niedziela, 27 października 2013

Spotkanie z wilkołakiem


„Od chwili narodzin powinniśmy się bać, ale nie śmierci.”
                                                             - Dean Koontz  


02x03
Wciąż pogrążona we śnie leżałam na brzuchu Damona, jest świetną poduszką, al. Niestety wziął głębszy wdech i mnie obudził. Mam bardzo lekki sen, minus bycia mną, mam aż taką paranoję, że nawet najlżejszy dźwięk potrafi mnie obudzić.
Niechętnie otworzyłam oczy i z półprzymkniętymi powiekami skierowałam swój wciąż zaspany wzrok na starszego Salvatora. Uniosłam głowę, czarnowłosy już nie spał toteż przewróciłam się na brzuch i podłożyłam dłonie pod podbródek.
-          Mam dla ciebie złe wieści.- powiedział i pochwycił kosmyk moich rudo-brązowych włosów, zaczął się nim bawić
-          Jakie to samolubne plany sobie uszykowałeś przez, które ja się nie wyśpię?- zrobiłam oczy jak sarenka, na co on tylko się uśmiechnął
-          Ty się nigdy nie wysypiasz.
-          A to jest tylko i wyłącznie twoja wina.
Zrzucił mnie z siebie, a ja w zamian dałam mu mocnego kuksańca. Skrzywił się lekko, na co ja uśmiechnęłam się z wyższością. Podparł się na łokciu, patrzył mi w twarz i mówił.
-          Przychodzi do nas Ric …
-          Ten seksowny profesorek? – przerwałam mu i uśmiechnęłam się lubieżnie
-          Chyba zacznę być zazdrosny.- przewrócił oczami – Nawet o tym nie myśl ma werbenę i całkiem niezły sprzęt do zabijania takich jak ,hm… TY.
-          Wiem… Co nie zmienia faktu, że jest seksowny. – Damon spojrzał na mnie karcąco, wywróciłam oczami – Będę trzymała łapki przy sobie.
-          Grzeczna dziewczynka. Wracając… Przychodzi, żeby przekazać nam informacje na temat badań jego byłej żonki, Isobel. Badała paranormalne stworzenia i być może wiedziała coś o wilkołakach.
-          Świruska.
-          Przemieniłem ją.
-          A więc dzięki wampiryzmowi podwoiłeś jej świrniętość. Gratuluję, geniuszu.
Damon wzruszył ramionami i powiedział:
-          Była niezła.
Przewaliłam go na plecy i przybiłam swoimi dłońmi jego umięśnione ramiona. Uśmiechnęłam się słodziutko.
-          Bo zaraz ja będę zazdrosna.
-          Nigdy bym nie zgadł, że tak się stanie. – odparł z uśmiechem i pocałunkiem zamknął mi usta

Zeszłam wraz z Damonem na dół. On skierował się od razu do drzwi, a ja zaczekałam kawałek dalej. W drzwiach ujrzałam Ricka. O mój Boże … Jest zbyt przystojny.
Uśmiechnęłam się kokieteryjnie i pomachałam lekko ręką.
-          Dzięki, że wpadłeś, Ric. Gdybyś jeszcze nie znał, to nasza stara przyjaciółka. Przedstawiam ci Adelheid Santino, ale mów do niej Heidi.
Podałam Alaricowi dłoń, a on ją uścisnął. Damon nachylił się lekko w jego stronę.
-          Uważaj ma na ciebie ochotę. – powiedział do łowcy wampirów swoim pseudo konspiracyjnym tonem
Zmrużyłam oczy i spojrzałam na starszego Salvatore wzrokiem mówiącym „Już nie żyjesz” , ale on tylko się uśmiechnął i cmoknął w moją stronę. Wywróciłam oczami i ruszyłam do salonu. Usiadłam na kanapie naprzeciwko Stefana i Eleny.
Zaraz po mnie weszli Damon i Ric. Ten drugi spojrzał na mnie jakby oceniając czy może koło mnie bezpiecznie usiąść, ale w końcu spoczął na tym miejscu.
-          Elena mówiła, że mnie potrzebujecie.
-          Tak. Liczyliśmy, że nieco nas oświecisz w sprawie Lockwoodów. – powiedział Stefan
Alaric skierował pytające spojrzenie na Damona:
-          Dlaczego miałbym coś wiedzieć o Lockwoodach?
-          Ty nie … - rzekł Damon i usiadł na fotelu, przodem do Saltzmana – ale twoja martwa … Nie-martwa wampirza żona być może.
-          Badania Isobel z czasów gdy studiowaliście w Duke. – wyjaśniła Elena
-          Mówiłeś, że spędziła kilka lat na badaniu historii tego miasteczka. – wtrącił Stefan
-          Badania Isobel w Mystic Falls… opierały się na folklorze i legendach. Wtedy niemal wszystko miałem za fikcję.
-          Na przykład tę niesamowitą opowieść o wampirach. – powiedział Damon, na co Alaric tylko lekko się uśmiechnął
-          Co poza wampirami?- zapytałam
-          Likantropy.
-          Masz na myśli … Wilkołaki ?
-          Nie, Eleno. Zapewne chodzi mu o króliczki wielkanocne. – wtrąciłam po czym uśmiechnęłam się słodko do szatynki, a ona spojrzała na mnie z przymrużonymi powiekami
-          Mowy nie ma. Niemożliwe. Za bardzo w stylu Lona Chaneya. – powiedział Damon na co jego młodszy brat zapytał :
-          Czyżby ?
-          Żyję na tym świecie od ponad 160 lat. Nigdy żadnego nie spotkałem.
-          Ja jestem od ciebie starsza, złotko, a i tak spotkałam tylko kila osób, które twierdziło, że nimi są… ale równie dobrze mogli być czubkami. Nie widziałam jak się przemieniali, ani ich wilczej postaci.
-          Jeśli wilkołaki istnieją, to gdzie do diabła są? – zapytał starszy Salvatore Alarica
-          Dlaczego podejrzewacie Lockwoodów ?
-          Bo werbena nie podziałała na burmistrza, ale urządzenie Gilberta tak.- wyjaśnił Damon – Także na jego syna, Tylera.
-          A na szkolnym festynie jego wujek, Mason, zaprezentował nieludzkie zachowanie w walce z jednym z pracowników.- dopowiedział Stefan – Zasugerowało to, że jest jakąś nadprzyrodzoną istotą.
-          Liczyliśmy, że badania Isobel pomogą nam odkryć jaką. – rzekła Elena i oparła łokcie na kolanach pochylając się w stronę Rica
-          Sporo jej rzeczy zostało w Duke. W jej biurze. Formalnie rzecz biorąc nadal jest zaginioną.
-         Możemy je przejrzeć? – Alaric zamyślił się przez chwilę na pytanie starszego Salvatore – Ric, musimy wiedzieć z czym mamy do czynienia. Jeśli to naprawdę wilkołaki, to widziałem dość filmów, by wiedzieć, że to niedobrze. To znaczy, że Mason Lockwood jest rzeczywistym Lonem Chaney. A ten gówniarz, Tyler, może być Lonem Chaney Juniorem. To znaczy, że Bela Lugosi, czyli ja, ma totalnie przesrane.
-         Mogę was zabrać do biura Isobel w Duke, jeśli chcecie. – odparł dość niechętnie Ric
-         Postanowione. Ric załatwia nam wejściówki i za pół godziny spotykamy się przed domem Eleny. – powiedział Damon
-         Tak… W takim wypadku ja nie mogę jechać. – odparł Stefan – Muszę zająć się Caroline, nauczyć ją jak być wampirem.
-         Więc jadę ja, Elena i Ric.
Ledwo to powiedział Damon wstał i powolnym krokiem ruszył na górę.
-         Wiesz, że masz przesrane? – powiedziałam do jego pleców
-         Wiem. Nie mogę się doczekać co za karę dla mnie wymyślisz.

