„Przeszłość jest znana, a przyszłość niepewna.”
- Małgorzata Gutowska-Adamczyk
3x07
To prawda, co mówią. Czas porusza się z różnymi prędkościami. Czasami
miesiące trwają sekundę, a jedna minuta całą wieczność. Zeszła noc wracała do
Damona jakoby wszystko wydarzyło się w przeciągu mrugnięcia oka. Porwanie.
Elena. Krew. Heidi… Zatrzymanie. Smutek na jej twarzy, jej pięknej, bladej
twarzy, otoczonej wianuszkiem rudych kosmyków. Czy to mu się wydawało?
Przewidziało? Czy to wszystko mogło być tylko jedną wielką iluzją, wytworzoną
przez jego udręczony tęsknotą umysł? Nie mógł zdecydować czy uwierzyć rozumowi,
który dobitnie twierdził, że Santino tam nie było, czy zaufać intuicji, która
szeptała mu odmienne teorie. Mimo wszystko słowa wypowiedziane przez wampirzycę
– lub jego własną podświadomość – wyraźnie go prześladowały.
„Nie odzyskasz mnie w ten
sposób.”
W tym momencie zdał sobie sprawę z tego co zrobił, od czasu kiedy Heidi
umarła. I ta wiedza wcale go nie uszczęśliwiła. Był wielkim ciężarem i
prawdziwym utrapieniem dla Bonnie, Stefana i… Eleny. O niej wolał nie myśleć.
Na samo wspomnienie tego, co jej zrobił, odczuwał wielkie pragnienie
wyłączenia. Jedno pstryk! Gotowe, wszystkie emocje wyłączone. Nie po raz
pierwszy myślał by wyciszyć swoje uczucia, jednak tego nie zrobił. Początkowo
kazał sobie pozostać w tym „lepszym” stanie, by nie zatracić potrzeby dążenia do
wskrzeszenia Heidi, poza tym uznawał to za formę kary. Pokutę za pozwolenie jej
na odejście, cierpienie w cierpieniu. Jednak teraz przyświecał mu lepszy powód,
by pozostać „włączonym”.
Ona by tego chciała- pomyślał. – Heidi chciałby, żebym żył dalej… Albo przynajmniej spróbował.
Bennetówna obserwowała Damona przez małe okienko z kratami. Wampir
siedział w celi, w piwnicy pensjonatu Salvatorów, a ona rozmyślała o
wydarzeniach minionej nocy.
Kiedy wczoraj Bonnie i Stefan go odnaleźli, klęczał nad nieprzytomną
Eleną, był cały umazany w jej krwi. Czarownica zadrżała na ten widok, do jej
umysłu na moment wkradła się najgorsza myśl z możliwych. Odepchnęła bruneta od
przyjaciółki, po czym przytuliła ją do siebie jakby w ten sposób chciała ją
obronić przed napastnikiem. Odczuła prawdziwą ulgę, kiedy sprawdziła, że
Gilbertówna oddycha. Nieregularnie, ale jednak. Reszta potoczyła się bardzo
szybko. Nim Damon zdążył cokolwiek powiedzieć, Stefan skręcił mu kark.
Przerzucił go sobie przez ramię i zaniósł do samochodu. W tym czasie Bennetówna
monitorowała stan dziewczyny. Jednak nic niepokojącego się nie działo.
Gilbertówna po chwili się obudziła. Była przerażona, ale Bonnie kazała jej
zachować spokój i jedynie głęboko oddychać. Po chwili wrócił Stefan. Wziął
Elenę na ręce, po czym w trójkę ruszyli przez ciemny las.
-
Myślisz
o wczorajszej nocy? – z zamyślenia wyrwał ją młodszy Salvatore.
Bennetówna nie zauważyła jak schodził do piwnicy, była za bardzo
pogrążona w swoich myślach. Odwróciła się do niego, pokiwała głową, ale kiedy już
otworzyła usta, aby coś powiedzieć, on położył palec na swoich wargach ,
nakazując milczenie i wskazał na celę, w której siedział Damon. Bonnie
zrozumiała o co mu chodzi, przeszli na górę, do salonu.
