„Panować nad sobą to najwyższa władza.”
- Seneka Starszy
2x11
Ponownie obudziłam się sama.
Nie przywykłam do tego ani trochę. Wpatrywałam się sennie w biały sufit i
rozmyślałam, co jak się okazało nie było dobrym pomysłem, bo prowadziło prosto do tęsknoty
za Damonem. Coraz bardziej brakowało mi spojrzeń jego błękitnych oczu, dotyku
kruczoczarnych włosów, cynicznego uśmiechu oraz aksamitnego głosu, ale nade
wszystko potrzebowałam tego spokoju, który odczuwałam będąc przy nim.
Podniosłam się gwałtownie z
grymasem na twarzy chcąc przestać myśleć o brunecie. Przerwałam swoje
rozmyślania, po czym ruszyłam do nowocześnie wyposażonej kuchni i zaparzyłam
sobie kubek kawy. Łagodziła pragnienie, a ja musiałam ograniczyć głód. Lee nie
miał, aż tak dużych zapasów krwi, żeby starczyło dla dwóch osób, a tym bardziej
z moim hybrydzim apetytem. Postanowiłam, że zjem coś na mieście. Odsunęłam
zasłony, żeby popatrzeć na miasto. Na nieszczęście świeciło słońce.
Zastanawiałam się czy czarownice pomogłoby mi zmienić pogodę lub, co byłoby
lepszym rozwiązaniem, pozwoliły zrobić pierścień dla Lee, który ochraniałby go
przed słońcem. Mogę spróbować z tym drugim, bo nie sądzę bym zdołała utrzymywać
ciągłe zachmurzenie przy moich ograniczeniach żywieniowych. Problem w tym, że
Lee nie może widzieć jak czaruje. Zaczął by wariować, że coś sobie zrobię.
Znaczy tak, przyznaję magia czasami daje mi się w kość, ale to nie powód do
paniki. Jednak on nie uznaje tego argumentu. Lexi nagadała mu swoich różnych
teorii o tym jak to czarowanie ma negatywny wpływ na mnie, przyznaję, że
niektóre były bliskie prawdy, lecz zdecydowanie przesadzają. Zaczęłam zasłaniać
okno, ale przeszkodził mi Lee, który przed chwilą wszedł do kuchni.
-
Zostaw. Nie
przepuszczają promieni ultrafioletowych. Nic mi nie będzie.
Wyglądał tak seksownie, a
przecież był ubrany jedynie w starą, znoszoną koszulkę i bokserki. A może to
właśnie dlatego prezentował się zmysłowo? Jeszcze do tego ten kilkudniowy
zarost…
Patrzyłam na niego pożądliwym
wzrokiem dopóki nie zdałam sobie z tego sprawy i zawstydzona spuściłam wzrok,
skupiając się na zawartości mojego kubka.
Usiadł ciężko po drugiej
stronie stołu wraz ze szklanką krwi. Wskazał palcem na moją kawę.
-
Czyżby wiecznie
spragniona Heidi przeszła na dietę ? – zapytał z ledwo wyczuwalnym rozbawieniem
w głosie. Dobrze, czyli jednak poruszyliśmy się trochę do przodu w naszej grze
„Może jednak się nie zabiję”.
-
Nie masz, aż tyle krwi,
aby zaspokoić moje pragnienie, kotku.
Puściłam do niego oko z
uśmiechem, po czym zaczęłam mu wyjaśniać plany na dzisiejszy dzień. Słuchał
uważnie choć z lekka cierpiętniczą miną. Wyraźnie wyczuwał, że moje pomysły mu
się nie spodobają.
-
Dzisiaj świeci
słoneczko, ty mój promyczku – powiedziałam przesłodzonym tonem- tak więc nie
możesz wyjść z domu.
-
O nie, mamo. Tylko nie
to. - powiedział z sarkazmem i cwanym uśmiechem
-
Nie pyskuj, synek. Skoro
my nie możemy iść do zabawy to zabawa przyjdzie do nas.
Wstałam i rozłożyłam szeroko
ręce, jakbym prezentowała to mieszkanie w jakimś słabym teleturnieju
telewizyjnym.
