„Dla niego jej zabicie to dylemat moralny rangi wyboru krawata.”- Harlan Coben
Około tysiąc lat wcześniej, dzisiejsze Mystic Falls
Wysoki mężczyzna
przedzierał się przez gęste zarośla. Nie zwalniał nawet na chwilę, choć
dostrzegał, że idąca za nim dziewczyna ma dużo większe kłopoty z przemieszczaniem
się.
Sam nie wiedział czemu
się zgodził na tę wyprawę. Przed zachodem słońca muszą wyruszyć, jeśli ich plan
ucieczki z wioski ma się udać, jednak rudowłosa wciąż narzekała, iż wpierw musi się
najeść.
Uparte stworzenie-
pomyślał Niklaus i z zirytowanym westchnięciem zatrzymał się, by zaczekać na
Adelheid. Po chwili dziewczyna dołączyła
do niego, jednak nie zwolniła ni kroku dostrzegając stojącego Pierwotnego, a
wręcz przyśpieszyła, mijając go. Mikaelson wykrzywił usta w wyrazie
niezadowolenia. Czasami miał serdecznie dość tej małej. Chwycił ją nieco zbyt
mocno za ramię, lecz ona w mgnieniu oka wyrwała się. Ustali naprzeciw siebie.
Ona z wyrazem czystej nienawiści na twarzy, on z diabelskim uśmiechem.
-
Nie musiałeś na mnie czekać – oświadczyła dumnie rudowłosa.
A więc to o to chodziło tym razem- pomyślał Niklaus i prychnął
śmiechem, na co Heidi rzuciła mu jedne ze swych zabójczych spojrzeń i ruszyła dalej
butnym krokiem. Oddaliła się już kawałek, kiedy z znikąd pojawił się przed nią
Klaus.
-
Wprost przeciwnie, moja droga. Musiałem – powiedział, a chochliki w jego
oczach zamigotały. Odwrócił się od niej zamaszyście, po czym ruszył dalej. –
Pośpieszmy się. Moje rodzeństwo zapewne już nas wypatruje.
-
Więc gdzie jest ta wioska, o której mówiłeś ? Jestem głodna.
-
Cierpliwości. Jeszcze chwila i dojdziemy do celu, kochana.
Mystic Falls, teraźniejszość
-
Któż by pomyślał ? – Uśmiechnął się zadziornie Niklaus
– Odnalazłem sobowtóra, mam również kamień księżycowy oraz wszystko co jest mi
potrzebne do złamania klątwy i kogo spotykam na swej drodze ? Mój eksperyment…
- powiedział przeciągając głoski.
-
Jakoś nigdy nie lubiłam tej nazwy – odparłam, krzywiąc
się. Patrzyłam mu prosto w oczy. Przy Klausie nie można okazywać strachu czy
jakiejkolwiek innej słabości.
-
Jak zawsze zadziorna – odparł ze śmiechem, który mógłby
uwieść nie jedną dziewczynę. – Dziwi mnie twój pobyt tutaj, kochana. To małe
miasto, na pewno słyszałaś o sobowtórze.
-
A skoro jest tu sobowtór, musisz być również ty –
dokończyłam za niego. – Cóż… Może już znudziło mi się ukrywanie ?
-
I zapragnęłaś śmierci ? – Roześmiałam się szczerze na
te słowa.
-
Klaus, oboje wiemy, że nie byłbyś dla mnie tak łaskawy.
– Przybliżyłam się nieco, uśmiechnęłam filuternie i pogłaskałam go dłonią po
policzku, a kciukiem zahaczyłam o usta. – Może przyjechałam, by być twoim
sojusznikiem ?
Pierwotny roześmiał się i spuścił
głowę, a gdy ją podniósł dostrzegłam, iż jego oczy zalały się czerwienią, usta
wykrzywił w krzywym uśmiechu, a na twarz wystąpiły mu żyłki, biegnące od oczodołów.
Chwycił me ramiona i z nadludzką szybkością przeniósł nas w pobliski zaułek.
Przygniótł mnie całym swym ciężarem do ściany budynku, po czym nachylił się do
mojego ucha.
-
Myślisz, że możesz sobie ze mną pogrywać ? Och,
skarbie… – wyszeptał spokojnym, ale jednocześnie budzącym grozę tonem. –
Myślisz, że nie wiedziałem, że tu jesteś ? Myślisz, że Katerina nie powiedziała
mi, po której stronie stoisz ? Czy aż tak zgłupiałaś przez te lata? – Uderzył
mną o ścianę, jednak ja jedynie zagryzłam usta, by nie jęknąć i wciąż patrzyłam
mu prosto w te zimne, szare oczy.
-
Byłam dość mądra, by trzymać się od ciebie z daleka –
wychrypiałam pogardliwie. – Ale teraz mam zamiar cię pokonać.
Wampir zaśmiał się z wyższością.
Chwycił mnie jedną ręką za gardło i uniósł do góry z wyrazem dzikiej
satysfakcji na twarzy. Sięgnęłam dłońmi do jego palców, by rozluźnić uścisk,
ale to nic nie dało. Dusiłam się.
-
Jesteś dla mnie niczym – wysyczał, po czym mnie puścił.
Opadłam na zimną podłogę, krztusząc się, ale gdy podniosłam już głowę, zniknął.