-
Wciąż
nie mogę w to uwierzyć – powiedziała mulatka, siadając.
Zrezygnowana oparła się o tył kanapy i wgapiła wzrok w sufit. Salvatore w
tym czasie podszedł do stolika z trunkami i nalał im obojgu po szklaneczce
koniaku. Choć nie pił tak dużo jak jego starszy brat, to jednak w tym momencie
bardzo mu zależało na odrobinie alkoholu. Powrócił do Bennetówny, podał jej
napój, który ona przyjęła z wdzięcznością, sam usiadł naprzeciwko.
-
Nie
wiem, po prostu myślałam, że ze wszystkich ludzi na świecie, Elena jest
ostatnią, którą by skrzywdził. – Stefan pokiwał głową w zamyśleniu, po czym
wziął potężny łyk trunku.
-
Myślę,
że nigdy nie była. Przynajmniej nie naprawdę. – Bonie popatrzyła na niego
pytająco, na co on uniósł ramiona w dziwnym geście bezradności. – Mogła
zajmować co najwyżej drugie miejsce. – Stefan jednym haustem dopił do końca
koniak, oblizał usta, po czym wstał. Odwrócony plecami do Bennetówny, oparł się
o stojący nieopodal stolik. Bonnie zauważyła napięcie w mięśniach jego ramion,
nie uszło jej uwadze, iż jest wykończony, nie tyle fizycznie, co psychicznie.
-
Jak ona
się ma? – Salvatore westchnął ciężko. Po chwili odwrócił się do przyjaciółki, a
jego twarz była wyprana z emocji, podobnie jak głos.
-
Lepiej.
Teraz śpi. Damon musiał jej dać swojej krwi, bo nie ma żadnej rany, ale kiedy
ją kładłem co chwila dotykała swojej szyi. Nadal jest obolała i roztrzęsiona. Mówiła
też, że czuje dziwne pulsowanie, ale to sprawka wampirzej krwi w jej
organizmie, powinno minąć najpóźniej jutro. – Przetarł oczy dłońmi, a na jego
twarzy ujawnił się przez chwilę grymas udręczenia. – Pójdę sprawdzić, co u
niej. Może już się obudziła. – Uśmiechnął się sztucznie, po czym ruszył w
kierunku schodów, a gdy jego stopa dotknęła już pierwszego stopnia usłyszał
jeszcze głos Bonnie.
-
Stefan?
-
Tak? -
Odwrócił się do dziewczyny nadal z uśmiechem naklejonym na twarz, ale ona
zachowywała śmiertelną powagę. To nieco zaniepokoiło Salvatora.
-
Myślę,
że nie mogę mu pomóc. – Stefan zmarszczył brwi i przekrzywił lekko głowę w bok,
nic nie rozumiejąc. – Po tym, co zobaczyłam… Nie sądzę, żebym była w stanie
wskrzesić Heidi. Nie dla niego. On na to nie zasługuje, na nią nie zasługuje. –
Wampir dostrzegł, że w czarownicy coś wzbiera. Wulkan emocji miał za chwilę
wybuchnąć. – Ma robić bałagan, a my za każdym razem powinniśmy to posprzątać? I
jeszcze dostanie nagrodę za to, że tym razem nikogo nie zabił? Nie wydaje mi
się. – Dziewczyna energicznie wstała z kanapy. – Wybacz, Stefan, ale ja nie
będę brać w tym udziału. Nie będę mu pomagać. – Mulatka szybko ruszyła do drzwi
i wyszła, kończąc ich rozmowę głośnym trzaśnięciem, zostawiając Salvatora
samego, z milionem niewypowiedzianych myśli oraz echem jej słów w uszach.
Stefan po paru godzinach zszedł na dół, do piwnicy. Musiał dać Damonowi
jego porcję krwi do wypicia. Wolał nie myśleć o tym co robi, wolał całkowicie
nie myśleć o całej sytuacji, a jedynie pogrążyć się w przyjemnym otępieniu i
obojętności. Mechanicznie wykonywał wszystkie czynności. Podejść do lodówki.