-         Wyjaśnisz mi gdzie w tym twoim popapranym toku myślenia przegapiłam fragment o tym, że nie jadę?
Powiedziałam już na górze, w sypialni Damona. Byłam nieźle wkurzona.
-          Wiem po co chcesz jechać. Będziesz mnie niańczyć, żebym niczego nie spieprzył, a ja nie potrzebuję  opiekunki. – uśmiechnął się i powachlował się rzęsami
-          W to szczerze wątpię.
-          Będę grzeczny.
-          W to też wątpię. Okey, nie pojadę, ale pamiętaj żadnego alkoholu, nie wsiadaj z nieznajomymi do samochodu i nie bierz od nich cukierków .
-          Tak jest. Wszystko zanotowałem.
-          I co ja będę bez ciebie robić ? Chyba pozostaje mi tylko sztywniaczek, Stefan.
-          Pan super bohaterskie włosy? Jesteś aż tak zdesperowana ?
Wzięłam z łóżka poduszkę i rzuciłam w niego.
-          Jesteś okropny.
W wampirzym tempie pojawił się przede mną i pochwycił moje nadgarstki.
-          Wiem.
Powiedział i popchnął mnie na łóżko. Roześmiałam się krystalicznym śmiechem, a on położył się na mnie, zanurzył swoje palce w moich falowanych włosach.
-          Ale zanim wyjadę ...
Przysunął moją twarz do swojej i namiętnie pocałował, a ja obiełam swoimi nogami jego biodra.

Szwędałam się trochę za Stefanem , był tym nudniejszym bratem, ale z rozhisteryzowaną Caroline jako wampirzycą ... Może być zabawnie .
Jej wybrzydzanie i humorki są prześmieszne.
Zakradłam się pod okno pokoju blondynki i usiadłam na parapecie, po zewnętrznej stronie okna. Dzięki wampirzej gracji oraz zmysłowi równowagi zrobiłam to bezszelestnie.  Najpierw moje czujne ucho wyłapało głos Caroline:
-          Więc nie mogę wybrać pierścienia, którego będę nosiła do końca życia?
Och, nie! Co to by będzie gdy się okaże, że nie będzie pasować do twojej ulubionej bluzki ? Jakaś ty biedna.
-          Jeśli go nie chcesz … - usłyszałam Bonnie. Przeklęta mała czarownica, ta dziwka, która chciała spalić Damona.
-          Nie. Chce go. – Stefan jak zawsze wszystko załagadzał, poczciwiec
Caroline westchnęła i położyła pierścień  przed sobą, na łóżko.
-          I co teraz ?
-          Wyjaśnię, jak to działa. Czarownica, która rzuci urok na pierścień, może go też zdjąć. Więc jeśli kiedykolwiek kogoś skrzywdzisz…
-          Nie zrobię tego. – przerwała wiedźmie blondynka
-          Jesteś wampirzycą. Pragnienie zabijania jest częścią twojej natury. Jeśli nie zdołasz tego opanować to cię powstrzymam.
-          Bonnie, jesteś moją przyjaciółką.
-          Nie mogę ignorować tego co się zdarzyło, okey ?Jeśli mamy się przyjaźnić to musisz dowieść, że nadal jesteś Caroline, którą pamiętam.
Caroline spuściła wzrok, a Bonnie podeszła do okna. Wzdrygnęłam się, bo myślałam, że chce je odsłonić, ale wtedy odezwała się wampirzyca.
-          Naprawdę sądzisz, że chciałam zabić tego faceta?
-          Mimo to nie żyje. Mam rzucić urok czy nie ?
Błyskawicznie zeskoczyłam z parapetu i łagodnie wylądowałam na ziemi, sekundę później zobaczyłam, że Bonnie odsłoniła zasłonkę okna. Ach ten mój refleks, co ja bym bez niego zrobiła?
Oparłam się o ścianę budynku i wciąż nasłuchiwałam.
Poczułam jak Bonnie wyzwala swoją moc. Potężna jest ta mała.
-          Gotowe. – usłyszałam czarownicę
-          To wszystko? Nie było żadnego czary-mary . Migotanie światła , podmuch wiatru. - Pff ... Jakby to zawsze miało się odbywać w ten sposób . Chyba wampiryzm spotęgował też jej głupotę. – Robiłaś to już kiedyś ?
-          Caroline … - chciał ją zganić Stefan
-          Chcę mieć jedynie pewność, że to podziałało!
Bonnie szarpnęła gwałtownie za firankę.
-          Podziałało.
Caroline wydmuchnęła głośno powietrze nozdrzami.
-          Co by było gdyby nie, Bonnie ?
-          Jest twoja. – zwróciła się wiedźma do Stefana i usłyszałam jak wychodzi z pokoju wychodzi z pokoju