-
Co widzisz ? – rzekłam z
przebiegłym uśmieszkiem
-
Wariatkę po środku mojej
kuchni. Powiedz z jakiego psychiatryka uciekłaś, maleńka? – powiedział,
podpierając się na łokciach jakby był moim psychologiem, na co ja tylko
prychnęłam
-
Nie dziwię się, że
dostrzegasz mą przecudną osobę na pierwszym planie, ale chodziło mi o coś
innego. – uśmiechnęłam się przymilnie, ustałam naprzeciwko niego. Chwyciłam
kubek w ręce i upiłam łyk kawy. - Masz świetne mieszkanie. Czas, po tych
wszystkich latach świętoszkowania, zrobić tu imprezę. Niech sąsiedzi dzwonią po
policję, niech zaczną zgrzytać zębami! Matki nie wypuszczajcie swoich dzieci,
dzieci nie wypuszczajcie matek, bo tej nocy Heidi Santino zamierza się bawić.
-
Nie mam imprezowego
nastroju. – odparł z grymasem wykrzywiającym jego twarz jakbym przed chwilą go
zdzieliła. Chciałam to zrobić, ale się powstrzymałam.
-
A ja nie mam ochoty
siedzieć na kanapie i oglądać jakiś durnych seriali, więc czy ci się to podoba
czy nie, urządzamy tu prawdziwie legendarną imprezę.
Przekrzywiłam głowę,
uśmiechając się przy tym zadziornie, ale Lee tylko westchnął ciężko. Wiedział,
że nawet gdyby się sprzeciwił, zaparł rękami i nogami, nic by nie zdziałał,
ponieważ kiedy ja czegoś chcę to to dostanę. Zawsze. No może z jednym
wyjątkiem.
Zostawiłam Lee samego i
ruszyłam na łowy. Zahipnotyzowałam spory tłumek ludzi, około osiemdziesiąt,
może dziewięćdziesiąt pięknych kobiet i przystojnych mężczyzn. Kazałam im iść
do mieszkania, a jeden z nich miał wyjaśnić wszystko Lee.
Ja natomiast zajęłam się
zaspokajaniem mojego głodu. Przechadzałam się ulicą w poszukiwaniu jakiegoś
człowieka, który łatwo mógłby się przekształcić w moja przekąskę. W końcu
natknęłam się na dwie studentki, były bardzo pomocne w pokazaniu mi drogi na
mniej uczęszczaną ulicę, skąd już bardzo łatwo zaciągnęłam je do ciemnej
uliczki.
Zahipnotyzowałam je i wpierw
wbiłam się w szyję wyższej z nich. Miała wysoko upięte, ciemne włosy, więc nic
mi nie przeszkadzało w piciu. Nie zostawiłam w niej nawet kropli życiodajnej
cieczy, byłam zbyt głodna. Odrzuciłam już martwe ciało i przywołałam gestem
niższą koleżankę pani Trup. Podeszła do mnie z tępym spojrzeniem. Wzięłam ją za
rękę i wbiłam się moimi ostrymi zębami w nadgarstek. Pragnienie powoli słabło,
ale nie znikło. Zresztą nigdy nie znikało. Odsunęłam usta od skóry dziewczyny.
Odgarnęłam włosy z jej ramienia, przez chwilę wpatrywałam się w jej szyję oraz pulsującą tam tętnicę.
Zastanawiałam się czy ją zabić czy pozostawić w niej trochę życia, żeby mogła
po mnie posprzątać.
Głód wygrał. Wpiłam się w jej
szyję i bezlitośnie wypiłam z niej życie. Po chwili jej ciało opadło
bezwładnie na ziemię, a ja przetarłam usta ręką, po czym skierowałam się do
innej dzielnicy, pozostawiając dwa truchła za sobą.
