poniedziałek, 6 stycznia 2014

Hotel


„Panować nad sobą to najwyższa władza.”
- Seneka Starszy                                    


2x11
Ponownie obudziłam się sama. Nie przywykłam do tego ani trochę. Wpatrywałam się sennie w biały sufit i rozmyślałam, co jak się okazało nie było dobrym pomysłem, bo prowadziło prosto do tęsknoty za Damonem. Coraz bardziej brakowało mi spojrzeń jego błękitnych oczu, dotyku kruczoczarnych włosów, cynicznego uśmiechu oraz aksamitnego głosu, ale nade wszystko potrzebowałam tego spokoju, który odczuwałam będąc przy nim.
Podniosłam się gwałtownie z grymasem na twarzy chcąc przestać myśleć o brunecie. Przerwałam swoje rozmyślania, po czym ruszyłam do nowocześnie wyposażonej kuchni i zaparzyłam sobie kubek kawy. Łagodziła pragnienie, a ja musiałam ograniczyć głód. Lee nie miał, aż tak dużych zapasów krwi, żeby starczyło dla dwóch osób, a tym bardziej z moim hybrydzim apetytem. Postanowiłam, że zjem coś na mieście. Odsunęłam zasłony, żeby popatrzeć na miasto. Na nieszczęście świeciło słońce. Zastanawiałam się czy czarownice pomogłoby mi zmienić pogodę lub, co byłoby lepszym rozwiązaniem, pozwoliły zrobić pierścień dla Lee, który ochraniałby go przed słońcem. Mogę spróbować z tym drugim, bo nie sądzę bym zdołała utrzymywać ciągłe zachmurzenie przy moich ograniczeniach żywieniowych. Problem w tym, że Lee nie może widzieć jak czaruje. Zaczął by wariować, że coś sobie zrobię. Znaczy tak, przyznaję magia czasami daje mi się w kość, ale to nie powód do paniki. Jednak on nie uznaje tego argumentu. Lexi nagadała mu swoich różnych teorii o tym jak to czarowanie ma negatywny wpływ na mnie, przyznaję, że niektóre były bliskie prawdy, lecz zdecydowanie przesadzają. Zaczęłam zasłaniać okno, ale przeszkodził mi Lee, który przed chwilą wszedł do kuchni.
-          Zostaw. Nie przepuszczają promieni ultrafioletowych. Nic mi nie będzie.
Wyglądał tak seksownie, a przecież był ubrany jedynie w starą, znoszoną koszulkę i bokserki. A może to właśnie dlatego prezentował się zmysłowo? Jeszcze do tego ten kilkudniowy zarost…
Patrzyłam na niego pożądliwym wzrokiem dopóki nie zdałam sobie z tego sprawy i zawstydzona spuściłam wzrok, skupiając się na zawartości mojego kubka. 

