sobota, 2 stycznia 2016

Nadzieja?

„W ciemni strachu powstają wyłącznie czarne obrazy.”
                                                                       - Michael Pritchard 

3x06
Adelheid pędziła co tchu w płucach, a nawet szybciej z uwagi na to, iż była martwa i nie musiała oddychać.
Przenikała przez wszystkie napotkane przeszkody: drzewa, krzewy, a nawet budynki. Kątem oka dostrzegała rozmawiających ludzi, śmiejących się, żartujących, kłócących, płaczących albo po prostu współegzystujących. Nie zwracała jednak na to wszystko najmniejszej uwagi, gdyż dla niej ważne było tylko jedno- odnalezienie Damona.
Gdy tylko wraz z Bonnie namierzyły położenie Salvatora i Gilbertówny, Heidi od razu ruszyła naprzód, zostawiając wolniejsze towarzystwo w tyle. Ona nie chciała tracić ani sekundy. Nie chodziło jednak o chęć uratowania Eleny, ważniejsze było zobaczenie Damona.

Parę kilometrów dalej, w głębi ciemnego lasu, maszerował we własnej osobie Salvatore, ciągnąc za sobą Gilbertównę. Dziewczyna jakiś czas temu przestała się wyrywać i teraz potulnie szła za swym porywaczem. W myślach jednak obmyślała plan ucieczki. Wiedziała, że nawet gdyby udało jej się wyrwać z silnego uścisku wampira, nie miała szans przebiec choćby metra zanim czarnowłosy by ją złapał. Dodatkowo Elena wciąż mogła wyczuć od niego mocny smród alkoholu, a wiedziała, że gdy Damon jest pijany, może posunąć się o wiele dalej w swych bestialskich czynach.
W głowie Salvatora również kiełkował plan, ale zupełnie inny. Rozmyślał o tym jak Gilbertówna może mu pomóc w odzyskaniu Adelheid. Wiedział jak Bennetównie zależy na tej dziewczynie, wiedział, że Bonnie zrobi wszystko by uratować bezbronną przyjaciółkę z rąk wielkiego, złego wampira i zamierzał to wykorzystać. Jeżeli odpowiednio zakomunikuje czarownicy, iż Elenie grozi niebezpieczeństwo z jego strony, z całą pewnością wiedźma ruszy na ratunek. Szantażem zmusi ją by wskrzesiła Santino i wypuści swego więźnia dopiero wtedy, gdy będzie wstanie ponownie wtulić się w rude kosmyki wampirzycy.
Coś jednak przerwało jego fantazję, cichy jęk dochodzący zza jego pleców. Odwrócił się i zobaczył, iż Gilbertówna przewróciła się. Pochylił się nad nią, by pomóc jej wstać lecz wtedy do jego nozdrzy doleciał zapach. Ostry, metaliczny zapach krwi. Wampir wbił wzrok w kolano nastolatki. Materiał spodni rozdarł się w jednym miejscu, ukazując otwartą ranę z której lekko sączyła się krew. Oczy Damona rozszerzyły się. Nie zdawał sobie sprawy jaki był głodny. Poczuł przejmujący ból dziąseł, by już po chwili odczuć, iż jego kły gwałtownie się powiększyły. W pół transie pochylił się tuż nad kolanem nastolatki i wtedy… coś wbiło mu się w szyję. Wampir zawył z bólu i upadł na plecy. Sięgnął dłońmi do bolącego miejsca. Pod opuszkami palców poczuł drewno. Z jego szyi sterczał jakiś zaostrzony patyk.
Gilbertówna szybko się podniosła i zaczęła biec co sił w nogach, zostawiając za sobą Damona. Salvatore nie spodziewał się takiego ruchu, jednak nie zamierzał leżeć nieruchomo w piachu. Z głośnym rykiem wyrwał zakrwawiony badyl ze swego ciała. Odrzucił go daleko za siebie, po czym ruszył za dziewczyną, by już po krótkiej chwili ją dogonić.
-          Zły ruch, dziecino – powiedział, pojawiając się tuż przed nią. Jego twarz obsypała się dziesiątką małych żyłek, a oczy zalała czerwień. Gdy tylko dostrzegł, że mięśnie Eleny zaciskają się do ponownej ucieczki, chwycił ją za ramiona, by uniemożliwić choć najmniejszy ruch. Uśmiechnął się złowrogo. – Wiesz co? Naprawdę nie miałem zamiaru cię skrzywdzić. Chciałem tylko przestraszyć Bon Bon, by w końcu zrobiła to o co ją proszę. Jednak nie… Ty musiałaś wyskoczyć z czymś takim. – Zaśmiał się kpiąco. – Elena Ocalała. Elena Bezbronna. Elena Przekąska.
Jedną ręką przytrzymał nadgarstki Gilbertówny, a drugą ręką przekręcił jej głowę na lewą stronę. Odchylił się do tyłu, po czym wykonał zamaszysty ruch, wbijając swe kły w pulsują żyłę na szyi sobowtóra. Słodki płyn wypełnił jego gardło, a dziewczyna krzyknęła z bólu. Nie starał się być delikatny. Szarpał, kręcił głową, rozrywając delikatną skórę śmiertelniczki i dostarczając tym samym więcej krwi dla siebie. W tej chwili nie myślał o tym, że sprawia ból Elenie. Zawładnęły nim przytłaczające go emocje, zmieszane z palącą żądzą krwi.