Starszy Salvatore i Forbes łażą już od jakiegoś czasu po lesie i ten pierwszy wtajemnicza drugą w podstawy bycia nie zabijającym ludzi wampirem.
Dlaczego Stefan , każe jeść Caroline króliczki ? Króliczki są przecież takie słodkie. Nigdy bym nie zraniła takiego króliczka. To potworne!  Poza tym ludzie są o wiele smaczniejsi, więc po co krzywdzić malutkie, niewinne zwierzątka? W dodatku ta sierść, ohyda.
-          Co mam zrobić, gdy zobaczę królika? – zapytała Caroline
-          Goń go, złap i pożyw się nim.
-          Czy zabijanie uroczych, bezbronnych zwierząt to nie pierwszy krok do stania się seryjnym mordercą?
-          Ominęłaś bycie „seryjnym mordercą” i przeszłaś prosto do bycia „wampirem”. Caroline, powiedz mi, jeśli nie traktujesz tego poważnie.
-          Nie. Traktuję to poważnie. – Stefan patrzy na nią swoim spojrzeniem: „Czyżby?” – Przysięgam ! Ale po prostu… Od kilku dni nie byłam na słońcu. Wszyscy bawią się nad rozlewiskiem. Matt też. I w końcu wyznal mi miłość. A ja go zbywam. Do tego każesz mi jeść króliczki. Więc zaczynam wariować, dobrze ?
Caroline skończyła swój przydługi wywód z gestykulowaniem i głęboko odetchnęła, a dłonie położyła na biodrach, a Stefcio z całej siły starał się nie roześmiać, ale niezbyt mu to wychodziło.
-         I jeszcze się ze mnie śmiejesz.
-          Nie, nie śmieję się. To nic zabawnego, wierz mi. Po prostu …
Caroline spojrzała na niego groźnie, założyła ręce na piersiach.

-          Co ?
-          Gdy ktoś staje się wampirem … Jego naturalne zachowanie się uwydatnia.
-          Co masz na myśli?
-          Będąc człowiekiem bardzo dbałem o ludzi i ich uczucia. Kiedy cierpieli, czułem ich ból. I czułem się winny, jeśli to przeze mnie. Będąc wampirem te moje cechy … uległy spotęgowaniu.
-          Więc mówisz, że teraz jestem niepewną, neurotyczną despotką do kwadratu?
-          Nie miałem zamiaru tak tego ująć…
-          Ale tak jest. – pojawił się nagle za Blondi, a tamta wzdrygnęła się i pisnęła przerażona – Cześć, Caroline, Stef.
-          Przestraszyłaś mnie. – odparła oburzona Forbes
-          Taki był zamiar, skarbie. – uśmiechnęłam się przemiło
-          Posłuchaj. – zwrócił się Stefan do Caroline, nauczył się mnie już ignorować, po tylu latach kiedy to bez przerwy go wkurzałam- Zapolujmy , dobrze ?
-          Błagam! To nie jest polowanie. To jak bieganie po supermarkecie zamiast zakupów w Paryżu.
-          Heidi, próbuję nauczyć czegoś Caroline, jeśli przysłał cię Damon żebyś przeszkadzała…
-          Nie musi mnie wysyłać. Sama uwielbiam to robić. – powiedziałam i zarzuciłam ręce na szyję Stefana. Ten westchnął tylko, zauważyłam, że jest to jego częsta reakcja na mnie, i odezwał się do Caroline
-          Może kiedy już coś zjesz pójdziemy nad rozlewisko ?
-          Serio ?
-          Tak …
-          O, jest zabawa nad rozlewiskiem ? To znacznie zabawniejsze niż ty, Stefciu. – klepnęłam go lekko w tyłek i powoli odchodziłam – Tyle tętnic dookoła, a ja marnuję czas z wami…
-          Heidi ! – Stefan zjawił się błyskawicznie przede mną
-          Co, Stef ? Zamierzasz porzucić Blondi i zabawić się ze mną ?- uśmiechnęłam się do niego lubieżnie i przetaksowałam go wzrokiem z góry na dół, a on wywrócił oczami
-          Nie rób nic głupiego. Wiesz, że nie możemy się ujawniać.
-          Nie psuj mi humoru, Stef. – odparłam i zniknęłam mu z oczu

Po chwili byłam już nad rozlewiskiem. Tyle buzującej krwi… aż szkoda nie zjeść. Podeszłam do butli z piwem, aby choć trochę załagodzić głód. Alkohol podawał … Matt.
-          Cześć. – uśmiechnęłam się do niego promiennie
-          Hej, chcesz piwa?
-          Jasne.
Pokazałam rządek swoich śnieżnobiałych zębów w uśmiechu, Donovan odpowiedział mi tym samym i zabrał się za napełnianie czerwonego kubeczka piwem. Rozejrzałam się wokół.
Ubrana w krótkie, dżinsowe spodenki i wiązaną przez całe plecy, czarną bluzkę z łatwością wtapiałam się w tłum. Do tego upięte w koka włosy i długie wiszące, kolczyki. Wyglądałam seksownie, ale nie zdzirowato. W sam raz na poznawanie nowych osób, szczególnie tych przeciwnej płci.
-          Chyba się jeszcze nie znamy. – Czytaj : Chyba TY mnie jeszcze nie znasz , bo ja ciebie tak - Jestem Heidi.
-           Matt. – podał mi swoją lewą dłoń, bo prawą miał w gipsie
-          Co ci się stało z ręką?
Oczywiście znałam odpowiedź, ale nieco inną niż tą przyjętą przez ogół.
Biologiczna matka Eleny przymusiła jednego gościa żeby ten skoczył na platformę, przy której pracował Matt. Zmiażdżyło mu rękę do łokcia.
-          Nieszczęśliwy wypadek przy pracy. – odparł lekceważąco z uśmiechem – A co z tobą ? Co tutaj robisz?
-          Odwiedzam przyjaciół, braci Salvatore. Mieszkam u nich w pensjonacie.
-          Z którym z nich się przyjaźnisz ?
-          Z oboma , a co ?
-          Mają dość…. odmienne charaktery .
-          Zauważyłam . Pewnie popełnię w tej chwili jakiś gigantyczny błąd, ale więcej czasu spędzam z Damonem. – Uśmiechnęłam się do niego – Stefan kiedyś umiał się bawić , teraz to u niego niespotykane. Szkoda.
-          Znasz ich od dawna ?
-          Z czasów dzieciństwa. Kiedyś nawet byliśmy razem.
-          Z którym z nich ? – odparł zdziwiony Donovan
-          Z jednym i z drugim. – Matt zrobił wielkie oczy i otworzył usta z niedowierzenia - Ta, wiem. Nieco dziwne. Oł, idzie Tyler.
-          Znasz go ?
-          Spotkaliśmy się na jakimś balu ,ale ciiii. Nie znasz mnie.
Wpłynęłam na jego umysł, a on pokiwał głową. Puściłam do niego oko i odeszłam.