Usiadł ciężko po drugiej stronie stołu wraz ze szklanką krwi. Wskazał palcem na moją kawę.
-          Czyżby wiecznie spragniona Heidi przeszła na dietę ? – zapytał z ledwo wyczuwalnym rozbawieniem w głosie. Dobrze, czyli jednak poruszyliśmy się trochę do przodu w naszej grze „Może jednak się nie zabiję”.
-          Nie masz, aż tyle krwi, aby zaspokoić moje pragnienie, kotku.
Puściłam do niego oko z uśmiechem, po czym zaczęłam mu wyjaśniać plany na dzisiejszy dzień. Słuchał uważnie choć z lekka cierpiętniczą miną. Wyraźnie wyczuwał, że moje pomysły mu się nie spodobają.
-          Dzisiaj świeci słoneczko, ty mój promyczku – powiedziałam przesłodzonym tonem- tak więc nie możesz wyjść z domu.
-          O nie, mamo. Tylko nie to. - powiedział z sarkazmem i cwanym uśmiechem 
-          Nie pyskuj, synek. Skoro my nie możemy iść do zabawy to zabawa przyjdzie do nas.
Wstałam i rozłożyłam szeroko ręce, jakbym prezentowała to mieszkanie w jakimś słabym teleturnieju telewizyjnym.
-          Co widzisz ? – rzekłam z przebiegłym uśmieszkiem
-          Wariatkę po środku mojej kuchni. Powiedz z jakiego psychiatryka uciekłaś, maleńka? – powiedział, podpierając się na łokciach jakby był moim psychologiem, na co ja tylko prychnęłam
-          Nie dziwię się, że dostrzegasz mą przecudną osobę na pierwszym planie, ale chodziło mi o coś innego. – uśmiechnęłam się przymilnie, ustałam naprzeciwko niego. Chwyciłam kubek w ręce i upiłam łyk kawy. - Masz świetne mieszkanie. Czas, po tych wszystkich latach świętoszkowania, zrobić tu imprezę. Niech sąsiedzi dzwonią po policję, niech zaczną zgrzytać zębami! Matki nie wypuszczajcie swoich dzieci, dzieci nie wypuszczajcie matek, bo tej nocy Heidi Santino zamierza się bawić.
-          Nie mam imprezowego nastroju. – odparł z grymasem wykrzywiającym jego twarz jakbym przed chwilą go zdzieliła. Chciałam to zrobić, ale się powstrzymałam.
-          A ja nie mam ochoty siedzieć na kanapie i oglądać jakiś durnych seriali, więc czy ci się to podoba czy nie, urządzamy tu prawdziwie legendarną imprezę.
Przekrzywiłam głowę, uśmiechając się przy tym zadziornie, ale Lee tylko westchnął ciężko. Wiedział, że nawet gdyby się sprzeciwił, zaparł rękami i nogami, nic by nie zdziałał, ponieważ kiedy ja czegoś chcę to to dostanę. Zawsze. No może z jednym wyjątkiem.

Zostawiłam Lee samego i ruszyłam na łowy. Zahipnotyzowałam spory tłumek ludzi, około osiemdziesiąt, może dziewięćdziesiąt pięknych kobiet i przystojnych mężczyzn. Kazałam im iść do mieszkania, a jeden z nich miał wyjaśnić wszystko Lee.
Ja natomiast zajęłam się zaspokajaniem mojego głodu. Przechadzałam się ulicą w poszukiwaniu jakiegoś człowieka, który łatwo mógłby się przekształcić w moja przekąskę. W końcu natknęłam się na dwie studentki, były bardzo pomocne w pokazaniu mi drogi na mniej uczęszczaną ulicę, skąd już bardzo łatwo zaciągnęłam je do ciemnej uliczki.
Zahipnotyzowałam je i wpierw wbiłam się w szyję wyższej z nich. Miała wysoko upięte, ciemne włosy, więc nic mi nie przeszkadzało w piciu. Nie zostawiłam w niej nawet kropli życiodajnej cieczy, byłam zbyt głodna. Odrzuciłam już martwe ciało i przywołałam gestem niższą koleżankę pani Trup. Podeszła do mnie z tępym spojrzeniem. Wzięłam ją za rękę i wbiłam się moimi ostrymi zębami w nadgarstek. Pragnienie powoli słabło, ale nie znikło. Zresztą nigdy nie znikało. Odsunęłam usta od skóry dziewczyny. Odgarnęłam włosy z jej ramienia, przez chwilę wpatrywałam się w jej szyję oraz pulsującą tam tętnicę. Zastanawiałam się czy ją zabić czy pozostawić w niej trochę życia, żeby mogła po mnie posprzątać.
Głód wygrał. Wpiłam się w jej szyję i bezlitośnie wypiłam z niej życie. Po chwili jej ciało opadło bezwładnie na ziemię, a ja przetarłam usta ręką, po czym skierowałam się do innej dzielnicy, pozostawiając dwa truchła za sobą.

