sobota, 31 października 2015

Rude kosmyki

                    „Na początku jest tajemnica, na końcu potwierdzenie(...)”  
                                                                               - Nicholas Sparks

3x04
Wszystko spowijał mrok. Widoczność była niemożliwie niska, co jednak nie sprawiało problemu Adelheid. Dziewczyna mknęła przed siebie, przenikając przez jakiekolwiek przeszkody. „W końcu jakiś plus mojej śmierci.”- pomyślała.
Musiała się śpieszyć, liczyła się każda minuta. Biegnąc, rozmyślała nad tym co zobaczyła. Nie mogła uwierzyć, iż Damon zamknął Stefana w piwnicy. Wiedziała, że nie było z nim najlepiej, jednak nie podejrzewała, by jego stan był na tyle zły. Choć to byłoby dla niej wielkim ciosem, łudziła się, iż w końcu przejdzie nad jej śmiercią do porządku dziennego. Obserwowała jego poczynania, jak każdej nocy upijał się i wysysał krew z niewinnych ludzi i sądziła, że tak musi być. Musi to przetrawić, a później będzie tylko lepiej. Jednak tygodnie mijały, a jego zachowanie nie ulegało poprawie, a teraz jeszcze to.
Oby coś się zmieniło, bo jeśli nie znajdziemy z Bonnie sposobu na wskrzeszenie mnie, z Damonem będzie ciężko.

Bonnie krążyła po lesie. Od godziny bezskutecznie nawoływała Damona i Elenę, ale nic nie wskazywało na to, że nagle wpadnie na którekolwiek z nich. Zaczynała naprawdę się niepokoić. Nie miała pojęcia, co planuje Salvatore ani do czego jest zdolny. Jednak Bennett wiedziała jedno, miała się czym martwić, zważając na jego obecny stan.
Czarownica przystanęła, wyczerpana poszukiwaniami. Postanowiła chwilkę odpocząć pod jednym z drzew. Odsunęła na bok, kilka szyszek i usiadła, opierając się o pień. Wypuściła głośno powietrze. W głowie kołatało jej się wciąż to samo pytanie: co dalej? Nie miała pojęcia gdzie jest, odeszła tak daleko, że już od dawna nie słyszała muzyki ani nie widziała świateł imprezy. Była zmęczona poszukiwaniami, ale mimo to chciała działać dalej. Problem  polegał na tym, iż nie mogła wymyśleć na czym te działania mogłyby polegać.
Gdy zaczęła się już pogrążać w tych ponurych rozważaniach usłyszała głos tuż za sobą:
-          Czemu leniuchujesz ?- zapytała Heidi, zblazowanym tonem. Zmarła opierała się nonszalancko o drzewo, spoglądając z góry na czarownicę.
-          Co tutaj robisz ? – zapytała szczerze zdziwiona, ale także uradowana Bonnie. Pojawienie się rudowłosej dawały jej pewne nadzieje. Jako duch nie męczyła się, mogła się sprawniej poruszać, a tym samym odnalezienie Damona i Eleny stawało się bardziej realnym celem. Jednak już po chwili Santino uśmierciła jej nowonarodzony entuzjazm.
-          Wystąpiły pewne komplikacje… - odparła umarła, po czym przykucnęła naprzeciwko czarownicy i opowiedziała jej o tym, co zastała w pensjonacie, po czym mulatka uraczyła ją historią o pojawieniu się i ucieczce starszego Salvatora.
-          Trzeba go odnaleźć – podsumowała Adelheid – i chyba nawet wiem jak.

Po ciemnym lesie niosły się odgłosy szarpaniny. Elena nie ustawała w swym oporze wobec wampira. Cały czas się wyrywała, pragnąc oswobodzenia, jednak bez żadnych skutków. Damon ciągnął ja dalej w las, niewiele robiąc sobie z jej wysiłków. Nie mógł przestać obsesyjnie myśleć o Bonnie. Ona musiała znać fortel na wskrzeszenie Heidi, po prostu musiała. Salvatore nie przyjmował innej wersji do wiadomości. Na pewno był sposób, a Bonnie o nim wiedziała. Trzeba ją jedynie odpowiednio zmotywować. Odwrócił się za siebie i spojrzał, na wciąż wierzgającą Gilbertównę. Chyba właśnie znalazł na to sposób.
-          Możesz przestać? – zapytał podenerwowanym tonem, przyciągając dziewczynę szarpnięciem do siebie. Przez chwilę mierzyli się spojrzeniami, czekając aż któreś z nich ulegnie, jednak to nie nastąpiło.
-          Dokąd mnie zabierasz? – wycedziła przez zaciśnięte zęby Gilbertówna, ale Damon nie raczył udzielić jej odpowiedzi. Przejechał po jej twarzy spojrzeniem, po czym odwrócił się i ruszył przed siebie, dalej ciągnąc za sobą dziewczynę.