Wszyscy zbierają się znad rozlewiska. Właśnie miałam zamiar wracać do domu i  w spokoju poczekać na powrót starszego Salvatore wraz z moimi starym przyjacielem, butelką burbonu, kiedy zadzwonił mój telefon . Patrzę na wyświetlacz, Damon.
-          Co jest ?
-          Gdzie jesteś?
-          Nie odpowiada się pytaniem na pytanie, nie ładnie . Kto cię uczył dobrych manier, Damiś?
-          Heidi. Po prostu powiedz, gdzie jesteś.
Po tonie jego głosu zrozumiałam, że to coś poważnego, więc przestałam się wydurniać.
-          W lesie, nad rozlewiskiem.
-          Serio? Akurat dzisiaj?
-          Co się stało?
-          Mamy pełnię, a jedna pani profesor sądzi, że według legend ugryzienie wilkołaka zabija wampiry. Zgadnij co jest ich ulubioną przekąską ?
-          Nie możliwe.
-          Możliwe. Słuchaj, nie wiem czy to prawda, ale wracaj do domu. W lesie jest niebezpiecznie dzisiejszej nocy, nawet dla ciebie.
-          Zaraz wsiądę do samochodu.
-          Mówię serio Heid. - jak on mnie dobrze zna - Jedź do domu.
Ledwo się rozłączyłam i już pobiegłam do swojego rovera 620. Zaparkowałam na skraju lasu. Szybko weszłam do środka i wyciągnęłam swój telefon. Już wybierałam numer do Stefana, kiedy właśnie on do mnie zadzwonił.
-          Heidi ?
-          Stefan, co jest ?
-          Dzwoniła do mnie Elena …
-          Wilkołaki, ugryzienie, martwy wampir. Mam to. Damon zadzwonił chwilę przed tobą.
-          To dobrze. Jedź do domu, ja zaraz do ciebie dołączę, tylko znajdę Caroline …
-          Zgubiłeś ją ?!
-          Niestety.
-          Dobrze, więc ty jej poszukaj, a ja … zrobię to samo.
-          Nie, Heidi. Jedź do domu , zajmę się tym .
-          Jak chcesz.- odburknęłam i się rozłączyłam.
Chyba nie myśli, że zrobię to czego ode mnie oczekuje?
Ruszyłam w stronę rozlewiska .

Wytężyłam słuch. Usłyszałam warczenie, skowyt i coś jakbym z Damonem uprawiała seks w samochodzie, no wiecie takie dziukanie pojazdu.
I teraz mam do wyboru: A) Idziesz w stronę tego niebezpiecznego hałasu jak jakaś idiotka z horroru. B) Wracasz do domu i tam czekasz na Stefana lub Damona. C) Kierujesz się w przeciwną stronę ufając, że Caroline i Stefan poszli właśnie tam.
Hm … Które by tu wybrać ? B) i C) wydają się być dosyć bezpieczne … Chrzanić to , wybieram A) !
Niczym zwycięzca  teleturnieju udałam się w stronę niebezpieczeństwa .
Doszłam do samochodu z którego to dobiegały niepokojące odgłosy, kiedy usłyszałam, że ktoś zbliża się w moim kierunku. W wampirzym tempie przewaliłam go na ziemię i już miałam zasmakować jego krwi, gdy usłyszałam znajomy głos:
-          Heidi ?
-          Stefan ?
Zeszłam z niego i pomogłam mu wstać .
-          Co ty tutaj robisz ?
-          Serio myślałeś, że pobiegnę do domku niczym przestraszony dwulatek ? Aż tak mało mnie znasz ? Chyba zaraz się obrażę .
-          Powinnaś była pójść …
-          A może to ty powinieneś pójść, a ja poszukam Caroline …
Naszą kłótnie przerwało ryczenie z wnętrza samochodu. Odwróciliśmy się, a za szybą wozu zobaczyłam żółte ślepia. To coś co było w środku wyskoczyło przez tylnią szybę, rozbijając ją w drobny mak. Upadłam na ziemię, a obok mnie Stefan. Ogromny wilk popędził w głąb lasu z taką szybkością, że ludzkie oko nie zdołałoby tego zobaczyć. Nie zwrócił na nas zupełnie uwagi.
Błyskawicznie się podniosłam.
-          Czy to był …?
-          Obawiam się, że tak.
-          Musimy znaleźć Caroline.
Pobiegliśmy w ciemność wznosząc tumany kurzu.

-          Czuję krew. - powiedział Stefan .
Przyśpieszył, a ja ruszyłam za nim. Zobaczyliśmy Caroline wgryzającą się w szyję Matta. Stefan odciągnął ją, a ja podeszłam do Matta . Przykucnęłam przed nim. 
Krew ściekała mu po szyi. Moje kły momentalnie się wydłużyły. Wystarczyłoby się trochę pochylić i …
-          Heidi ! Otrząśnij się ! Musimy wyjść z lasu, teraz.
Spojrzałam na twarz Stefana i przypomniałam sobie o wilkołaku. Moja twarz wróciła do normalnego wyglądu.
-          Biegnijcie! – krzyknął Salvatore
Wstałam i popędziłam za nimi. Przedzieraliśmy się przez ciemny las, ale to nie było problemem. Jesteśmy nocnymi drapieżnikami, z łatwością przemieszczamy się w ciemności. Problemem był nasz oprawca. Ścigający wilkołak. Łowca stał się ofiarą.
Caroline się zatrzymała.
-          Zaczekaj ! Co to jest ?
-          Wilkołak ! Może nas zabić i na pewno spróbuje .
-          Hej ! Co tutaj robicie ?
Tyler Lockwood. Można się go było tutaj spodziewać.
-          A ty ? – zapytał Stefan
Wilk rzucił się na Caroline . Stefan odepchnął go od niej . Wtem Tyler krzyknął :
-          Nie !
A wilkołak go posłuchał i zniknął w mroku nocy.

Wróciliśmy do Matta. Zabandażowałam mu rany, a Caroline go zahipnotyzowała. 
-          Odwiozę Matta do domu lub Grilla, a siebie do pensjonatu. Stefan, zabierzesz jego samochód ?
Skinął mi głową, a Blondi była zatopiona we własnych myślach, więc nawet na mnie nie spojrzała.

