeniach zeszłej nocy, napawała się Damonem. Przy tym pojedyncza myśl nieustannie kołatała się w jej głowie: Czy to możliwe, że jestem tak blisko Ciebie, a jednocześnie tak daleko? Jednak wolała nie odpowiadać sobie na to pytanie.
***
<BABLANIE AUTORKI, ŚMIAŁO MOŻESZ POMINĄĆ>
Dziesięć min do północy, ale udało mi się opublikować rozdział trzydziestego ;D
Anyway, mogą tu wystąpić błędy, od razu uprzedzam ;)
Powiem wam, że mam teraz strasznie chorobowy okres. Najpierw przez tydzień miałam jęczmień, tak mi powieka spuchła, że jedyne co widziałam to rozmazane plamy. Potem mi przeszło i na dwa dni wróciłam do szkoły, żeby następnie zmyć się na trzy dni na wycieczkę. Na wyjeździe za dobrej pogody nie było i następny tydzień znowu się źle czułam, dzisiaj np. obudziłam się z gorączką 38.5 Jej! <nie polecam>
Tak czy inaczej, jestem! I jak mówiłam, trochę mi się zdycha także gdybym popełniła jakieś błędy, to śmiało je wytykajcie. Będę wdzięczna ^^
Zapraszam także do podsyłania swoich linków, ponieważ mam ferie i mnóstwo czasu do zabicia, podczas siedzenia w domu, to z chęcią poczytam ;)
No i oczywiście czekam na komentarze :D
Chcę zwrócić waszą uwagę szczególnie na ostatnią scenę, to jest to o czym już pisałam, czyli szaleństwo Heidi nad Damonem. To jak nie zwraca uwagi na nic tylko na niego.
Buźka i do zoba w okolicach 29.02. ;)
Lenena               
PS Mam dobry humor, bo jakoś podoba mi się ten rozdział ^^

sobota, 2 stycznia 2016

Nadzieja?

„W ciemni strachu powstają wyłącznie czarne obrazy.”
                                                                       - Michael Pritchard 

3x06
Adelheid pędziła co tchu w płucach, a nawet szybciej z uwagi na to, iż była martwa i nie musiała oddychać.
Przenikała przez wszystkie napotkane przeszkody: drzewa, krzewy, a nawet budynki. Kątem oka dostrzegała rozmawiających ludzi, śmiejących się, żartujących, kłócących, płaczących albo po prostu współegzystujących. Nie zwracała jednak na to wszystko najmniejszej uwagi, gdyż dla niej ważne było tylko jedno- odnalezienie Damona.
Gdy tylko wraz z Bonnie namierzyły położenie Salvatora i Gilbertówny, Heidi od razu ruszyła naprzód, zostawiając wolniejsze towarzystwo w tyle. Ona nie chciała tracić ani sekundy. Nie chodziło jednak o chęć uratowania Eleny, ważniejsze było zobaczenie Damona.

