środa, 30 września 2015

Porwanie

„Nie odkładaj na jutro tego, co trzeba zniszczyć dziś.” 
                                                   - Harlan Coben

3x03
Noc była jeszcze młoda dla licealistów z Mystic Falls. Mimo późnej godziny nikt nie przejmował się głośną muzyką, gdyż na odludziu, obok jeziora, nie było żadnego dorosłego chcącego zrujnować młodzieży zabawę. Zdecydowana większość wywijała swe rozgrzane ciała na piaszczystym parkiecie, toteż żaden z imprezowiczów nie zawracał sobie głowy grupką przyjaciół stojącą na uboczu, nieco bliżej linii drzew. To było im bardzo na rękę, albowiem po raz pierwszy od dawna mogli się cieszyć swoim towarzystwem. Elena, Matt, Bonnie oraz organizatorka przyjęcia Caroline wesoło gawędzili, popijając już nie tak chłodne piwo z plastikowych kubeczków. Żartowali, za wszelką cenę unikając tematu śmierci dwójki z ich przyjaciół. Mimo wciąż wiszącego nad nimi widma wydarzeń sprzed ponad dwóch miesięcy, dobrze się bawili. Bonnie najmocniej radowało zjednoczenie z bliskimi, to ona najbardziej się od nich udsunęła, desperacko próbując znaleźć sposób na wskrzeszenie Adelheid. Teraz w końcu miała chwilę wytchnienia. Właśnie zakrztusiła się łykiem trunku, podczas opowiadanego przez Matta żartu. Mulatka szturchnęła blondyna łokciem, podczas gdy reszta zaśmiewała się z tego, że się trochę oblała.
-          Tobie już chyba wystarczy, Bonnie! – doleciał do uch wampira rozbawiony głos Gilbertówny. Czarnowłosy młodzieniec, ukrywał się między drzewami, całkowicie nie zauważony przez grupkę. Damon uśmiechnął się pod nosem.
Ciekawe – pomyślał Salvatore – czy byliby tacy rozbawieni, gdyby wiedzieli, że są obserwowani ?

Tymczasem znudzona Santino nie miała co ze sobą zrobić. Postanowiła, że nie będzie nawiedzać Bonnie na imprezie, należało jej się trochę spokoju. A skoro czarownica była jedyną osobą będącą w stanie zobaczyć Heidi, umarła nie miała zbyt wielu innych opcji na zabicie czasu. Postanowiła zrobić to co, od swojej śmierci robiła codziennie. W chwili, kiedy Bennetówna już smacznie spała, ona wymykała się z domu i szła do pensjonatu Salvatorów. Będąc tam Santino przyglądała się drzemiącemu Damonowi lub obserwowała jak to z kolei on ulatniał się z budynku na jedną ze swoich nocnych eskapad.
Tym razem czekał ją jednak zawód, ponieważ domiszcze stało całkowicie puste. Rudowłosa po kilka razy sprawdziła wszystkie pokoje, ale nigdzie nie było widać ni jednej żywej lub nieżywej duszy. Wydało jej się to dziwne, co prawda domyśliła się, że Gilbertówna zapewne wyszła na imprezę Caroline, ale Stefan ? Mało prawdopodobne, aby zostawił swego brata samego, no i właśnie, gdzie jest sam Damon ? Wtem wpadła na pomysł, iż może młodszy Salvatore zamknął bruneta w piwnicy. W końcu niebieskooki wampir nie był bez skazy. Ciągle odstawiał jakieś numery, było tylko kwestią czasu, kiedy Stefan się o tym dowie. Jak pomyślała tak też zrobiła i od razu udała się na dół, już w progu doszły do niej jakieś odgłosy. Z całą pewnością ktoś był tam zamknięty.
-          Damon ? – zawołała, jakby na chwilę zapomniawszy, iż nie może jej usłyszeć. Stawiała pewnie kolejne kroki po drewnianych stopniach. Gdy jej stopy dotknęły już betonowej podłogi, odruchowo wyciągnęła rękę, by zapalić światło, jednak jej dłoń przeleciała przez kamienną ścianę. – Świetnie – burknęła pod nosem, po czym szła dalej w ciemności, zmierzając do coraz głośniejszych odgłosów łomotania.
Przesuwając po omacku ręką po zimnej ścianie powoli podążała naprzód. Starała się jak mogła, wytężając wzrok, ale brak żadnych okien powodował wręcz egipskie ciemności. W końcu jej dłoń natknęła się na coś innego. Pod opuszkami poczuła metalowe drzwi, a hałas. ku jej zdziwieniu, ucichł. Zaciekawiona ustała na palcach, by zajrzeć do środka przez szparę częściowo przysłoniętą kratami. Już nachylała się do środka, gdy wtem ku jej twarzy ruszyła czyjaś dłoń. Nim Heidi zdążyła zareagować, ręka ochwyciła jej rude loki. Santino odskoczyła przestraszona, głośno wciągając powietrze.
-          Kto tam jest ?! – wykrzyknął Stefan. Santino nie mogła uwierzyć, czyżby ją zobaczył?
-          Stefan ? – zapytała, ale on już jej nie słyszał. Co raz ponawiał swoje pytanie, lecz nie dostał żadnej odpowiedzi, gdyż nie mógł już dojrzeć ani usłyszeć umarłej.
Damon musiał go tu zamknąć –pomyślała Santino. –Muszę znaleźć Bonnie. Musimy go powstrzymać nim zrobi coś głupiego!
Wybiegła z pomieszczenia, zostawiając Salvatora samego. Wciąż krzyczał i dopytywał kim jest odwiedzająca go osoba, a w jego dłoni nadal spoczywało kilka rudych kosmyków.

