3x08
Słońce ponownie wzniosło się nad Mystic Falls. Ciepłe promienie rozlały
się po miasteczku, zapowiadając kolejny bezchmurny dzień dla mieszkańców.
Strumienie światła wkradały sie wszędzie, nawet nie chciane. W ten oto sposób
zawitały w pokoju śniadej nastolatki, budząc ją z niespokojnego snu. Dziewczyna
uniosła niechętnie powieki i przewróciła się na drugi bok, by promyki nie mogły
dosięgnąć jej twarzy. Nie zamierzała wstawać. Czuła moralnego kaca z powodu
wypowiedzianych dzień wcześniej słów, a nie była gotowa na naprawienie
sytuacji. Miała mętlik w głowie. Najchętniej zagrzebałaby się w pościeli,
pozwalając Morfeuszowi pochwycić się w ramiona. Jednak bożek najwyraźniej nie chciał
jej odwiedzić. Bennetówna przewracała się prze jakiś czas na łóżku, próbując
najróżniejszych pozycji, jednak w końcu poddała się i wstała.
Rozejrzała się z pewnym przestrachem, jednak już po chwili z ulgą
stwierdziła, że rudowłosej nigdzie nie ma. To ona zajmowała jej myśli. Po
wczorajszej rozmowie ze Stefanem sporo rozważała nad losem zmarłej. Nadal
uważała, że Damon nie zasługuje na Heidi, ani na nic dobrego. Jednak nie
chciała karać Santino za przewinienia Salvatora. Wbrew własnej woli, bardzo
zżyła się z wampirzycą i pragnęła przywrócić ją do życia, bardziej niż
cokolwiek innego. Mimo wszystko za każdym razem, gdy przekonywała się, by dalej
dążyć do wskrzeszenia rudowłosej, przed jej oczami ukazywał się obraz
zakrwawionej Eleny, zaatakowanej przez Damona. Czy to nie byłaby zdrada
względem Gilbertówny?
Stefan również wstawał już z łóżka. Podszedł do balkonu i odsłonił
ciężkie zasłony. Przez chwilę patrzył na rozciągający się przed nim widok. Las
wyglądał wspaniale, wiewiórki przeskakiwały z gałęzi na gałąź, a mała grupa
królików korzystała z kąpieli słonecznych, nie zauważając zbliżającego się do
nich drapieżnika. Stefan nawet przez szybę, był w stanie usłyszeć szelest
liści, poruszonych lekkim podmuchem wiatru. Zapragnął wyjść na zewnątrz, ale
powstrzymał się. Nie chciał obudzić Eleny skrzypieniem drzwi. Odwrócił się w
stronę ukochanej, drzemała wciąż, z lekko zmarszczonymi brwiami i przewracała
się z boku na bok. Miała zły sen? W objęciach Salvatora jakoś przetrwała noc w
miarę spokojnych warunkach. Lecz gdy tylko wampir oderwał od niej ramiona,
zaczęła się wiercić niespokojnie. Stefan zastanawiał się czy jej nie obudzić.
Na pewno się męczyła, ale rzeczywistość mogła jej się wydać jeszcze bardziej
przygnębiająca. W końcu
Salvatore wpadł na pewien pomysł. Podszedł do łóżka i
usiadł na jego krawędzi, tuż obok Eleny. Dotknął policzka dziewczyna, po czym
zamknął oczy w skupieniu. Jako wampir mógł wniknąć do jej umysłu, kiedy była
nieświadoma. Jednak było to dla niego trudne ze względu na jego dietę, która
składała się ze zwierząt, a nie jak większości wampirów z ludzi. Po kilku
minutach starań zauważył, że Gilbertówna się rozluźnia, on natomiast poczuł
wzbierający głód. Odgarnął jeszcze Elenie włosy za ucho i pocałował ją w czoło,
po czym wstał z łóżka. Podszedł do niewielkiej szafy, wyciągnął z niej byle
jaką koszulkę oraz ciemne dżinsy. Ubrał się, a następnie zszedł na dół. Zanim
wyjdzie na polowanie chciał przyrządzić coś dla ukochanej, w razie gdyby się
obudziła przed jego powrotem. Skierował swe kroki do kuchni. Wyjął odpowiednie
składniki i zaczął przygotowywać naleśniki. Po przygotowaniu masy, kiedy chciał
już wylewać pierwszą porcję na rozgrzaną patelnie, usłyszał natarczywe pukanie
do drzwi. Odstawił wszystko i w wampirzym tempie ruszył do drzwi, by gość nie zdążył
obudzić Eleny. Nacisnął klamkę, a jego oczom ukazała się Bennetówna. Był nieco
zdziwiony jej widokiem o tak wczesnej porze, nie wspominając nawet o wczorajszym
dość ostrym wyjściu.
-
Bonnie? Co tu robisz?
-
Szukam
Heidi. Rozglądam się za nią, odkąd wstałam, ale nigdzie jej nie widać.
Pomyślałam, że może jest u Damona. – Imię starszego Salvatore wypowiedziała z
prawdziwym obrzydzeniem. – Mogę wejść?
-
Tak,
jasne – odparł Stefan , odsuwając się na bok, by przepuścić mulatkę. –
Właściwie to nawet dobrze, że jesteś. Musimy porozmawiać.