Damon wrócił do domu w jeszcze gorszym nastroju niż ja. Bez słowa położył się obok mnie, a ja wtuliłam się w jego umięśniony tors. Pocałował mnie i zobaczyłam powód jego złego humoru.
„Odpowiedź na twoje pytanie o naszą przyjaźń… brzmi: tak. Straciłeś mnie na zawsze.
Już dawno podjęłaś decyzję, prawda ? Wykorzystałaś mnie dzisiaj.
Miałeś informacje na temat Katherine, które musiałam poznać.
Przyjaciele nie manipulują sobą. Macie z Katherine o wiele więcej wspólnego niż sam wygląd.”
Nienawidzę cię, Eleno Gilbert. Ranisz Damona tak samo jak Katherine.

poniedziałek, 21 października 2013

Nowy wampir

„Nawet pięcioletnie dziecko by to zrozumiało. Sprowadźcie tu jakiegoś pięciolatka.” 
                                                                        - William Butler Marx 
2x02

Damon potrząsał raz po raz moim ramieniem.
-          Czego ?- powiedziałam naburmuszona. Że też zawsze musi mnie budzić.
-          Wychodzę. Widzę, że nadal jesteś prawdziwym promyczkiem rano.
-          Czemu tak wcześnie ? – wymruczałam mu do ucha . Leżałam sobie na jego umięśnionym torsie i bawiłam się kruczoczarnymi włosami opadającymi mu na czoło .
-          Miasto nie wstaje tak późno jak ty . Przyzwyczaj się do tego - powiedział i delikatnie mnie pocałował .
-          Oh , daj spokój ! Wiesz ,że lubię być w łóżku – uśmiechnęłam się do niego lubieżnie - a przynajmniej powinieneś to wiedzieć. Znam cię od 1842 roku .
-          Wtedy się urodziłem . Poznaliśmy się w 1862.
-          Nie, skarbie . Wtedy to ty mnie poznałeś . Ja znam cię od 42. – wyszczerzyłam do niego zęby .
-          Oczywiście – powiedział z ironią i wywrócił oczami
-          Tak było. Mogę ci udowodnić ,że znam cię dłużej niż ty mnie .
-          Dajesz, tylko ziewaj za często, żebym mógł cię zrozumieć.
Skierowałam na niego swój wzrok pod tytułem „Jestem zła” i odpowiedziałam :
-          Kiedy miałeś dziesięć lat ,a mały Stefanek pięć to twój braciszek poplamił cenny obraz. Ojciec się wściekł , a ty powiedziałeś ,że to ty zrobiłeś za co ostro ci się dostało . Od tamtej pory ojciec faworyzował Stefana .
Zrobił wielkie oczy ze zdumienia, a potem zmarszczył brwi.
-          Dlaczego cię nie pamiętam ? – wzruszyłam na to ramionami
-          Byłeś mały. Widocznie mnie zapomniałeś, pokazywałam się raczej rzadko, aż do momentu kiedy skończyłeś dziewiętnaście lat.
Pokiwał głową układając sobie to wszystko w głowie.
-          Tak, to już potwierdzone. Jesteś psycholką. Jaki rozmiar kaftanu bezpieczeństwa ci zamówić ?
Roześmiałam się w głos.
-          Przestań, uwielbiasz tą moją wewnętrzną wariatkę.
-          Nie wiem jak ty, ale ja dostrzegam ja także na zewnątrz.
Chciałam go walnąć, ale złapał mnie za nadgarstki i przyciągnął do siebie po czym długo pocałował.

Stałam przed komodą Damona. Nagle powiedział coś bardzo głupiego:
-          Idę na herbatkę do Carol Lockwood.
-          Miło,  a ja będę piec ciasteczka z Liz Forbes – uśmiechnęłam się sarkastycznie i  wciągnęłam na siebie dżinsowe rurki, po czym wpuściłam w nie szarą, obcisłą koszulkę, a na to włożyłam czarną koszulę starszego Salvatore, tylko podwinęłam sobie jej rękawy, plus była rozpięta, bo … No cóż, przy Damonie byłam malutka z tymi swoimi 165 centymetrami i szczupła budową ciała.
-           Mówię, poważnie. I choć raczej mi się to nie podoba, to będę mógł wybadać o co chodziło z burmistrzem. Nie daje mi to spokoju. Powalił go wynalazek Gilberta, ale werbena już na niego nie zadziałała.
-          Mnie też zaczyna to wszystko niepokoić. Bardziej przejmujesz się Lockwoodami niż mną! A moje ego potrzebuje cudzego uwielbienia.
-          Cudzego znaczy mojego ?
-          Może być, ale nie pochlebiaj sobie, panie Salvatore. – uśmiechnęłam się do niego figlarnie
-          Jakże bym śmiał. – odparł – Więc pragnę powiedzieć, panienko Santino, że wygląda pani zjawiskowo. Czy to moja koszula ?
-          Tak , czy ma pan coś przeciwko ? – kontynuowałam zabawę w uprzejmości
Przybliżył się do mnie w wampirzym tempie i spoglądał lubieżnie na moją osobę, po czym powiedział uwodzicielsko:
-          Nie, ale zdecydowanie lepiej wygląda pani bez ubrań.
Już miał mnie wziąć w ramiona, ale wyślizgnęłam się mu i również w typowym dla wampirów tempie znalazłam się kilka kroków za nim.
-          Podzielam tą opinię, ale sądzę, że pański brat miałby coś przeciwko temu, że chodzę po jego domu nago.
-          Nie musimy zwracać uwagi na jego wiecznie zamyśloną osobę.
Ponownie się do mnie przybliżył, ale ja wyszłam z pokoju i krzyknęłam :
-          I co jednak nie jest tak fajnie jak ktoś znika ? Idź do Carol!
Niebieskooki wampir znalazł mnie w salonie wraz z dwoma szklankami krwi. Podałam mu jedną.
-          Bardzo zabawne – odpowiedział lekko nadąsany
-          Do usług.
Ukłoniłam się, po czym usiadłam mu na kolana.
-          Idziesz do wesołego miasteczka ? Stefcio i jego ludzcy kumple organizują ten spęd jako zajęcia poza szkolne.
-          A ty idziesz ? – zapytałam przybliżając się do wampira i kładąc rękę na jego torsie
-          Jasne, czemu nie ?
Milczałam na to i tylko pociągnęłam łyk krwi z szklanki. Nie chciałam mu przypominać o tym, że zamordował brata dziewczyny, którą kocha.
-          Oł … No tak, nie powiedziałem ci. Wczoraj jak zasnęłaś przyszedł Stef. Powiedział, że Jeremy miał pierścień Gilbertów na ręce kiedy go zabiłem, więc … Przeżył – wzruszył ramionami jakby zdarzały mu się takie sprawy codziennie i wypił do końca czerwoną ciecz z szklanki
Ja natomiast gwałtownie się podniosłam przy czym wylałam całą krew na jego spodnie.
-          Jak mogłeś mi o tym zapomnieć powiedzieć?! – wykrzyknęłam
Ponownie wzruszył ramionami.
-          Spałaś, nie chciałem cię budzić. Potem się obudziłaś, uprawialiśmy seks i jakoś zapomniałem.
Wywróciłam oczami i ruszyłam do piwnicy po kolejną torebkę krwi. Damon pojawił się przede mną.
-          Błagam cię , nie mów mi, że aż tak cię to wkurzyło.
-          Nie, nie aż tak, ale irytuje mnie to, a emocje wzmagają pragnienie, więc muszę się napić.
Na samą myśl o krwi moja twarz zaczęła się zmieniać. Wyminęłam go i ruszyłam do piwnicy, ale on wciąż za mną szedł.
Podeszłam do lodówki i wyjęłam woreczek z krwią, rozerwałam jego górną część i zaczęłam łapczywie pić.
Damon spokojnie zaczekał aż skończę, po czym zapytał:
-          To jak ? Zechciałabyś wybrać się ze mną do wesołego miasteczka i ponabijać się ze zmarszczek na czole Stefana?

