poniedziałek, 30 grudnia 2013

Aż Lee


„Wstydzimy się; miękkich gestów; czułych spojrzeń; ciepłych uśmiechów”
 - Małgorzata Hillar             

2x10
Następnego ranka obudziłam się dość wcześnie, było około szóstej rano. Normalnie spałabym dłużej, tym bardziej, że bez budzącego mnie Damona, ale zaplanowałam, że coś zrobię. Damon… Tak. Miałam całkowitą rację. Za bardzo się do niego przyzwyczaiłam i jeśli zacznę o nim myśleć, to zacznę też… tęsknić. Może ten wyjazd to był jednak BARDZO dobry pomysł. Odetchnę od mojego ulubionego Salvatore i będzie mi łatwiej odejść.
Westchnęłam ciężko. Rozmyślanie o przyszłości mnie dobija, więc przestałam się nad nią zastanawiać i skupiłam całą moją uwagę na planie, który miałam wykonać.
Po cichu wstałam z dwuosobowego łóżka, pozostawiając białą pościel w nieładzie. Wyszłam ze swojego tymczasowego pokoju i na palcach skierowałam się do sypialni Lee. Nie obudził się, na całe szczęście. Rozejrzałam się wokół. Wszystko wyglądało prawie jak dawniej. Drewniane meble były już nieco stare, ale wciąż utrzymane w dobrym stanie. Panele na podłodze z widocznymi rysami, które były szczerze mówiąc zasługą moją i moich butów z obcasami. Z czasem zaczęłam specjalnie zostawiać te małe szramy, żeby wkurzyć Lee lub Lexi. To było coś w rodzaju znaku, że tu byłam i nie podoba mi się to co robią. Jedynie ściany się zmieniły. Zamiast  kiczowatej tapety, która zupełnie nie pasowała do tego miejsca, zobaczyłam kremową farbę okalającą ściany pomieszczenia. Gdzieniegdzie mogłam dostrzec wiszące gwoździe, a pod nimi jaśniejsze plamy. Jakby ktoś zdjął długo wiszące zdjęcia. Ponownie westchnęłam i przeniosłam z bólem wzrok na twarz Lee. Nawet podczas snu miał umęczony wyraz. Wciąż nie zaznający spokoju, mimo że nieprzytomny.

Czerwiec, ROK 1990


Rudowłosa dziewczyna sama nie wiedziała co robi. Nigdy się tak nie czuła, ale wiedziała, że musi posłuchać sama siebie. Tak więc stała tu. Na schodach przeciwpożarowych przed jego oknem, które było nieco uchylone.
Wciąż sobie powtarzała, że to głupie, nierozważne i, że powinna już dawno opuścić to miasto. W końcu wciąż uciekała, powinna być mądrzejsza… Ale nie mogła.
Wprawioną już w tego typu czynności ręką, sięgnęła do zamka okna i szybko je otworzyła na oścież. Bezszelestnie zakradła się do sypialni chłopaka. Lee wciąż spał niczym nie zmąconym snem. Heidi nie mogła się powstrzymać, po prostu nie była w stanie.
Wyciągnęła lekko drżącą  rękę i delikatnie pogłaskała go po policzku. Uśmiechnął się, zapewne niczego nieświadomy, a jej policzki oblały się purpurą. Czuła się zawstydzona, ale nie wiedziała czemu.
Szybko zabrał rękę, lecz uczyniła to niechętnie. Chciała jeszcze raz  poczuć szorstkość jego nie ogolonego policzka, ale wiedziała, że nie może. Nie może robić tego swojej siostrze. Choć nie była pewna, dlaczego tak myślała jeszcze pięć minut przed wejściem do tej sypialni.
-          Zdaje się, że przy tobie niczego nie jestem pewna. – powiedziała uśmiechając się szczerze do śpiącego mężczyzny
Bez namysłu pochyliła się nad nim i skradła jeden, niewinny pocałunek. Chciała tylko ponownie poczuć smak jego ust, choćby przez chwilę.
Mężczyzna obudził się. Podniósł na łokciach, ale jej już nie zobaczył. Zniknęła.
Pozostało tylko otwarte na oścież okno i pierwsza rysa na podłodze.
Teraźniejszość:
Podeszłam do jego łóżka. Przez chwilę zastanawiałam się czy powinnam, ale obawy opuściły mnie tak szybko jak się pojawiły. Już bez wahania ułożyłam się obok Lee na łóżku. Przez chwilę wpatrywałam się w niego. Pragnąc na nowo odkryć każdy element jego twarzy.
Potrząsnęłam głową pragnąc usunąć tę myśl z głowy. Zastąpiłam ją nową.
Czas rozpocząć plan.
Uśmiechnęłam się przebiegle, po czym zamknęłam oczy czekając, aż wpadnę w objęcia Morfeusza.