Tymczasem Bonnie i Heidi doszły już do pensjonatu Salvatorów. Po drodze Santino wytłumaczyła Bennetównie swój prosty plan. Muszą jedynie znaleźć jakiś przedmiot należący do Damona oraz mapę Mystic Falls. Następnie rzucą czar lokalizacyjny, aby namierzyć Salvatora i tym samym uratować Elenę. Jednak już w chwili kiedy przekroczyły próg domu, cos je rozproszyło. Doszły do nich niepokojące dźwięki, płynące z piwnicy. Bennetówna zamarła.
-          Stefan… - wyszeptała, po czym szybko pobiegła na dół, by uwolnić przyjaciela.
Adelheid ruszyła tuż za nią. Bennetówna ruszyła korytarzem, a następnie skręciła w malutki korytarzyk i mocno pchnęła metalowe drzwi. Wymacała ręką pstryczek od światła i nim Santino zdążyła zauważyć czarownica była już na dole, dobijając się do drzwi celi.
-          Bonnie! – wykrzyknął Stefan, łapiąc za kraty przysłaniające małe okienko.
-          Dasz radę się wydostać ? – zapytała czarownica, odchodząc krok do tyłu, by widzieć przyjaciela. Salvatore pokręcił głową.
-          Damon wstrzyknął mi werbenę. Jestem zbyt słaby, aby wyważyć drzwi i nie wiem gdzie jest klucz.
-          Nic nie szkodzi – odparła Bennett uśmiechając się przy tym tajemniczo. – Odsuń się – poleciła, po czym uniosła dłonie na wysokość klatki piersiowej. Zamknęła oczy, jej czoło zmarszczyło się w skupieniu, a przez ciało przeszedł energetyczny dreszcz.  – Vatos! – wykrzyknęła, prostując jednocześnie ręce. W tym samym momencie drzwi wypadły z zawiasów i pod wpływem zaklęcia uderzyły w przeciwległą ścianę. Stefan wyjrzał przez próg i spojrzał z podziwem na wiedźmę.
-          No dalej, chyba nie chcesz tu siedzieć cały dzień? – powiedziała z uśmiechem mulatka, na co wampir również uniósł kąciki ust, opuszczając przy tym swoją celę.