Stałam w jednej z bardziej parszywych uliczek Nowego Jorku, przed małym hotelem. Wyglądał na dość obskurny. Tynk odpadał od ścian, szyld był poszarzały, a neon prawdopodobnie nie działał od wielu lat. Mimo to był idealny. Na uboczu i z dala od wzroku Lee. Szybkim krokiem weszłam do hotelowego lobby. Wnętrze wyglądało równie zniechęcająco. Podłogę pokrywały płytki, z których wiele było rozbitych, od ścian odchodziła tapeta, a chodnik prowadzący do pokoi był przekrzywiony i zalatywało od niego stęchlizną, dodatkowo w kilku miejscach był przypalony. Próbując nie wdychać wszystkich nieprzyjemnych zapachów, które docierały do mojego niezwykle wyczulonego wampirzego nosa, podeszłam do mężczyzny w średnim wieku, który stał za ladą. Zahipnotyzowałam recepcjonistę i wzięłam byle jaki klucz od pokoju. Szybkim marszem skierowałam się do pomieszczenia z oznaczeniem 2B, kiedy stałam już przed drzwiami otworzyłam je zardzewiałym kluczem. Pchnęłam lekko, a one zaskrzypiały, jakby miały zaraz skonać. Weszłam do pokoju, zatrzasnęłam za sobą drzwi, a następnie usiadłam na łóżku, z którego wzbił się tuman kurzu. Odkaszlnęłam kilka razy, po czym  wyjęłam  z mojej torby  księgę zaklęć. Spoglądałam na staroć z pewnym przestrachem, należała do mojej matki i przez dość długi czas nie mogłam jej odzyskać z zachłannych, parszywych oraz samolubnych rąk ojca.
Będzie mnie to dużo kosztować, wiem o tym, ale powinnam zrobić to już dawno temu.

Wbiegłam szybko do mieszkania Lee. Ludzie wciąż tu byli, zdaje się, że żaden z gości nie został zabity, lub chociażby ugryziony. Mogłam się tego spodziewać.
Jak tylko mnie spostrzegł, szatyn podszedł do mnie. Wyglądał na niezadowolonego, co też było łatwe do przewidzenia.
-          Lee, urządziłeś przyjęcie! Nie spodziewałam się. – mrugnęłam do niego i uśmiechnęłam się, pokazując na niego palcem, na co on tylko przewrócił oczami 

-          Bardzo zabawne. – mruknął niewyraźnie, patrząc na mnie karcącym wzrokiem
-          Oj, rozchmurz się, smutasku. Mama przyniosła ci prezencik. – wyjęłam z torebki butelkę szkockiej
-          No wiesz, tak mnie upijać i to w dodatku bez okazji ? – zapytał z sarkazmem, po czym poszedł po kieliszki, a ja podążyłam za nim
-          Oczywiście, że nie! – udałam oburzenie - To prezent z okazji czegoś, w nagrodę, że byłeś jakiś i zrobiłeś coś. - postawiłam butelkę na blacie w kuchni, a Lee napełnił kieliszki tak, że prawie się z nich wylewało.
-          Do dna! - szybkim ruchem chwyciłam jeden
Stuknęliśmy się kieliszkami i przechyliłam naczynie, pozwalając zawartości wlać się do mojego gardła.
Już po krótkim czasie, Lee zaczął ze mną tańczyć, a po jeszcze jednym shocie, nawet z innymi panienkami. Ja natomiast zajęłam się facetami, byli nieźli, a ja byłam głodna, to co robiłam w hotelu zużyło mnóstwo mojej energii. Nie mogłam się z nimi cackać. Podeszłam do jednego z nich. Stał pod ścianą, wygodnie. Bez żadnych zbytecznych słów czy czynów oparłam się o niego, po czym bezceremonialnie wpiłam się w jego tętnicę. Chłopak i tak był już zahipnotyzowany, więc nawet się nie opierał. Sięgnęłam ręką do jego szyi i nacisnęłam odpowiednie miejsce, aby swobodnie kontrolować przepływ krwi.
Kiedy wiedziałam, że muszę przestać, by pozostawić go przy życiu, odsunęłam się niechętnie, po czym skupiłam się na kolejnej przekąsce. Już miałam podejść do mojego kolejnego celu, kiedy Lee zastąpił mi drogę. Lekko chwiał się na nogach, lecz głos miał stanowczy.
-          Co ty wyprawiasz? – zapytał najwyraźniej oburzony moimi poczynaniami
-          Jem, słonko, a ty właśnie zagradzasz mi drogę do bufetu. – uśmiechnęłam się niewinnie – Wiesz przecież, głodna Heidi to zła Heidi. – chciałam go wyminąć, ale ponownie zastąpił mi drogę
-          Przecież mam krew ze szpitala, możesz ją wypić. Wiem, że jej nie cierpisz, ale…
-          Nie ma żadnego ale. – przerwałam mu, poważniejąc – Już ci mówiłam. Nie masz tyle zapasów, żebym się najadła i jeszcze zostało dla ciebie.
-          Możemy zdobyć więcej. – odparł twardo
-          To nic nie da! Nie rozumiesz? Tak, nie zabijasz bezpośrednio, ale może właśnie pozbawiłeś kogoś szans na transfuzję krwi. Zresztą to nawet nie o to chodzi! – popatrzyłam na niego zła – Jaką różnicę ci to robi czy zabiję tego gościa teraz, czy dzień po tym jak stąd wyjdzie?
-          Nie chcę żebyś w ogóle tego robiła! – krzyknął
-          Cóż, ja nie jestem Lexi! Nigdy nią nie będę! Rozumiesz, czy mam ci to przeliterować?! Nie jestem nią, więc nie próbuj mnie zmieniać…
Odwróciłam się na pięcie i odeszłam  w przeciwnym kierunku. Co on sobie myśli, że nagle będę zachowywać się jak aniołek, zacznę grać na harfie i pieprzyć o pokoju ? Grubo się myli…
Czuję jak moje kły się wydłużają, a na twarzy występują małe żyłki, oczy zachodzą krwią, a głód jest nie do zniesienia. Biorę głębokie wdechy, aby uspokoić emocje, ale to nie pomaga. Wokół kręci się wiele żywych worków z krwią. Wybiegam w wampirzym  tempie z mieszkania. Nałożyłam kaptur i pochyliłam głowę, aby schować twarz nocnego łowcy. W końcu natknęłam się na dwie pijane turystki. Nie wytrzymałam. Bez mrugnięcia okiem rozerwałam ich ciała.