Dwie godziny później ponownie się obudziłam. Przetarłam oczy ręką. Podniosłam się na łakociach i położyłam się na brzuchu Lee czym go obudziłam. Początkowo zamrugał sennie, nie zdając sobie z niczego sprawy ponownie zamknął oczy oraz objął mnie w pasie. Jednak już po kilku sekundach wszystko do niego dotarło. Otworzył szeroko oczy ze zdumienia i zdjął ręce z mojej talii. Spojrzałam w jego oczy z uśmiechem.
-          Dzień dobry, kochanie. – powiedziałam, po czym wstałam z łóżka
-          Co ty tutaj robisz? – zapytał mnie zszokowany – Pamiętam, że kładłaś się spać w innym pokoju… i łóżku.
Przeciągnęłam się leniwie. Ponownie spojrzałam w jego stronę z jeszcze szerszym uśmiechem. Przeczesałam dłonią rudobrązowe kosmyki, po czym ponownie ułożyłam się na pościeli koło niego.
-          Lekcja numer jeden, złotko. Budzisz się z piękną kobietą w łóżku.
-          Zwariowałaś.
-          Niektórzy twierdzą, że mniej więcej od zawsze byłam szalona, ja myślę, że jednak jako dziecko byłam całkiem normalna, więc…
-          Serio, co ty robisz ? – przerwał mi w pół zdania

-          Pomagam ci się rozerwać i nieco ożywić ten twój martwy tyłek, słońce. Jak na razie idzie mi dobrze od dwudziestu sekund nie widzę grymasu na twojej twarzy. To chyba rekord. O, nie, czekaj. Znów się pojawił.
Skrzywiłam się, po czym uszczypnęłam go w policzek. Ponownie wstałam z łóżka z zamiarem pójścia do swojego pokoju i ubrania się. Stałam już w progu, ale odwróciłam się na jego słowa:
-          Co się stało z wczorajszą Heidi ? – zapytał przecierając twarz dłońmi
-          Poszła spać i prędko się nie obudzi. Ma uroczy sen o pewnych seksownych mężczyznach, być może jesteś jednym z nich. Dość o niej. Do roboty. – klasnęłam w dłonie - Ubierz się i ogarnij. Wychodzimy.
-          Gdzie ? – zapytał zaskoczony
-          To Nowy Jork. Możemy pójść wszędzie. 
-          Nie wszyscy mają pierścienie chroniące przed słońcem. – zauważył, pokazując na mój wskazujący palec, na którym lśnił pierścień z oczkiem w kolorze lapis lazuli
-          Yep, ale dziś nawet tacy pechowcy mogą wyjść na zewnątrz, ponieważ, albowiem, gdyż niebo zasłaniają gęste chmury, cały czas leje, ale nie widać nawet promyczka słońca. Tak więc przykro mi, ale ta paskudna pogoda jest po mojej stronie.
Skrzywił się i opadł na poduszki ze zrezygnowaniem. Odwróciłam się na pięcie, po czym zamknęłam  za sobą drzwi. Roześmiałam się pod nosem, a potem wciąż z uśmiechem na ustach, ruszyłam się przebrać.
Rzuciłam walizkę na wciąż nie pościelone łóżko. Rozsunęłam zamek błyskawiczny, po czym szybko chwyciłam jakąś białą koszulkę oraz podarte fabrycznie dżinsy. Nasunęłam na nogi czarne trapery za kostkę i chwyciłam wiszącą na krześle skórzaną kurkę. Rozczesałam włosy szczotką, którą wyjęłam z kosmetyczki . Postanowiłam, że nie będę z nimi nic robić, więc pozostawiłam je rozpuszczone. Po uszykowaniu się w tym ekspresowym tempie, ruszyłam z powrotem do sypialni Lee. Wciąż leżał na łóżku.
-          Och wstawaj! – krzyknęłam zdenerwowana, po czym zerwałam z niego pościel i zwaliłam go na podłogę