Tymczasem Damon siedział, jak mu się wydawało, samotnie w celi. Podniósł
się z pryczy i poczłapał w kierunku drzwi. Sięgnął do okienka, w którym stały
kraty, po czym zdjął stamtąd wcześniej zostawioną torebeczkę z krwią. Z
obrzydzeniem stwierdził, że większość płynu zakrzepła, a całość zamieniła się w
raczej odpychającą maź z grudkami. Opakowanie było prawie pełne, lecz on nie
zamierzał próbować jak zawartość smakuje. Wczoraj wypił zaledwie dwa łyki,
wystarczająco by przeżyć i poruszać się tak żwawo jak człowiek, jednak nie zapewnia
to sytości ani żadnych wampirzych sztuczek. Normalnie wychłeptałby cały
woreczek na raz, a może nawet skusił się na trzy kolejne, jednak nie tym razem.
Potrzebował umiaru. Nadszedł czas na zmiany. Postanowił poczekać na wizytę
Stefana i dostawę świeżej krwi. Z burczeniem w brzuchu powlókł się z powrotem
na łóżko.
Heidi obserwowała działania ukochanego, sama leżąc na pryczy. W nocy nie
zmrużyła oka choćby na chwilę. Już nie musiała, skoro w pełni umarła. Zamiast
na sen, przeznaczyła ten czas na przyglądanie się Damonowi. Sama się sobie
dziwiła jak bardzo ją wystraszył swoim wybrykiem. Gdyby mogła, ostro by mu za
to przygadała. Jednak nie miała takiej możliwości, więc jedynie cieszyła się
jego bliskością. Zastanawiała się o czym myśli. Zauważyła, że jego mięśnie są
napięte. Łokcie oparł o kolana, a dłońmi przejechał po twarzy, by w końcu mogły
spocząć na jego ustach.
Jest zdenerwowany, to dobrze – pomyślała. – Czyli przejmuje się tym co zrobił, nie daje mu to spokoju. Czuje.
Przejechała palcem po jego przedramieniu. Robiła tak co jakiś czas, by
sprawdzić, czy może jakimś trafem poczuje jej dotyk. Jednego razu, w nocy, już
myślała, że nastąpił jakiś przełom, ale wampira najwidoczniej tylko coś
zaswędziało, gdyż tylko się podrapał, po czym przewrócił się na drugi bok, nie
uchyliwszy nawet powiek. Heidi nie liczyła na jakiś cud. Już wiedziała, co
powoduje chwilową jej obecność w rzeczywistym świecie. Silne emocje sprawiają,
iż jest w stanie zmaterializować się na kilka chwil, ale nic więcej. Jednak nie
mogła się powstrzymać od głaskania silnych ramion bruneta. Od tego zajęcia
oderwało ją dopiero głośne kaszlnięcie. Damon podniósł wzrok, a Santino aż podskoczyła
zaskoczona i prędko odwróciła się w stronę drzwi. W okienku dojrzała Bennetównę.
-
Co się
stało, Bonnie? – zapytała rudowłosa, powracając do gładzenia skóry Salvatora.
-
Musimy
porozmawiać – odparła z powagą wiedźma, po czym kiwnęła głową w kierunku
wyjścia z piwnicy i sama ruszyła w tamtą stronę.
-
Gdzie
idziesz? – zapytał Damon, nie zdając sobie sprawy iż Bennetówna nie mówiła do
niego. Podszedł do drzwi i chwycił za kraty. - Bonnie, nie mogę stąd wyjść!
Musimy porozmawiać tutaj. Bonnie!
Santino przewróciła oczami na brak dyskrecji, ze strony czarownicy.
Wstała z pryczy, minęła nieco szamoczącego się Damona i jeszcze raz przejechała
dłonią po jego barku. Przeniknęła przez zamknięte drzwi, nie śpiesząc się, ruszyła
na górę.
Dziwiło ją zachowanie Bennetówny. Myślała, że będzie chciała od niej
trochę odpocząć i z radością przyjmie chwilowy brak Santino wokół siebie.
Widocznie nie może się mną
nacieszyć – zażartowała zmarła
w myślach.
Dodatkowo nie pasował jej ten poważny ton. Czyżby Bonnie miała do
przekazania złe wieści? Może zamierzają razem ze Stefanem powiedzieć Damonowi o
jej istnieniu? Może Elenie się pogorszyło i umiera? Może Bonnie już wie, że nie
ma sposobu na wskrzeszenie jej?
Natłok tych myśli wypełnił Adelheid strachem. Zadrżała i zawahała się przed
postawieniem kolejnego kroku na drewnianych stopniach.
To głupie, przecież i tak
musisz tam wejść – wyrzuciła
sobie, po czym z dozą obawy pchnęła drzwi i ruszyła przed siebie.
***
No, kto by pomyślał, znowu jestem na czas ;D To jest chyba metoda, muszę mówić, że będę mniej więcej w okolicach jakiejś daty to wtedy pojawię się na czas x)
Anyway, chcę wyjaśnić dwie sprawy:
1. W tym rozdziale miało być coś na temat wskrzeszenia, jednak postanowiłam zamieścić to dopiero w następnym.
2. Kiedy pisałam, że Heidi szaleje nad Damonem nie chodziło mi o to, że zwariowała. Przez jej miłość do niego, czasami przymyka oko na pewne jego zachowania. Pisząc szaleństwo miałam na myśli to, że go szalenie, bezgranicznie kocha i wybaczy mu wszystko.
Także to tyle chciałam powiedzieć. Piszcie komentarze, dodawajcie swoje uwagi i nie bójcie się krytykować;)
Do zobaczenia w okolicach 30.03.
Wasza Lenena :*
PS Swoją drogą strasznie mi się podoba proporcja pomiędzy dialogami, a opisami w tym rozdziale, chyba pierwszy raz mi się tak udało :D