czwartek, 30 czerwca 2016

Śmierci nie oszuka nic..., cz.II

3x10
Gilbertówna otworzyła na oścież drzwi swojej szafy. Wpierw wpatrywała się tylko w jej zawartość, po czym zaczęła energicznie przerzucać wieszaki z jednej strony na drugą. Momentalnie stwierdziła, że ma zdecydowanie za mało sukienek, a jeżeli już jakąś spostrzegła, od razu dochodziła do wniosku, że nie sprawdzi się na dzisiejszy wieczór.
Po raz pierwszy od bardzo dawna wychodzili razem ze Stefanem na prawdziwą randkę. Salvatore stwierdził, że to najwyższy czas, by się zabawili. Damon się uspokoił, nikt im nie zagrażał, a w ich życiu takie okresy spokoju były prawdziwą rzadkością, toteż oboje się zgodzili, że wieczór tylko we dwoje im się jak najbardziej należy.
Świetnie się złożyło, że miasto urządzało pokaz filmowy pod gwiazdami. Stefan i Elena mieli zamiar najpierw pójść na elegancką kolację, a potem obejrzeć dwa dzieła wybrane przez mieszkańców Mystic Falls w głosowaniu internetowym.
Szatynka wyjęła kolejną kreację i przyglądała jej się przez kilka sekund, jednak po chwili namysłu rzuciła fioletową sukienkę na łóżku w poszukiwaniu czegoś innego.
-          Purpurowy to nie twój kolor? – Gilbertówna odwróciła się w stronę drzwi i dojrzała Stefana opierającego się o framugę z ramionami splecionymi na klatce piersiowej. Dziewczyna uśmiechnęła się na jego widok. Podeszła do ukochanego, zarzuciła mu ręce na szyję, po czym obdarzyła go długim pocałunkiem.
-          To indygo – odparła, odrywając się od jego miękkich ust. Uśmiechnęła się do chłopaka ponownie, po czym znów go pocałowała. – Nie mogę znaleźć niczego dobrego na dzisiejszy wieczór. Chciałabym wyglądać z klasą, ale jednak na luzie. – Powróciła do szafy i poczęła po raz wtóry przeglądać te same ubrania.
-          Jeśli o to chodzi… - zaczął Stefan, a Elena odwróciła się w jego stronę z granatową bluzką i kremową spódnicą w kwiaty o kolorze atramentu. – Chyba jednak nie uda nam się dzisiaj wyrwać. – Szatynka momentalnie posmutniała, a sekundę później na jej twarzy zagościł strach. Ubrania upadły jej na ziemię, a ona sama szybkim krokiem podeszła do wampira.
-          Czy Damon znowu cos zrobił? – zapytała marszcząc brwi ze zmartwienia. Salvatore jednak pokręcił głową. Posadził dziewczynę na łóżko, a sam podniósł części jej garderoby i zawiesił je ponownie na wieszakach.
-          Dzwoniła Bonnie – zaczął szatyn, siadając obok dziewczyny. - Pamiętasz jak po usłyszeniu mojej historii, Heidi powiedziała, że to może być ich trop? Szukały zaklęcia, które użyły tamte bliźniaczki, jednak wciąż nie znają inkantacji. Być może Damon jest w posiadaniu księgi, która je zawiera. Problem w tym, że Heidi wciąż nie chce go wtajemniczyć.
-          A co my mamy z tym zrobić? Poszukać tej księgi? Przecież Damon całymi dniami siedzi w swoim pokoju, nie ma szans, żeby pozwolił nam poszperać w swoich rzeczach. – Salvatore uśmiechnął się, a przebiegły błysk zagościł w jego oku.
-          I tutaj zaczyna się twoja rola…