W tym samym czasie imprezowanie trwało w najlepsze. Co młodsze osoby już się wykruszyły, ale zdecydowana większość nadal się świetnie bawiła. Chłopcy pod wpływem alkoholu wypowiadali niestworzone historie, zapowiadali plany, które miały szybko przejść w zapomnienie wraz z porannym uczuciem kaca. Dziewczęta wcale nie pozostawały w tyle. Wlewały w siebie kolejne trunki, rozgrzewając przy tym ciała, co powodowało coraz śmielsze ruchy w stronę płci przeciwnej.
Choć Bonnie nie wypiła aż tak wiele, to jednak ilość kubeczków wystarczyła, by przyprawić ją o lekką dezorientacje. Po znalezieniu stoliczków z przekąskami, miała niemały problem z odnalezieniem przyjaciół. Zapuściła się nieco głębiej w las, jednak doszła do wniosku, że to jednak nie ten kierunek. Postanowiła zawrócić, lecz wtem usłyszała za sobą odgłos łamanej gałązki. Natychmiast się odwróciła, ale nikogo nie dostrzegła. Przestraszona ruszyła czym prędzej do przodu, ale niespodziewanie na coś wpadła. Z impetem wylądowałaby na ziemi, lecz to coś, a raczej ktoś chwycił ją w połowie drogi.
-          Witaj, Bonnie – powiedział przymilnie Damon, odsłaniając w uśmiechu rządek równych, śnieżnobiałych zębów. – Co ty tu robisz ? Niebezpiecznie jest pałętać się samej po lesie.
-          Raczej co ty tu robisz. – Bennetówna wściekle wyrywała ramię z uścisku Salvatora. Mimo zamroczenia umysłu alkoholem pozostała wobec niego podejrzliwa i miała ku temu powody. – Elena mówiła, że zostałeś w pensjonacie ze Stefanem.
-          Przestarzała informacja – odparł wampir, wzruszając przy tym ramionami. – Stef, postanowił dać mi trochę przestrzeni.
Do czarownicy niezbyt przemawiała ta historia. Cofnęła się kilka kroków do tyłu chcąc oddalić się jak najdalej od bruneta. Z daleka czuć od niego było alkohol i mulatka była pewna, iż wypił znacznie więcej niż ona, a dobrze wiedziała, że wypity Damon to nie to samo co łagodny Damon.
-          Ale ty w to nie wierzysz, prawda ? – zapytał niebieskooki z ironicznym wyrazem twarzy, postępując kolejne kroki za Bennetówną. – Nie. Ty wiesz, po co tu jestem.– Salvatore roześmiał się maniakalnie, po czym wnet zamilkł. Jego twarz diametralnie się zmieniła, ukazując oblicze demona. Z wampirzą siłą i prędkością przybił dziewczynę do najbliższego drzewa. – Sprowadź ją z powrotem, Bonnie!
Czarownica nie dała się jednak zaskoczyć. Szybko przeprowadziła kontratak poprzez zaklęcie wywołujące u wampirów tętniaka. Żyły w głowie Damona pękały za każdym razem, gdy się na nowo wyleczyły, powodując obezwładniający ból. Brunet padł na ziemię z krzykiem.
-          Nie ma sposobu! – wykrzyknęła Bennett - Myślisz, że nie sprowadziłabym ich, gdybym mogła ? Tylera i Heidi ? Myślisz, że nie szukałam zaklęć, uroków, rytuałów ?
-          Bonnie ? – Z nikąd przed nimi pojawiła się Gilbertówna. Stała rozkojarzona, nie mogąc uwierzyć własnym oczom. Rozproszona Bennett, uwolniła Damona spod mocy zaklęcia. Ten szybko podniósł się z ziemi i chwycił Elenę w pasie, po czym zniknął, rozpływając się w ciemnej nocy.

***
No i jak tam ? Szczerze się przyznam, że rozdział był pisany nieco w pośpiechu. Zupełnie się jeszcze nie ogarnęłam po wakacjach i jakoś wcale nie mogę sobie znaleźć czasu x)
Ogólnie to nawet mi się podoba, a co wy sądzicie ? ;)
Jak myślicie, co wyniknie ze sceny w piwnicy ? Czyżby Stefek miał się dowiedzieć o Heidi ?
A Damon? Co sądzicie o jego całym zachowaniu i porwaniu Eleny ? Jakieś domysły jak to się rozwinie ?
Zapraszam do komentowania, a do was zajrzę dopiero gdzieś w okolicach weekendu.
Widzimy się 30.10. ;)
Przesyłam całuski, Wasza Lenena ;*