Parę kilometrów dalej, w głębi ciemnego lasu, maszerował we własnej osobie Salvatore, ciągnąc za sobą Gilbertównę. Dziewczyna jakiś czas temu przestała się wyrywać i teraz potulnie szła za swym porywaczem. W myślach jednak obmyślała plan ucieczki. Wiedziała, że nawet gdyby udało jej się wyrwać z silnego uścisku wampira, nie miała szans przebiec choćby metra zanim czarnowłosy by ją złapał. Dodatkowo Elena wciąż mogła wyczuć od niego mocny smród alkoholu, a wiedziała, że gdy Damon jest pijany, może posunąć się o wiele dalej w swych bestialskich czynach.
W głowie Salvatora również kiełkował plan, ale zupełnie inny. Rozmyślał o tym jak Gilbertówna może mu pomóc w odzyskaniu Adelheid. Wiedział jak Bennetównie zależy na tej dziewczynie, wiedział, że Bonnie zrobi wszystko by uratować bezbronną przyjaciółkę z rąk wielkiego, złego wampira i zamierzał to wykorzystać. Jeżeli odpowiednio zakomunikuje czarownicy, iż Elenie grozi niebezpieczeństwo z jego strony, z całą pewnością wiedźma ruszy na ratunek. Szantażem zmusi ją by wskrzesiła Santino i wypuści swego więźnia dopiero wtedy, gdy będzie wstanie ponownie wtulić się w rude kosmyki wampirzycy.
Coś jednak przerwało jego fantazję, cichy jęk dochodzący zza jego pleców. Odwrócił się i zobaczył, iż Gilbertówna przewróciła się. Pochylił się nad nią, by pomóc jej wstać lecz wtedy do jego nozdrzy doleciał zapach. Ostry, metaliczny zapach krwi. Wampir wbił wzrok w kolano nastolatki. Materiał spodni rozdarł się w jednym miejscu, ukazując otwartą ranę z której lekko sączyła się krew. Oczy Damona rozszerzyły się. Nie zdawał sobie sprawy jaki był głodny. Poczuł przejmujący ból dziąseł, by już po chwili odczuć, iż jego kły gwałtownie się powiększyły. W pół transie pochylił się tuż nad kolanem nastolatki i wtedy… coś wbiło mu się w szyję. Wampir zawył z bólu i upadł na plecy. Sięgnął dłońmi do bolącego miejsca. Pod opuszkami palców poczuł drewno. Z jego szyi sterczał jakiś zaostrzony patyk.
Gilbertówna szybko się podniosła i zaczęła biec co sił w nogach, zostawiając za sobą Damona. Salvatore nie spodziewał się takiego ruchu, jednak nie zamierzał leżeć nieruchomo w piachu. Z głośnym rykiem wyrwał zakrwawiony badyl ze swego ciała. Odrzucił go daleko za siebie, po czym ruszył za dziewczyną, by już po krótkiej chwili ją dogonić.
-          Zły ruch, dziecino – powiedział, pojawiając się tuż przed nią. Jego twarz obsypała się dziesiątką małych żyłek, a oczy zalała czerwień. Gdy tylko dostrzegł, że mięśnie Eleny zaciskają się do ponownej ucieczki, chwycił ją za ramiona, by uniemożliwić choć najmniejszy ruch. Uśmiechnął się złowrogo. – Wiesz co? Naprawdę nie miałem zamiaru cię skrzywdzić. Chciałem tylko przestraszyć Bon Bon, by w końcu zrobiła to o co ją proszę. Jednak nie… Ty musiałaś wyskoczyć z czymś takim. – Zaśmiał się kpiąco. – Elena Ocalała. Elena Bezbronna. Elena Przekąska.
Jedną ręką przytrzymał nadgarstki Gilbertówny, a drugą ręką przekręcił jej głowę na lewą stronę. Odchylił się do tyłu, po czym wykonał zamaszysty ruch, wbijając swe kły w pulsują żyłę na szyi sobowtóra. Słodki płyn wypełnił jego gardło, a dziewczyna krzyknęła z bólu. Nie starał się być delikatny. Szarpał, kręcił głową, rozrywając delikatną skórę śmiertelniczki i dostarczając tym samym więcej krwi dla siebie. W tej chwili nie myślał o tym, że sprawia ból Elenie. Zawładnęły nim przytłaczające go emocje, zmieszane z palącą żądzą krwi.
-          Przestań! – po lesie poniósł się gwałtowny głos, który odwrócił uwagę Damona. Wampir odsunął kły od szyi Eleny, po czym się wyprostował. Całe usta miał skąpane w czerwonej mazi, a ten sam życiodajny płyn skapywał mu również z brody, brudząc jasną bluzkę Gilbertówny, która omdlała leżała oparta o jego ramię.