Damon leżał nieruchomo na swym wielkim łożu i dosłownie nic nie robił. Wpatrywał się jedynie w drewniany sufit sypialni. Z wnikliwością przypatrywał się każdemu sękowi, przykładając do tego stanowczo zbyt dużo uwagi. Odciągało go to od myślenia o Heidi, o tym jak wiele wspomnień z nią związanych, miało miejsce właśnie w tym pokoju. Nie miał zamiaru zadręczać się wydarzeniami, które już minęły ani tymi, które mogłyby się wydarzyć, gdyby rudowłosa nie umarła. Jednak nie czuł się też na siłach by wyjść gdzieś i w aktywny sposób przegonić natarczywe myśli o zmarłej. Nie miał na to ochoty. Dodatkowo obawiał się, że w przypływie żalu powróci do szału mordowania, a tego nie chciał robić ze względu na Stefana. Nie zamierzał sprawiać mu problemów, dlatego w grę nie wchodziło również wyłączenie emocji. Stałby się nieobliczalny, a co nawet gorsze zapomniałby o Heidi, a mimo wszystko nie chciał o niej zapominać. Chciał tylko przestać o niej myśleć.
Z analizy kolejnego sęka wyrwała go Elena pukająca do jego otwartych drzwi. Odwrócił głowę w jej stronę i przywdział na twarz maskę zadziornego uśmiechu. Podniósł się na łokciach, po czym zlustrował dziewczynę wzrokiem i zagwizdał. Gilbertówna wyglądała zachwycająco, choć prosto. Miała na sobie czarną bluzkę oraz zamszową, brązową spódnicę, całość dokańczały piękne, sznurowane botki na obcasie, które stukotały dźwięcznie przy każdym jej kroku.
-          Czemu zawdzięczam tę przyjemność? Wystroiłaś się tak dla mnie? – zapytał unosząc brwi. Elena przewróciła oczami na jego komentarz. Wolnym krokiem podeszła do łóżka, po czym usiadła obok wampira.
-          Za to widzę, że ty nawet nie kłopotałeś się założeniem koszuli – odparła z przekąsem, pośpiesznie jednak odwracając uwagę od jego nagiego torsu.
-          Przyznaj, że tak ci się bardziej podobam – puścił do niej oczko. – Jeśli chcesz to mogę też pozbyć się spodni. Stefan nie musi o niczym wiedzieć - wymruczał uwodzicielsko.
-          Ale z ciebie świnia – Elena starała się stłumić śmiech.
-          Świnia, która potrafi dochować tajemnic – położył palec na swych pełnych ustach, po czym wstał z łóżka. – Więc co, jeśli nie oferty matrymonialne, cię do mnie sprowadza? – Podszedł do stoliczka z burbonem, po czym nalał sobie obficie do szklanki.
-          Właściwie to mam propozycję towarzyską, ale innego typu.
-          Zamieniam się w słuch -  upił łyk trunku, a następnie odwrócił się do szatynki z lubieżnym uśmiechem. Elena wpierw spuściła wzrok, a następnie skupiła się na jego przejrzyście niebieskich oczach, chcąc uniknąć widoku jego umięśnionego brzucha.
-          Co powiesz na to, że zamiast się rozbierać, założysz na siebie coś przyzwoitego i pójdziemy gdzieś razem, tylko we dwoje?
-          Nie podoba mi się ta część o ubieraniu…
-          Damon… - Gilbertówna skarciła go spojrzeniem, na co wampir się uśmiechnął.
-          Czy ja wiem, Elena… Słuchaj, czuję się za młody na randki, które nie kończą się w łóżku.
-          Masz ponad sto pięćdziesiąt lat.
-          Ale wizualnie i psychicznie jestem dwudziestoletnim ogierem. – Mrugnął do niej, uniósł nieznacznie szklankę, by następnie jednym haustem dopić zawartość szklanki. Odłożył kryształ na stoliczek, po czym uczynił kilka kroków w jej stronę. – Od takich rzeczy masz Stefana. Co z nim będzie, kiedy ja wejdę w jego rolę? – Rzucił się na łóżko i ponownie utkwił wzrok w suficie. Gilbertówna odwróciła się w jego stronę.
-          Umówił się z Bonnie. Ma jej pomóc w zrozumieniu historycznego kontekstu kilku zaklęć, podobno ma to jej pomóc w lepszym zrozumieniu ich.
-          Więc idź z nim. Zobaczysz jak twoja przyjaciółeczka odprawia swoje mambo dżambo, poznasz magię od kuchni. – Wykonał kilka bliżej nieokreślonych ruchów rękami, które miały naśladować czarodziejskie ruchy podczas rytuałów.
-          Nie, chcę wyjść z tobą – złapała go za ramię. – Daj spokój, Damon! Już nic razem nie robimy.
-          Ależ, kochanie, przecież wiesz, że jestem zawalony robotą. Poza tym jak ma nam na to starczyć pieniędzy? Przecież musimy wysłać małego Alexa do szkoły!
-          Nie żartuj, tylko chodź ze mną. Będzie świetnie!
-          Dlaczego ludzie mówią to zazwyczaj przed wieczorami, które zdecydowanie nie są świetne? – Spojrzał na Elenę, ale ta jedynie nieprzerwanie się w niego wpatrywała z pewną dozą podekscytowania. Westchnął znużony. – Dobra, ale jeśli z nudów się upiję, nie jęcz jak będziesz musiała odprowadzać mnie do domu.

-          Umowa stoi, czekam na dole. – odparła energicznie dziewczyna. Wstała z łóżka i skierowała się do wyjścia. Odwróciła się jeszcze, spojrzała na pustą szklankę po burbonie. – Nie pij już więcej, zgadzam się na taszczenie twojego tyłka tylko w jedną stronę.
***
Rozdział dodany na szybko, bo oczywiście nie przygotuję wszystkiego wcześniej, tylko potem jak nie mam czasu i za osiem minut mam wychodzić.
Także tak:
1) Wiem, że rozdział jest krótki i hańba mi za to, tym bardziej, że miałam na niego tyle czasu. Jestem zła sama na siebie -,-
2) Do końca zostały dwa rozdziały!
3) Mam już wszystko rozpisane, co się wydarzy i część już napisaną.
4) Przewiduję, że z racji tego, że ten rozdział jest taki krótki i długo nic nie dodawałam, to next pojawi się wcześniej niż 30-tego ;)
5) Powodem takiego opóźnienia i braku mojej obecności na waszych blogach jest to, że mój laptop dopiero niedawno wrócił z naprawy. Staroć się tylko co chwila psuje :/
Wiem, że mogłam coś robić z telefonu, ale mam dosyć stary i każde wejście na nim do neta to prawdziwa katorga.
6) Jest tu ktoś jeszcze? Jeżeli ktoś przeczytał chociaż część niech napisze: jestem. Będę wdzięczna ;)