Sukinkot. Zrobił tą minkę, jak u małego, słodkiego szczeniaczka. Uśmiechnęłam się i przewróciłam oczami sama nie dowierzając mojej głupocie.
-          Dobra, pójdę.- odpowiedziałam i parsknęłam śmiechem
-          Wspaniale. – pocałował mnie namiętnie – To ja lecę do Carol. Do zobaczenia, Heid.

Przed pójściem do wesołego miasteczka zaszłam do szpitala. Miałam zamiar odwiedzić Caroline Forbes. Dość wkurzająca, ale zdążyłam do niej przywyknąć, poza tym jak się później spotkamy to będzie trajkotać, że jaj nie odwiedziłam. Żenada.
Tylko … Tak jakby się spóźniłam. Blondynka właśnie wychodziła z sali i stanęła jak wryta kiedy mnie zobaczyła. Najpierw zmarszczyła brwi, jakby sobie coś przypominała, jakby czegoś nie rozumiała, ale potem uśmiechnęła się promiennie i zagadnęła mnie.
-          Cześć, Heidi. Co tutaj robisz?
-          Chciałam do ciebie zajść, zobaczyć jak się czujesz. A co ty tutaj robisz? W recepcji mówili, że wypisują cię dopiero jutro rano.
-          Widocznie nie zdążyli tego jeszcze zapisać, ale wypuszczają mnie wcześniej.- uśmiechnęłam się wyraźnie uradowana, ale ja widziałam, że ona coś kręci
-          To świetnie!
Uściskałam ją i wtedy to poczułam. Wraz z zetknięciem się jej skóry z moją poczułam zimno, ciemność, coś co wyobrażam sobie jako zło. Odskoczyłam od niej, zupełnie się tego nie spodziewałam.
-          Wszystko w porządku? – zapytała mnie wyraźnie zaniepokojona
-          Tak, po prostu prąd mnie kopnął. Przyłączali cię do jakiś elektrod czy co?
Uśmiechnęła się na to i wyraźnie jej ulżyło.
-          Hej, może pójdziemy razem do tego wesołego miasteczka? – zapytała
-          Nie, zanim tam pojadę mam jeszcze kilka spraw do załatwienia. Poza tym zajeżdżam jeszcze do Damona, a wiem, że za nim nie przepadasz.
Znowu zrobiła tą minę, którą na początku wywołał mój widok.
-          Tak, tak może będzie lepiej.

Uśmiechnęła się zdawkowo i odeszła. Odwróciłam się i spoglądałam w jej kierunku. Podeszła do recepcji i zaczęła coś mówić. Wszystko słyszałam dzięki wampirzemu słuchowi.
-          Wypisaliście mnie wcześniej. Polepszyło mi się, więc wypisaliście mnie wcześniej.
-          Wypisaliśmy cię wcześniej. – odpowiedziała zahipnotyzowana recepcjonistka
Córka pani szeryf podziękowała i odeszła.
Nie, to niemożliwe. Caroline Forbes została przemieniona w wampira.
Muszę znaleźć Damona.

Po przeszukaniu różnych stoisk z grami i budkami z jedzeniem w końcu znalazłam Damona… na podłodze, na korytarzu liceum Stefcia i jego dziewczynki.
-          Co robisz na ziemi ?
-          Właśnie… pobiła mnie dziewczyna. – wyciągnęłam w jego kierunku rękę i pomogłam mu wstać - Mamy problem . Katherine przemieniła Caroline w wampira.
-          Wiem. Widziałam się z nią w szpitalu, zahipnotyzowała recepcjonistkę, a później znalazłam pielęgniarkę z opatrunkiem na szyi, w sali w której ona spała.
-           Nasza Barbie może narobić kłopotów. Muszę znaleźć Elenę.
-          Pójdę po Stefana i jak go spotkam to zadzwonię do ciebie.
Już odchodził kiedy krzyknęłam:
-          Nie możesz jej zabić.
-          Muszę. To jedyny sposób, jej matka jest szeryfem ścigającym wampiry. Ona musi umrzeć.
-          Ale ty nie możesz jej zabić! Wiesz o tym. Po prostu nie możesz.
-          A to niby dlaczego ?
-          Błagam cię, nawet pięciolatek by to zrozumiał. Bo ona należy do kręgu osób o które Elena dba. Nie możesz jej zabić, bo i tak już wypadasz z tego kręgu. Nie chcesz tego, wiem, że nie chcesz, wiec nie zabijaj Caroline.
Popatrzyłam na niego błagalnym spojrzeniem, ale on nic nie odpowiedział . Po prostu odszedł.

Znalazłam Stefana przy jakimś kolesiu leżącym na ziemi. Podeszłam do nich szybko-wolnym, ludzkim krokiem.
-          Co się stało ?- zapytałam
-          Chłopak po prostu przeżył małą bójkę z Tylerem Lockwoodem. – odpowiedział mi Stefan
Wzięłam w dłonie twarz młodzieńca ii zmusiłam go żeby popatrzył mi w oczy.
-          Pójdziesz gdzieś i zrobisz cos z tym krwawieniem z nosa.
Natychmiast wstał i odszedł. Odwróciłam się do Stefana i zapytałam :
-          Znowu Tyler Lockwood ?
-          Yep. Damon zahipnotyzował tamtego kolesia żeby wdał się z nim w bójkę. Z tymi Lockwoodami jest coś stanowczo nie tak.
-          Brawo Sherlocku, ale teraz mamy ważniejszy problem.
-          Co się stało ?
-          Kojarzysz Barbie ? Przyjaciółkę Eleny ?
-          Caroline ?
-          Tak. Ona … Jest wampirem.
Zrobił wielkie oczy i otworzył ze zdziwienia usta. Już miał coś powiedzieć, ale mu przerwałam:
-          Nie teraz. Idziemy do klasy Alarica, tam wszystko obgadamy z Damonem i Eleną.