-          Heidi… - wyszeptał Damon. Zdziwienie malowało się na jego całej twarzy, szczególnie w rozszerzonych oczach. – Czy… Czy to ty? – wykrztusił, powoli pozwalając sobie na uśmiech. Całkowicie zapomniał o scenie w jakiej się znajduje.
Wcale nie odczuwał ciężaru trzymanej przez niego Eleny, nie wyczuwał zapachu krwi, oblepiającej jego usta, nie dostrzegał mrocznego lasu. Widział tylko ją. W jego oczach jaśniała niczym latarnia, odwracając uwagę od wszystkich innych trywialnych rzeczy. Dawała spokój, nadzieję. Liczyła się tylko ona.
Pozwolił, by Elena osunęła się powoli na ziemię. Przestąpił przez jej ciało i uczynił kilka kroków w stronę rudowłosej, jednak ona się odsunęła. Brunet zmarszczył brwi, a na jego twarzy wyraźnie zarysował się smutek.
-          Nie odzyskasz mnie w ten sposób – przemówiła rudowłosa. -  Nie wrócę do takiego ciebie.
-          Heidi, o czym ty mówisz? – zapytał Damon z żalem w głosie i ponownie spróbował przybliżyć się do zmarłej. Ona jednak pokręciła głową.
-          Rozejrzyj się. – Damon wykonał polecenie i dopiero teraz wszystko dostrzegł, a najbardziej poraził go widok nieprzytomnej, zakrwawionej Eleny.
-          Nie, to nie tak… - powiedział odwracając się z powrotem do Santino, ale jej już nie było. Szukał jej wzrokiem, ale nigdzie jej nie dostrzegł.
Podbiegł do Gilbertówny. Uklęknął koło niej i położył jej głowę na swoich kolanach. Spróbował wytrzeć krew, ale nie dał rady. Tylko ubrudził sobie ręce. Pogłaskał dziewczynę po bladym policzku, straciła sporo krwi, ale Damon słyszał bicie jej serca. Przeżyje. By przyśpieszyć zagojenie rozległej rany na szyi, rozgryzł swój nadgarstek. Nakarmił Gilbertównę, a gdy skóra zaczęła się goić odsunął dłoń od zaróżowionych już ust Eleny. Nadal się nie obudziła, ale to go nie zdziwiło. Wiedział, że nic jej nie będzie, więc był spokojny. Gładził jedynie brązowe włosy szatynki.
-          Przepraszam, Eleno – wyszeptał jedynie, wiedząc że Gilbertówna i tak go nie usłyszy. Za to do jego uszu doleciał tupot stóp. W ich kierunku zmierzały dwie osoby. Nie musiał się wysilać, żeby zgadnąć kto to jest. Siedział dalej w spokoju, gładząc włosy Eleny. Po chwili zjawili się Stefan i Bonnie. Damon domyślał się co będzie dalej.
***
Na temat tego rozdziału:
Wiem, że jest mega krótki, ale chciałam go zakończyć akurat w tym miejscu. Poza tym odbiega od normy tylko jakieś 200 słów, co dla mnie przynajmniej nie jest tak dużo.
Co do samej treści, to muszę przyznać, że mi samej się podoba, także wow. Jest sporo opisów i dopiero pod koniec mi się wysypały dialogi, także w miarę ok.
Ogólnie to chciałam zwrócić waszą uwagę jak destrukcyjna jest relacja D&H. Łatwo dostrzegalna jest ona u Damona, ale zauważcie, że Heidi tez ma swoje momenty, np. wyżywa się na Bonnie, nie liczy się dla niej nic, o ile może zobaczyć Damona, dosłownie gotowa jest dla niego umrzeć. W tym rozdziale pojawia się moment w którym oboje to dostrzegają i dlatego tak bardzo mi się on podoba.
No i na koniec:
jak myślicie czego domyśla się Damon? ;)
Wyjaśnienia
<jeśli nie chcesz nie czytaj>
Dodałam ten post tak późno dlatego, że ostatnie dni miałam bardzo zajęte sprawami osobistymi. Głównym powodem opóźnień jest to, że 30.12. zmieniłam plany sylwestrowe i musiałam to trochę ogarnąć. Przez co nie zdążyłam poprawić błędów i opublikować rozdziału.
Poza tym wiem, że rzadko wstawiam, ale ogólnie nie mam czasu w tygodniu, a jak już nadejdzie weekend to chcę zrobić tyle rzeczy, że albo znów mi nie starcza czasu albo dopada mnie brak weny i zapału. Przede wszystkim chcę, żeby chociaż zakończenie tej serii w jakiś sposób mnie zaspokajało, także nie zamierzam na szybko wstawiać byle czego.
To ma mi się podobać.
Kocham jednak każdego czytającego całym sercem, jest mi miło widzieć zarówno komentarze krytyczne (byle z powodem) jak i te chwalące (byle z powodem).
Przepraszam za opóźnienia i zapraszam na next'a w okolice 30.01.
Szczęśliwego Nowego Roku!

Pozdrawiam, Lenena