-          Przestań! – po lesie poniósł się gwałtowny głos, który odwrócił uwagę Damona. Wampir odsunął kły od szyi Eleny, po czym się wyprostował. Całe usta miał skąpane w czerwonej mazi, a ten sam życiodajny płyn skapywał mu również z brody, brudząc jasną bluzkę Gilbertówny, która omdlała leżała oparta o jego ramię.
-          Heidi… - wyszeptał Damon. Zdziwienie malowało się na jego całej twarzy, szczególnie w rozszerzonych oczach. – Czy… Czy to ty? – wykrztusił, powoli pozwalając sobie na uśmiech. Całkowicie zapomniał o scenie w jakiej się znajduje.
Wcale nie odczuwał ciężaru trzymanej przez niego Eleny, nie wyczuwał zapachu krwi, oblepiającej jego usta, nie dostrzegał mrocznego lasu. Widział tylko ją. W jego oczach jaśniała niczym latarnia, odwracając uwagę od wszystkich innych trywialnych rzeczy. Dawała spokój, nadzieję. Liczyła się tylko ona.
Pozwolił, by Elena osunęła się powoli na ziemię. Przestąpił przez jej ciało i uczynił kilka kroków w stronę rudowłosej, jednak ona się odsunęła. Brunet zmarszczył brwi, a na jego twarzy wyraźnie zarysował się smutek.
-          Nie odzyskasz mnie w ten sposób – przemówiła rudowłosa. -  Nie wrócę do takiego ciebie.
-          Heidi, o czym ty mówisz? – zapytał Damon z żalem w głosie i ponownie spróbował przybliżyć się do zmarłej. Ona jednak pokręciła głową.
-          Rozejrzyj się. – Damon wykonał polecenie i dopiero teraz wszystko dostrzegł, a najbardziej poraził go widok nieprzytomnej, zakrwawionej Eleny.
-          Nie, to nie tak… - powiedział odwracając się z powrotem do Santino, ale jej już nie było. Szukał jej wzrokiem, ale nigdzie jej nie dostrzegł.
Podbiegł do Gilbertówny. Uklęknął koło niej i położył jej głowę na swoich kolanach. Spróbował wytrzeć krew, ale nie dał rady. Tylko ubrudził sobie ręce. Pogłaskał dziewczynę po bladym policzku, straciła sporo krwi, ale Damon słyszał bicie jej serca. Przeżyje. By przyśpieszyć zagojenie rozległej rany na szyi, rozgryzł swój nadgarstek. Nakarmił Gilbertównę, a gdy skóra zaczęła się goić odsunął dłoń od zaróżowionych już ust Eleny. Nadal się nie obudziła, ale to go nie zdziwiło. Wiedział, że nic jej nie będzie, więc był spokojny. Gładził jedynie brązowe włosy szatynki.
-          Przepraszam, Eleno – wyszeptał jedynie, wiedząc że Gilbertówna i tak go nie usłyszy. Za to do jego uszu doleciał tupot stóp. W ich kierunku zmierzały dwie osoby. Nie musiał się wysilać, żeby zgadnąć kto to jest. Siedział dalej w spokoju, gładząc włosy Eleny. Po chwili zjawili się Stefan i Bonnie. Damon domyślał się co będzie dalej.
***
Na temat tego rozdziału:
Wiem, że jest mega krótki, ale chciałam go zakończyć akurat w tym miejscu. Poza tym odbiega od normy tylko jakieś 200 słów, co dla mnie przynajmniej nie jest tak dużo.
Co do samej treści, to muszę przyznać, że mi samej się podoba, także wow. Jest sporo opisów i dopiero pod koniec mi się wysypały dialogi, także w miarę ok.
Ogólnie to chciałam zwrócić waszą uwagę jak destrukcyjna jest relacja D&H. Łatwo dostrzegalna jest ona u Damona, ale zauważcie, że Heidi tez ma swoje momenty, np. wyżywa się na Bonnie, nie liczy się dla niej nic, o ile może zobaczyć Damona, dosłownie gotowa jest dla niego umrzeć. W tym rozdziale pojawia się moment w którym oboje to dostrzegają i dlatego tak bardzo mi się on podoba.
No i na koniec:
jak myślicie czego domyśla się Damon? ;)
Wyjaśnienia
<jeśli nie chcesz nie czytaj>
Dodałam ten post tak późno dlatego, że ostatnie dni miałam bardzo zajęte sprawami osobistymi. Głównym powodem opóźnień jest to, że 30.12. zmieniłam plany sylwestrowe i musiałam to trochę ogarnąć. Przez co nie zdążyłam poprawić błędów i opublikować rozdziału.
Poza tym wiem, że rzadko wstawiam, ale ogólnie nie mam czasu w tygodniu, a jak już nadejdzie weekend to chcę zrobić tyle rzeczy, że albo znów mi nie starcza czasu albo dopada mnie brak weny i zapału. Przede wszystkim chcę, żeby chociaż zakończenie tej serii w jakiś sposób mnie zaspokajało, także nie zamierzam na szybko wstawiać byle czego.
To ma mi się podobać.
Kocham jednak każdego czytającego całym sercem, jest mi miło widzieć zarówno komentarze krytyczne (byle z powodem) jak i te chwalące (byle z powodem).
Przepraszam za opóźnienia i zapraszam na next'a w okolice 30.01.
Szczęśliwego Nowego Roku!