-          Czego dokładnie szukamy? – zapytał Salvatore.
Stali już na górze, w sypialni Damona i prowadzili swoje poszukiwania, przedmiotów potrzebnych do zaklęcia. Jednak nie było to takie proste, w pokoju panował okropny bałagan. Niedopowiedzeniem stulecia byłoby powiedzieć, iż w ostatnich czasach starszy z braci nie za bardzo zawracał sobie głowę sprzątaniem. Sypialnia wyglądała jak po przejściu huraganu. Kominek był ubrudzony sadzą, a ze środka wysypywał się węgiel. Większość szafek była pootwierana na oścież, a zawartość rozrzucona. Nie brakowało też brudnych ubrań zagracających podłogę, nie wspominając o licznych uszkodzeniach. Wiele mebli miało zadrapania na szlachetnym drewnie, szuflady leżały roztrzaskane, a drzwi szafy sterczały wyrwane z zawiasów. Na pościeli widoczne były ślady zaschniętej krwi, należącej do ofiar Damona. Podłoga lepiła się od rozlanych trunków, Bonnie musiała nieźle uważać, by nie wdepnąć w szkło z rozbitych butelek.
-          Czegoś co należy do Damona. Poza tym będzie nam potrzebna mapa Mystic Falls – odparła szatynka, omijając pozostałości jednej z szafek i kierując się w stronę stosu porozrzucanych papierów.
-          Nie możemy chwycić czegokolwiek i rzucić tego czaru? – Stefan podniósł jedną z czarnych koszulek Damona, po czym pokazał ją Bennetównie. Ona jednak pokręciła głową i powróciła do przeglądania papierzysk.
-          Nie, to musi być coś, co ma dla niego znaczenie emocjonalne, z czym czuje się związany. W innym wypadku czar nie zadziała lub będzie bardzo niedokładny. Nie wiesz jaka rzecz mogłaby być ważna dla Damona?
-          Nie mam pojęcia. Jedyne co mi przychodzi na myśl to jego samochód, ale zgaduję, że jest za duży do zaklęcia.
Stefan uśmiechnął się smutno. Bardzo zależało mu na czasie. Wiedział, iż z jego bratem musi być naprawdę źle, gorzej niż którekolwiek z nich podejrzewało. Nie chciał narażać Eleny na jego towarzystwo ani minuty dłużej niż to konieczne. Wpędzało go to w niezwykłą irytację. Jak może nie znać na tyle dobrze własnego brata? Nie wie jak się czuje, jak przeżywa śmierć przyjaciółki, nie wiem nawet czy ma jakąś drogą mu rzecz! Damon zawsze był skryty, a wraz z jego przemianą w wampira wyostrzyło to się. Nigdy się sobie nie zwierzali, ale po zmianie jego brat dostał wręcz obsesji na punkcie swojej prywatności. Sądził, że im mniej ktoś o nim wie, tym lepiej. Nawet jeśli tym kimś był Stefan.
-          Wiesz kto mógłby wiedzieć, czego szukać? – zapytał wampir. – Heidi.
Bonnie spojrzała odruchowo, na stojącą nieopodal Santino. Rudowłosa wzruszyła ramionami. Razem z nimi poszukiwała cennych pamiątek, ale jej jeszcze trudniej było przedrzeć się przez bałagan. Przez swoje niematerialne ciało nie mogła niczego podnieść, więc jedynie obserwowała czy z wierzchu nie leży coś cennego.
-          Czasami odnosiłem wrażenie, że oni naprawdę są razem, ale bez bycia razem, wiesz o co mi chodzi? Po prostu tak dobrze się dogadywali, zawsze było im trudno się rozstawać i za każdym razem jeszcze bardziej się cieszyli, że są zjednoczeni. Nie chętnie to przyznaję, ale Heidi znała Damona lepiej niż ja. Naprawdę by się nam teraz przydała. - Santino podniosła wzrok znad oglądanych właśnie papierów. Zmarszczyła brwi w zastanowieniu. Coś jej tu nie pasowało.
-          Zapytaj go dlaczego tyle o mnie mówi – nakazała Bennetównie. Bonie posłała jej pytające spojrzenie, nie wiedząc o co rudowłosej chodzi. – Zrób to. – Czarownica przewróciła oczami, ale posłusznie wykonała polecenie.
-          Stefan… - szatyn podniósł wzrok na mulatkę. – Um… Dlaczego tak nagle zacząłeś mówić o Heidi ? – Wampir westchnął ciężko i przeczesał dłonią włosy. Wyprostował się i podszedł do dziewczyny.
-          Miałem ci nie mówić dopóki nie odnajdziemy Eleny, nie chciałem cię rozpraszać – zaczął Salvatore. – Ktoś przyszedł przed tobą do pensjonatu. Zszedł na dół, do piwnicy. Nie wiem kto to był, mignął mi tylko przez chwilę, a potem od razu zniknął. Jakby rozpłynął się w powietrzu. – Heidi przysłuchiwała się temu z pewną obawą. Stefan rzeczywiście ją wtedy przestraszył, ale nie wiedziała, że takie emocje zadziałają na tyle silnie, by uczynić ją materialną. Czyżby się czegoś domyślał? – Na początku myślałem, że to tylko jakiś włamywacz, jednak to niemożliwe, by człowiek tak szybko uciekł. Potem zacząłem się zastanawiać czy to nie ktoś z mojej przeszłości albo Damona. Ktoś kto chciałby nam zaszkodzić, może jakiś poplecznik Klausa? Ale potem zobaczyłem w swojej dłoni to i zacząłem myśleć o Heidi. - Stefan wyciągnął z kieszeni pukiel rudych włosów, po czym pokazał go Bonnie, a ta zastygła ze zdziwienia. Dotknęła kosmyków z niedowierzeniem. Uniosła wzrok na Santino, nie wiedząc, co robić dalej.
***
Cześć ;) Od razu chcę przeprosić za tę małą obsuwę :c Niestety prawie cały piątek nie było mnie w domu, a jak już wróciłam to zdążyłam tylko posprzątać i wpadł do mnie mój gość Halloweenowy, a przy nim nie miałam nawet sposobności, żeby wstawić rozdział, a co dopiero go sprawdzić i poprawić. Także bardzo przepraszam :(
A co do rozdziału, co myślicie? 
Na jaki pomysł wpadł Damon i co chce zrobić z Eleną? 
Czy Bonnie, Heidi i Stefan znajdą zaginionych na czas?
I wreszcie: czy Stefan dowie się prawdy o Adelheid?
Czekam na wasze rozkminy i do zobaczenia 30.11. 
(tym razem naprawdę, obiecuję).
Dajcie mi również znać czy wy też obchodzicie Halloween ;)
Wszystkiego strasznego v--v
Love, Lenena ;*