Stałam w jednej z bardziej
parszywych uliczek Nowego Jorku, przed małym hotelem. Wyglądał na dość
obskurny. Tynk odpadał od ścian, szyld był poszarzały, a neon prawdopodobnie
nie działał od wielu lat. Mimo to był idealny. Na uboczu i z dala od wzroku
Lee. Szybkim krokiem weszłam do hotelowego lobby. Wnętrze wyglądało równie
zniechęcająco. Podłogę pokrywały płytki, z których wiele było rozbitych, od
ścian odchodziła tapeta, a chodnik prowadzący do pokoi był przekrzywiony i
zalatywało od niego stęchlizną, dodatkowo w kilku miejscach był przypalony. Próbując nie wdychać wszystkich nieprzyjemnych
zapachów, które docierały do mojego niezwykle wyczulonego wampirzego nosa,
podeszłam do mężczyzny w średnim wieku, który stał za ladą. Zahipnotyzowałam
recepcjonistę i wzięłam byle jaki klucz od pokoju. Szybkim marszem skierowałam
się do pomieszczenia z oznaczeniem 2B, kiedy stałam już przed drzwiami
otworzyłam je zardzewiałym kluczem. Pchnęłam lekko, a one zaskrzypiały, jakby
miały zaraz skonać. Weszłam do pokoju, zatrzasnęłam za sobą drzwi, a następnie
usiadłam na łóżku, z którego wzbił się tuman kurzu. Odkaszlnęłam kilka razy, po czym
wyjęłam
z mojej torby księgę zaklęć. Spoglądałam na staroć z pewnym przestrachem, należała do mojej matki i przez dość długi czas nie mogłam jej odzyskać z zachłannych, parszywych oraz samolubnych rąk ojca.
Będzie mnie to dużo
kosztować, wiem o tym, ale powinnam zrobić to już dawno temu.
Wbiegłam szybko do mieszkania
Lee. Ludzie wciąż tu byli, zdaje się, że żaden z gości nie został zabity, lub
chociażby ugryziony. Mogłam się tego spodziewać.
Jak tylko mnie spostrzegł,
szatyn podszedł do mnie. Wyglądał na niezadowolonego, co też było łatwe do
przewidzenia.
-
Lee, urządziłeś
przyjęcie! Nie spodziewałam się. – mrugnęłam do niego i uśmiechnęłam się, pokazując na niego palcem, na co
on tylko przewrócił oczami
-
Bardzo zabawne. –
mruknął niewyraźnie, patrząc na mnie karcącym wzrokiem
-
Oj, rozchmurz się,
smutasku. Mama przyniosła ci prezencik. – wyjęłam z torebki butelkę szkockiej
-
No wiesz, tak mnie
upijać i to w dodatku bez okazji ? – zapytał z sarkazmem, po czym poszedł po
kieliszki, a ja podążyłam za nim
-
Oczywiście, że nie! –
udałam oburzenie - To prezent z okazji czegoś, w nagrodę, że byłeś jakiś i
zrobiłeś coś. - postawiłam butelkę na blacie w kuchni, a Lee napełnił kieliszki
tak, że prawie się z nich wylewało.
-
Do dna! - szybkim ruchem
chwyciłam jeden
Stuknęliśmy się kieliszkami i
przechyliłam naczynie, pozwalając zawartości wlać się do mojego gardła.
Już po krótkim czasie, Lee
zaczął ze mną tańczyć, a po jeszcze jednym shocie, nawet z innymi panienkami.
Ja natomiast zajęłam się facetami, byli nieźli, a ja byłam głodna, to co
robiłam w hotelu zużyło mnóstwo mojej energii. Nie mogłam się z nimi cackać.
Podeszłam do jednego z nich. Stał pod ścianą, wygodnie. Bez żadnych zbytecznych
słów czy czynów oparłam się o niego, po czym bezceremonialnie wpiłam się w jego
tętnicę. Chłopak i tak był już zahipnotyzowany, więc nawet się nie opierał.
Sięgnęłam ręką do jego szyi i nacisnęłam odpowiednie miejsce, aby swobodnie
kontrolować przepływ krwi.
Kiedy wiedziałam, że muszę
przestać, by pozostawić go przy życiu, odsunęłam się niechętnie, po czym
skupiłam się na kolejnej przekąsce. Już miałam podejść do mojego kolejnego
celu, kiedy Lee zastąpił mi drogę. Lekko chwiał się na nogach, lecz głos miał
stanowczy.