Pozdrawiam, Lenena                  

6 komentarzy:

  1. Jestem rozczarowana naprawdę. Miałaś miesiąc do napisania jednego rozdziału a tu co ? Taki krótki no błagam cię. Wiem że może jesteś czymś bardzo zajęta i w ogóle ale bez przesady... zawiodłam się na tobie ....

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Rozumiem rozczarowanie, też nie lubię jak ktoś ze mną w kulki leci;) Napisałam już wyjaśnienie i mam nadzieję, że następnym razem będziesz bardziej zadowolona ;)

      Usuń
    2. Tez mam taką nadzieję. Czekam z niecierpliwieniem do 30.01
      Pozdrawiam
      Mellanie

      Usuń
  2. Ale zebrałaś bęcki;D Ja rozumiem, że nie zawsze jest czas na pisanie i nie zawsze miesiąc to wystarczający czas na napisanie długiego rozdziału. Mellanie, lepiej dodać coś krótkiego, ale napisanego z serca i z chęcią, niż dodać długi chłam, z którego człowiek nie będzie zadowolony, bo dodał go na siłę;)

    Damon z rozdziału na rodzdzial, coraz bardziej szaleje i zastanawiam się, czy pojawienie się Heidi coś zmieni. Teraz przynajmniej wie, że ma realną szansę ją spotkać, bo ona nadal gdzieś istnieje i gdzieś tkwi, to może skończy torturować wszystkich naokoło:D Biedna ta Elena. Nieźle jej się dostało i nie zdziwię się jeśli Damon zrobi w końcu coś, czego Heidi nie będzie umiała mu wybaczyć i wszystko tym spieprzy. Szkoda, bo widać, że naprawdę ją kocha, ale zasłużył na poważny łomot! Bo przegina i to ostro.
    Mam uwagę, co do tego rozdziału i to dość poważną. Ciągle zmieniasz czasy. Raz piszesz w teraźniejszym, a raz w przeszłym. I o ile w niektórych zdaniach to jest dopuszczalne i ok (zależy od kontekstu), to tutaj w znacznej większości przypadków tekst po prostu raził. Radziłabym nie kombinować i jak piszesz w przeszłym, to trzymać się przeszłego. Unikniesz błędów;)
    A ten fragment "Siedzi dalej w spokoju, gładząc włosy Eleny. Po chwili zjawia się Stefan i Bonnie. Damon domyśla się co będzie dalej" brzmi moim zdaniem jak żywcem wyjęty ze streszczenia, a nie oryginalnego rozdziału.
    To tyle. Czekam na kolejny i pozdrawiam! ;*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pojawienie się Heidi na pewno coś zmieni, tylko na lepsze czy na gorsze? Trudno sobie wyobrazić, żeby Damon był w stanie zrobić coś jeszcze podlejszego, ale może w końcu posunie się do nieodwracalnych czynów?
      Natomiast co do mieszania czasów to zdaję sobie z tego sprawę. Dopada mnie to co jakiś czas, denerwujące -.- Teraz już popoprawiałam i myślę, że jest ok :)
      Natomiast co do ostatniego: zrobiłam to celowo ;) Ale rozumiem, że może to nieco razić ;p
      Dziękuję za komentarz i pozdrawiam :*

      Usuń