Wyjąć woreczek z krwią. Podejść do okienka z kratami. Położyć tam torebeczkę.
Nie patrzeć na brata. Odejść. Bez słowa.
Damon także nic nie powiedział, nawet się nie ruszył . Siedząc na swojej
pryczy, rozmyślał zanurzony we własnym świecie. Nawet się nie domyślał, że tuż
przed jego nosem leżała Heidi. Jej nogi zwisały z prowizorycznego łóżka, ręce
ułożyła pod głową, którą wygodnie opierała na kolanach Salvatora. Próbowała
przeczesać jego włosy, ale jej palce jedynie przenikały przez kruczoczarne
kosmyki. Zataczała małe kółka na przedramieniu wampira, ale on niczego nie
czuł. Pocałowała swoją dłonią i przekazała pocałunek na usta ukochanego, ale on
tego nie widział.
Jako jedyna nie skupiała się na wydarzeniach zeszłej nocy, napawała się
Damonem. Przy tym pojedyncza myśl nieustannie kołatała się w jej głowie: Czy to możliwe, że jestem tak blisko Ciebie,
a jednocześnie tak daleko? Jednak wolała nie odpowiadać sobie na to
pytanie.
***
<BABLANIE AUTORKI, ŚMIAŁO MOŻESZ POMINĄĆ>
<BABLANIE AUTORKI, ŚMIAŁO MOŻESZ POMINĄĆ>
Dziesięć min do północy, ale udało mi się opublikować rozdział trzydziestego ;D
Anyway, mogą tu wystąpić błędy, od razu uprzedzam ;)
Powiem wam, że mam teraz strasznie chorobowy okres. Najpierw przez tydzień miałam jęczmień, tak mi powieka spuchła, że jedyne co widziałam to rozmazane plamy. Potem mi przeszło i na dwa dni wróciłam do szkoły, żeby następnie zmyć się na trzy dni na wycieczkę. Na wyjeździe za dobrej pogody nie było i następny tydzień znowu się źle czułam, dzisiaj np. obudziłam się z gorączką 38.5 Jej! <nie polecam>
Tak czy inaczej, jestem! I jak mówiłam, trochę mi się zdycha także gdybym popełniła jakieś błędy, to śmiało je wytykajcie. Będę wdzięczna ^^
Zapraszam także do podsyłania swoich linków, ponieważ mam ferie i mnóstwo czasu do zabicia, podczas siedzenia w domu, to z chęcią poczytam ;)
No i oczywiście czekam na komentarze :D
Chcę zwrócić waszą uwagę szczególnie na ostatnią scenę, to jest to o czym już pisałam, czyli szaleństwo Heidi nad Damonem. To jak nie zwraca uwagi na nic tylko na niego.
Buźka i do zoba w okolicach 29.02. ;)
Anyway, mogą tu wystąpić błędy, od razu uprzedzam ;)
Powiem wam, że mam teraz strasznie chorobowy okres. Najpierw przez tydzień miałam jęczmień, tak mi powieka spuchła, że jedyne co widziałam to rozmazane plamy. Potem mi przeszło i na dwa dni wróciłam do szkoły, żeby następnie zmyć się na trzy dni na wycieczkę. Na wyjeździe za dobrej pogody nie było i następny tydzień znowu się źle czułam, dzisiaj np. obudziłam się z gorączką 38.5 Jej! <nie polecam>
Tak czy inaczej, jestem! I jak mówiłam, trochę mi się zdycha także gdybym popełniła jakieś błędy, to śmiało je wytykajcie. Będę wdzięczna ^^
Zapraszam także do podsyłania swoich linków, ponieważ mam ferie i mnóstwo czasu do zabicia, podczas siedzenia w domu, to z chęcią poczytam ;)
No i oczywiście czekam na komentarze :D
Chcę zwrócić waszą uwagę szczególnie na ostatnią scenę, to jest to o czym już pisałam, czyli szaleństwo Heidi nad Damonem. To jak nie zwraca uwagi na nic tylko na niego.
Buźka i do zoba w okolicach 29.02. ;)
Lenena
PS Mam dobry humor, bo jakoś podoba mi się ten rozdział ^^