Starszy Salvatore i młoda Gilbertówna byli już na miejscu i czekali na nas. Stefan podszedł do stojącej koło okna Eleny i przytulił ją, a ja stanęłam obok Damona, który opierał się o biurko.
-          Jak do tego doszło ? – zapytał młodszy z braci
-          No cóż, nakarmiłem ją krwią, a Katherine ją zabiła. – odpowiedział starszy – A plus B równa się …
-           Ale dlaczego?- powiedział sobowtór
-          Bo Katherine to lubiąca manipulować, złośliwa dziwka.- odpowiedział jej Damon, na co ja w duchu wrzasnęłam z radości. Nareszcie to do niego dotarło!
-          I powiedziała: Czas rozpocząć grę ? Co to ma znaczyć?- dopytywał Stef
-          Że gra nieczysto. I chce, byśmy o tym wiedzieli.
-          Ale dlaczego Caroline?
-          Och , nie wiem , Eleno. Może Katherine lubi blondynki ?- wtrąciłam
-          Caroline pewnie odchodzi od zmysłów. Nie wie, co się z nią dzieje.
-          Raczej wie.
-          Błagam cię, Stef. Było poddawana mojemu wpływowi i Damona. Wie co jest grane i wie o nas. Natomiast Elenę zapewne bierze za Katherine lub odwrotnie.
-          Musimy ją znaleźć. – postanowił Salvatore
-          Yep i zabić. – odparł na to jego brat
-          Nie zabijecie Caroline.
-          W tym akurat momencie zgadzam się z naszym małym sobowtórkiem. Myślała, że to uzgodniliśmy, Damon.
-          Wie, kim jesteśmy. Stanowi kłopot. Musimy się jej pozbyć.
Elena przybliżyła się do Stefana, a ten objął ja opiekuńczo ramieniem, po czym powiedział:
-          Nie ma mowy, Damon.
-          Muszę wam przypominać tragiczną historyjkę dziewczyny imieniem Vicki Donovan? Akurat Caroline nie przetrwa jako wampirzyca. Jej matka poluje na wampiry. Dajcie spokój. Wszyscy wiemy, jak to się skończy, więc skoczmy do ostatniego rozdziału…
-          To nie wchodzi w grę, Damonie. – przerwała mu Gilbertówna
-          Nie ? – skierował pytanie do brata, na co tamten tylko westchnął i zwiesił głowę – Twoje milczenie jest ogłuszające, Stefan. – Elena spojrzała zaniepokojonym wzrokiem na swojego chłopaka – Czy to czasem nie w noc szkolnego festynu przebiłeś kołkiem Vicki? W tym mieście historia lubi się powtarzać. Wiesz, że mam rację.
Najmłodszy wampir wstał z parapetu na którym siedział i podszedł do swojego brata.
-          Nie zabijemy jej.
Stefan wyszedł, a za nim podążyła Elena.
-          Innego wyjścia nie ma.- rzucił jeszcze Damon, po czym on i ja także opuściliśmy salę. Udaliśmy się na poszukiwania Caroline.

Rozdzieliłam się z Damonem i już miałam ruszyć dalej kiedy poczułam zapach. Krew. Czułam krew. Pobiegłam w ludzkim tempie, ponieważ wokół pełno było ludzi. Kiedy dotarłam na miejsce po jednej stronie stał Damon, a po drugiej Stefan, Elena i Caroline, a na przyczepce leżało martwe ciało wyssane z krwi.
Pomiędzy Damonem, a Stefanem leżał kołek.  Odetchnęłam z ulgą. Widocznie młodszy Salvatore powstrzymał swojego brata.
Caroline zaczęła krzyczeć i odpychać Elenę.
-          Zostaw mnie! Zabiłaś mnie!
-          Nie, nie, Caroline. To nie byłam ja. Wiesz o tym. To była Katherine.
-          Nie! To dlaczego wygląda jak ty? I dlaczego… dlaczego mi to zrobiła?
-          Stefan, musimy zabrać ją do środka.
-          Już dobrze, Caroline. Chodź ze mną.
-          Ona zginie. To kwestia czasu.- powiedział Damon
-          Może i tak, ale nie dziś wieczorem. – odrzekł jego młodszy brat
-          Właśnie, że dziś.
Damon błyskawicznie chwycił leżący na ziemi kołek, ale Elena w ostatniej chwili stanęła przed Caroline i ochroniła ją własnym ciałem. Drewno zatrzymało się dwadzieścia centymetrów przed sercem sobowtóra.
-          Damon, to moja przyjaciółka.
Stałam sparaliżowana. Nie chciałam go zachęcam do zrobienia czegoś czego będzie żałował.
Wycofał kołek sprzed piersi dziewczyny i powiedział:
-          Będziesz winna temu, co się stanie.
Podeszłam do Damona i zabrałam mu kołek po czym ruszyłam za Stefanem i Caroline, żeby umyć nową wampirzycę z krwi, kiedy pojawiła się Bonnie.
-          Caroline ? Nie jesteś. To … niemożliwe.
Powiedziała po czy podeszła do dziewczyny i złapała ja za ramię. Wraz z wykonaniem tego gestu wyraz jej twarzy zmienił się z czystego zdumienia w rozpacz.
-          Bonnie ?- zapytała wampirzyca, ale  czarownica tylko pokręciła głową
-          O Boże! – mulatka podeszła do przyczepki i zobaczyła martwego chłopaka
-          Bonnie…- blondynka wpatrywał się tylko w swoją przyjaciółkę, ale Elena odwróciła ją i wraz ze mną oraz Stefanem, Caroline ruszyła do łazienki.
Młodszy Salvatore otworzył drzwi i skierował Forbes do łazienki, sam zaś chwycił jakiś papierowy ręcznik, namoczył go i zaczął wycierać krew z twarzy wampirzycy. Rzuciłam kołek w kąt pomieszczenia i zrobiłam to samo.
-          Ona mnie nienawidzi. Bonnie mnie nienawidzi.- powtarzała blondynka
-          Nie. Po prostu jest w szoku. Jak my wszyscy. – uspokajał ja Stefan
-          A co z Mattem? Co ja zrobię…- zaczęła łkać
-          Ciii… Wszystko po kolei. Zmyjmy krew. – powiedział Stefan, a ja tylko milczałam. Młodszy Salvatore jest lepszy w takich sytuacjach niż ja.
Caroline zaczęła wycierać ręce, nadal czyściłam jej twarz.
-          Jestem morderczynią. Potworem.
-          Posłuchaj. Targają tobą emocje. To normalna część przemiany. Przyrzekam.
Caroline spojrzała w lustro i zobaczyła występujące żyłki w okolicach oczu.
-          Co się dzieje z moją twarzą ?
Odrzuciła papierowy ręcznik, odwróciła się tyłem do lustra oraz zasłoniła twarz dłońmi.
-          To ohydne.
-          Caroline, spójrz na mnie. Caroline. Caroline! Spójrz na mnie! Spójrz na moją twarz. Ciii… Spójrz.- powiedział Salvatore
Wampirzyca odsłoniła twarz i popatrzyła najpierw na mnie, a potem na Stefana. Czułam, że mam wydłużone kły, a wokół oczu pojawiają się żyłki.
-          Widzisz to?- zapytał wampir, a Caroline skinęła głową- Kiedy czujesz napływającą krew, mówisz sobie, że musisz to przetrwać, że masz w sobie siłę. Tak. I nieważne jak przyjemnie jest się temu oddać, to musisz to zwalczyć.- blondynka zwiesiła głowę wciąż łkając-Obserwuj mnie. Tylko tak przetrwasz. Spróbuj.
Zaczęli razem głęboko oddychać i twarz wampirzycy wróciła do ludzkiego wyglądu.
-          Dobrze.- powiedział Stefan
-          Dlaczego Katherine mi to robi?
-          Nie wiem. Choć chciałbym wiedzieć.
Caroline opuszcza głowę ze zmartwioną miną.
-          Obiecuję, że nie pozwolę cię skrzywdzić. Chodź do mnie.- mówi Stefan i przytula opiekuńczo Caroline, a ona cicho łka w jego ramię
Stoję tam i patrzę na nich.
Stefan zawsze był taki opiekuńczy. Zawsze troszczył się o innych.
Mystic Falls, 1862 r.