Pół godziny po zajściu przed
Mystic Grill byłam już u Bonnie. Jako, że zrezygnowałam z wpadnięcia na
szklaneczkę burbonu do baru to po drodze napadłam na idącego wyludnioną ścieżką
młodzieńca. Jednak zdołałam się powstrzymać i nie osuszyłam go do końca, przez
co wciąż byłam głodna. W uszach szumiało mi od płynącej w żyłach szatynki krwi.
Próbowałam się skupić, ale co chwila przerywałam opowiadanie o tym, co
powiedział nam Elijah, by popatrzeć na lekko drgającą tętnicę na szyi Bennetówny.
-
Heidi ! – dziewczyna po raz kolejny wyrwała mnie z
transu. Przeniosłam lekko zamglony wzrok na jej twarz. – Co to dla nas oznacza
? Musimy zabić Klausa podczas trwania rytuału ?
-
Niestety tak. Podnosimy poprzeczkę, Bennet. –
uśmiechnęłam się do niej zawadiacko. – Jeżeli Klaus załatwi sobie jakieś
wsparcie to się nim zajmę, ty musisz się skupić na zaklęciu. Początkowo czerp
moc z naszej więzi, później dołączę do ciebie i razem go wykończymy.
-
Więc kiedy zaczynamy ?
-
Najlepiej byłoby zaczekać, aż do momentu osłabienia
Klausa, jednak wtedy naraziłybyśmy życie Eleny – powiedziałam, po czym
sięgnęłam po jedną z kartek wystających z księgi. Chwyciłam także ołówek leżący
nieopodal na stoliku i nakreśliłam trzy styczne do siebie koła.- W każdym z
okręgów będzie się znajdować ofiara. Wilkołak, wampir i sobowtór. Natomiast
naprzeciw nich – wskazałam na odpowiednie miejsce na rysunku – wiedźma pozyska
moc z pełni księżyca. Oznacza to, iż możemy wkroczyć dopiero gdy księżyc znajdzie
się w odpowiedniej fazie. Na początku składania ofiar. Na pierwszy ogień
pójdzie wilkołak, potem wampir, a na koniec oczywiście doppelgänger. Klaus zabije każde z nich, a czarownica użyje krwi pierwszej
dwójki do kontynuacji czaru, gdy Pierwotny osuszy sobowtóra zacznie się jego
przemiana… – Wytłumaczyłam, po czym westchnęłam ciężko. – Ale do tego nie
dopuścimy.
Niklaus przyglądał się z lubością rudowłosej. Dostrzegał za każdym
razem coraz wyraźniej, iż zabijanie sprawia tej dziewczynie niezwykłą radość. Była
wtedy pełna agresji i dziwnej, zwierzęcej gracji. Właśnie powaliła na ziemię
kolejnego rosłego mężczyznę. Z wampirzą prędkością usiadła na nim okrakiem i
wbiła ostre kły w pulsującą tętnicę.
Jednak zdarzały się momenty, kiedy okazywał nią szczere
zainteresowanie. Intrygowała go, może nawet pociągała. „Mój drogi, kochany
eksperymencie…”- mówił wtedy, a ona za każdym razem krzywiła się na to
określenie.
Lecz nawet biorąc to wszystko pod uwagę, Niklaus nigdy nie zaproponował
jej wspólnego pożywiania się. To sprawiło, że przez chwilę się zawahała, ale
jednak dojrzała też niespodziewaną okazję do wykonania jej planu. Odrzucając
wszelkie wątpliwości, pochyliła się nad Pierwotnym i jednym zwinnym ruchem
skręciła mu kark. Niklaus opadł bez życia na ziemię. Adelheid serce biło nad
wyraz szybko. Planowała to od dawna i wiedziała, iż musi uciec nim
Mikaelsonowie odejdą z ich rodzinnej wiosko. Dlatego wcześniej tego dnia
zakradła się do rodzinnego domostwa i ukradła księgę zaklęć matki, po czym
obmyśliła jak oddalić się od grupy, mówiąc iż musi się pożywić przed podróżą na
co Niklaus się zgodził, choć uparł się by iść z nią.
Teraz leżał nieprzytomny. Adelheid wiedziała, iż nie pozostanie w tym
stanie na długo. Już miała wstawać, gdy coś ją tknęło. Spojrzała po raz ostatni
na potwora, który ją więził. Pochyliła się i w chwili słabości złożyła na jego
ustach jeden niewinny pocałunek, po czym zerwała się na równe nogi i czym
prędzej zaczęła biec jak najdalej.
Udało mi się! Udało mi się uciec!- ta myśl dodawała jej skrzydeł. Nie
wiedziała jednak wtedy, że jej ucieczka ma trwać do końca wieczności, a
przynajmniej jej życia.
***
Hejka, słonka ! ;D
W odpowiedzi na spamy pod poprzednim (i nie tylko) wpisem powiem, iż nie zostawiam folderu SPAM, bo uważam, że jeśli ktoś jest już na serio tak zdesperowany, żeby się w chamski sposób reklamować bez nawet najmniejszego zdania w stylu "Wpis jest dobry/zły." to i tak to zrobi i tak, a mi się nie chce z tym użerać.
A co do przyjemniejszych części :)
Mam już wszystko obmyślone i powiem tylko tyle, że te opowiadanie skończę w sposób o jakim początkowo nawet nie myślałam, a nowe story już pięknie kiełkuje w mojej głowie.
Także mam nadzieję, że wam się podobało, nie zanudzam już i wpadam do was!
Zostaw choć krótki komentarz jeśli przeczytałeś/aś choć część ;*
Wasza Lenena