8 komentarzy:

  1. Rozdział jest cudny! <33
    Na serio masz talent i mam nadzieję że blog będziesz prowadziła jeszcze dłuuugi czas bo się wkręciłam. :* Nie wiem ile razy to pisałam ale jestem dziwna... serialu nie lubię ale Twoje opowiadanie na podstawie serialu kocham. Tak, tak. Głupia ja. :D
    Czekam z niecierpliwością na nn ;**

    u mnie nowe rozdziały:
    ♦ http://you-are-all-i-have.blogspot.com/
    ♦ http://psychiatric-destroy-me.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  2. Hej!
    Zapraszam do mnie na nn :D
    klaroline-love.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  3. http://cammmmmmeleon.blogspot.com/2013/09/bardzo-dziekuje-za-nominacje-cherry.html

    OdpowiedzUsuń
  4. Lee <3. Fajnie, że wyprawił jej przyjęcie, to takie urocze *.*. Wybacz mi, że tak niewiele napisze, ale jestem tak padnięta, przyszłam dopiero do domu o 16 :c. Mam nadzieję, że zrozumiesz.
    Pozdrawiam Amy :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Przyjęcie. Mmmm. Słodziak <3
    Rozdział jest genialny ! :*
    Czekam na nn ;*

    ♦ http://you-are-all-i-have.blogspot.com/
    ♦ http://psychiatric-destroy-me.blogspot.com/ <--- nowy rozdział. :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Pojawił się następny rozdział :)
    Serdecznie zapraszam.
    Amy

    http://melodie-serc.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  7. Rozdział świetny! Zastanawiam się dlaczego dopiero komentuje, bo już czytałam.
    Zapraszam też do mnie na nowy po-prostu-tylko-ja.blogspot.com
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Ken Aj plej łyf magnes? Ken Aj plej łyf magnes? ^ ^
    Dobra, jest dokładnie 23:20, a mi się kręci w głowie i piję już trzecią kawę z kolei. x.x Wniosek? Skomentuję później, bo teraz to nie będzie porządna opinia tylko nieogar level expert. x.x
    Pobieżnie, zapraszam na nn: [http://the-chronicles-of-black-raven.blogspot.com/?m=1].

    OdpowiedzUsuń