Przed niedawno odnowioną rezydencją zatrzymuje się powóz. Woźnica zatrzymał dwa, silne wierzchowce aby ludzie mogli wyjść z karocy. Pierwszy stawia stopę na ziemi służący. Jest on w średnim wieku, elegancko ubrany z przyprószonymi siwizną włosami. Mężczyzna stawia przed wyjść z powozu małe stopnie, a następnie podaje rękę młodej kobiecie, która jest najwyraźniej jego panią. Młoda kobieta z gracją wysiada z karocy i nakazuje swojemu słudze, aby ten zajął się bagażem podręcznym.

Za drzewem stoi młodzieniec, który z zaciekawieniem przypatruje się nowoprzybyłej. Piętnastoletni Stefan Salvatore gani się w myślach: „Doprawdy, wiem, iż nie powinien przypatrywać się tej niewieście, ale jest tak czarująca … Nie! To w żadnym stopniu nie usprawiedliwia mojego zachowania!”

Mimo to nie odchodzi. W Mystic Falls rzadko się coś dzieje, a tych, którzy tu mieszkają chłopak zna od urodzenia. „Do diaska!” – myśli – „Albo stąd odejdę, albo muszę się przywitać. Nie wypada tak podglądać młodej damy. Ojciec surowo by mnie za to zganił.”

I już miał odejść kiedy zauważył, że panienka ma za długą suknie i z pewnością nie zauważyła korzenia drzewa, które stoi jej na drodze. W samą porę znalazł się przy niej i złapał, chroniąc tym samym przed nieuniknionym wypadkiem.

-         Nic pani nie jest?- zapytał

-         Dzięki tobie. – uśmiechnęła się nieznajoma

Młodzieniec pomógł panience prosto ustać i przedstawił się:

-         Nazywam się Stefan Salvatore, droga pani.

-         Proszę, mów mi Heidi, Adelheid Santino.

W ten oto sposób się poznali. Młody Salvatore nie wiedział jednak, że jego nowa znajoma wszystko już zaplanowała. Kiedy usłyszała bicie serca Stefana, postanowiła udać upadek, aby tamten mógł ją złapać, a ona w ramach podzięki zaprosi go do swojego nowego domu, gdzie młodzieniec opowie jej wszystko o mieszkańcach Mystic Falls.
Tak, panna Santino dobrze sobie wszystko obmyśliła. Jednak młodzieniec zauroczył ją. Był taki miły, szczery i prawdziwy w chęci niesienia pomocy. Wzbudził w niej pozytywne uczucia, a takowe  żywiła do nielicznych.
 Dlatego mi się spodobał i choć czasami bywa aż za bardzo sztywny, to w najgorszych chwilach będzie cię wspierał.
Z rozmyślań wyrwał mnie pewien hałas. Damon. Wył z bólu. Spojrzałam na Stefana, nic nie słyszał, za bardzo skupiał się na Caroline.
-          Zaraz przyjdę. – powiedziałam i w natychmiastowym tempie wyszłam z łazienki
Po chwili byłam już przed budynkiem. Damon leżał na ziemi i zwijał się z bólu, a czarownica Bennet używała nad nim swoich mocy.
-          Bonnie, to nie jego wina.
-          Wszystko to co się zdarzyło to jego wina, Eleno.
-          Bonnie, co robisz ?
W stronę Damona kierowała się strużka wody, która zaczęła płonąć.
-          Bonnie, przestań. Bonnie, przestań !- krzyczała Elena, ale czarownica pozostawała nieugięta
-          Nie ! – wrzasnęłam i wtedy popełniłam ogromny błąd
 Wiedźma odwróciła się w moją stronę i zamknęła mnie w ognistym kręgu. W tym momencie płomienie dotarły już do Damona i zaczął się palić. Dramatycznymi ruchami próbował zdusić ogień, ale mu się to nie udawało.

-          Nie ! – ponownie krzyknęłam i próbowałam przeskoczyć ognisty krąg wokół mnie, ale wtedy płomienie buchnęły wyżej
-          Przestań! Zabijesz go! Bonnie ! – Elena skoczyła na swoją przyjaciółkę, kiedy czarownica została wybita z transu, ogień zgasł
Podbiegłam w stronę Damona i zgasiłam ostatnie płomyki, po czym przytuliłam się do niego mocno tak jakbym już nigdy miała nie puścić.