-
Co ty wyprawiasz? –
zapytał najwyraźniej oburzony moimi poczynaniami
-
Jem, słonko, a ty
właśnie zagradzasz mi drogę do bufetu. – uśmiechnęłam się niewinnie – Wiesz
przecież, głodna Heidi to zła Heidi. – chciałam go wyminąć, ale ponownie
zastąpił mi drogę
-
Przecież mam krew ze
szpitala, możesz ją wypić. Wiem, że jej nie cierpisz, ale…
-
Nie ma żadnego ale. –
przerwałam mu, poważniejąc – Już ci mówiłam. Nie masz tyle zapasów, żebym się
najadła i jeszcze zostało dla ciebie.
-
Możemy zdobyć więcej.
– odparł twardo
-
To nic nie da! Nie
rozumiesz? Tak, nie zabijasz bezpośrednio, ale może właśnie pozbawiłeś kogoś
szans na transfuzję krwi. Zresztą to nawet nie o to chodzi! – popatrzyłam na
niego zła – Jaką różnicę ci to robi czy zabiję tego gościa teraz, czy dzień po
tym jak stąd wyjdzie?
-
Nie chcę żebyś w ogóle
tego robiła! – krzyknął
-
Cóż, ja nie jestem Lexi!
Nigdy nią nie będę! Rozumiesz, czy mam ci to przeliterować?! Nie jestem nią,
więc nie próbuj mnie zmieniać…
Odwróciłam się na pięcie i
odeszłam w przeciwnym kierunku. Co on
sobie myśli, że nagle będę zachowywać się jak aniołek, zacznę grać na harfie i
pieprzyć o pokoju ? Grubo się myli…
Czuję jak moje kły się
wydłużają, a na twarzy występują małe żyłki, oczy zachodzą krwią, a
głód jest nie do zniesienia. Biorę głębokie wdechy, aby
uspokoić emocje, ale to nie pomaga. Wokół kręci się wiele żywych worków z
krwią. Wybiegam w wampirzym tempie z
mieszkania. Nałożyłam kaptur i pochyliłam głowę, aby schować twarz nocnego łowcy. W końcu natknęłam się na dwie
pijane turystki. Nie wytrzymałam. Bez mrugnięcia okiem rozerwałam ich ciała.
Rozdział jest cudny! <33
OdpowiedzUsuńNa serio masz talent i mam nadzieję że blog będziesz prowadziła jeszcze dłuuugi czas bo się wkręciłam. :* Nie wiem ile razy to pisałam ale jestem dziwna... serialu nie lubię ale Twoje opowiadanie na podstawie serialu kocham. Tak, tak. Głupia ja. :D
Czekam z niecierpliwością na nn ;**
u mnie nowe rozdziały:
♦ http://you-are-all-i-have.blogspot.com/
♦ http://psychiatric-destroy-me.blogspot.com/
Hej!
OdpowiedzUsuńZapraszam do mnie na nn :D
klaroline-love.blogspot.com
http://cammmmmmeleon.blogspot.com/2013/09/bardzo-dziekuje-za-nominacje-cherry.html
OdpowiedzUsuńLee <3. Fajnie, że wyprawił jej przyjęcie, to takie urocze *.*. Wybacz mi, że tak niewiele napisze, ale jestem tak padnięta, przyszłam dopiero do domu o 16 :c. Mam nadzieję, że zrozumiesz.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam Amy :)
Przyjęcie. Mmmm. Słodziak <3
OdpowiedzUsuńRozdział jest genialny ! :*
Czekam na nn ;*
♦ http://you-are-all-i-have.blogspot.com/
♦ http://psychiatric-destroy-me.blogspot.com/ <--- nowy rozdział. :)
Pojawił się następny rozdział :)
OdpowiedzUsuńSerdecznie zapraszam.
Amy
http://melodie-serc.blogspot.com/
Rozdział świetny! Zastanawiam się dlaczego dopiero komentuje, bo już czytałam.
OdpowiedzUsuńZapraszam też do mnie na nowy po-prostu-tylko-ja.blogspot.com
Pozdrawiam :)
Ken Aj plej łyf magnes? Ken Aj plej łyf magnes? ^ ^
OdpowiedzUsuńDobra, jest dokładnie 23:20, a mi się kręci w głowie i piję już trzecią kawę z kolei. x.x Wniosek? Skomentuję później, bo teraz to nie będzie porządna opinia tylko nieogar level expert. x.x
Pobieżnie, zapraszam na nn: [http://the-chronicles-of-black-raven.blogspot.com/?m=1].