Maszerowaliśmy, więc ulicami Nowego Jorku w tej przeklętej ulewie, która przemoczyła nas do suchej nitki, aż doszliśmy do jakiegoś fajnego sklepu z ciuchami. Męskie i damskie, idealnie. Uśmiechnęłam się promieniście, po czym popchnęłam Lee w kierunku drzwi.
-          Dlaczego tu jesteśmy ? – zapytał wampir, kiedy byliśmy już w środku
-          Lekcja numer dwa. Jesteś wampirem ? Zdobędziesz wszystko co zechcesz. – uśmiechnęłam się jednym z moich łobuzerskich uśmieszków
-          Masz na myśli ukradniesz.
Powiedział Lee swoim moralizatorskim tonem, swoją drogą to jeden z jego najgorszych tonów. Kiedy go używa przypomina nieco Stefana. Podobnie marszczy brwi. Posmutniałam na wspomnienie o Salvatoru, ale już po chwili się rozchmurzyłam.
-          To mniej więcej to samo, złotko.
-          Raczej mniej, niż więcej.- powiedział przewracając oczami. Z kolei kiedy wykonywał ten gest przypominał Damona… Nie! Koniec tych wspominek!
-          Daj spokój, Lee. Nie męczy cię bycie takim rozsądnym, dobrym ? – powiedziałam, przybliżając się do niego o kilka kroków
-          Lexi nie pochwalałaby tego. – rzekł i odwrócił się w drugą stronę
-          Nie była taka święta jak ci się wydaje, a teraz rusz ten swój pół martwy tyłek i wybierz sobie wiele cośków, które ci się spodobają.
Lekko go klepnęłam w cztery litery i niechętnie, ale jednak,  ruszył na podbój sklepu, przebierając w ubraniach. Jaka ja jestem zła. Zmuszam faceta do zakupów.
Podążyłam w jego ślady. W końcu ja też muszę mieć z tego jakąś frajdę.

Byliśmy już przy kasie. Położyłam cała górę ciuchów na ladę i obserwowałam jak sprzedawczyni pakuje wszystkie moje ubrania do siedmiu torebek, po czym wkłada w oddzielną rzecz, którą wybrał Lee. Jedna szara koszulka. Nie spodziewałam się niczego więcej.
Spojrzałam w oczy kasjerce.
-          Nie musimy płacić.
-          Nie musicie .
-          Dasz nam to za darmo i zapomnisz co się stało, nie zgłosisz kradzieży .
-          Zapomnę …
Kobieta wzdrygnęła się, po czym mrugnęła kilka razy oczami. Uśmiechnęła się szeroko, a zarazem sztucznie i  powiedziała:
-          Miłego dnia , zapraszam ponownie.
Odwzajemniłam uśmiech, a następnie sięgałam po swoje pakunki. Poczułam w swojej kieszeni wibracje telefonu.
-          Weźmiesz torby ? – zapytałam Lee
-          Um ... Jasne. –  ocknął się jakby z głębokiej zadumy. Myślami był w innym miejscu, ale i tak byłam zdziwiona, że dał się wyciągnąć z mieszkania
Sięgnęłam po telefon i spojrzałam na wyświetlacz. Damon. Spanikowana, rozłączyłam się szybko, aby Lee niczego nie zauważył. Jednak jego wampirzy słuch nie zawodził.
-          Kto to ?
-          Przyjaciel.
-          Ty masz w ogóle jakiś przyjaciół? – powiedział uśmiechając się lekko – Który to ?
-          Nie znasz. – nie mogłam powiedzieć, że to Damon. Zszedłby z drogi przeznaczonej dla  ludzi idących w stronę szczęścia, radości, tęczy i jednorożców.
-          Czemu nie odbierzesz ? - dopytywał
-          I pozwolić komuś nam przerywać? Nie licz na to, słońce. – uśmiechnęłam się słodko, po czym ruszyliśmy dalej
Tak. To było kolejne kłamstwo. Nie odbierałam, bo wiedziałam, że jeśli to zrobię to usłyszę jego aksamitny głoś i się złamię. Zacznę tęsknić i wrócę tam. Lub powie mi, że coś się stało, a ja polecę mu pomóc. Albo jeszcze gorzej. Będę rozbita, ponieważ dwie osoby, które kocham będą wymagały mojej obecności.
Poza tym Lee również mógłby usłyszeć głos starszego Salvatora. Nie lubili się praktycznie od zawsze, a odkąd dowiedział się, że to Damon zabił Lexi to… No cóż, nie sądzę aby ich stosunki uległy poprawieniu.
-          Gdzie teraz ? – zapytał wampir, wytrącając mnie z zadumy
-          Najpierw musimy zrobić coś z tymi torbami. – powiedziałam i rozejrzałam się po przechodzących ulicą ludziach
-          Dobrze. To ja zaniosę je do mieszkania…
-          Tak łatwo mi się nie wywiniesz. – rzekłam, przerywając mu. Ponownie skierowałam na niego wzrok - Chyba zapomniałeś. Czym jesteśmy ?
-          Wampirami . – powiedział znużonym głosem
-          A co dostają wampiry ?
-          Wszystko co zechcą.
-          Dokładnie, słonko, a my chcemy żeby ktoś zaniósł nasze torby do mieszkania, więc co zrobimy ?
Uśmiechnęłam się przebiegle, po czym wyciągnęłam rękę i chwyciłam pierwszego lepszego kolesia, który właśnie koło nas przechodził, za kaptur bluzy.
-          Ej ! Puść mnie.
-          Przestań się wyrywać. – powiedziałam wpływając na jego umysł, natychmiast znieruchomiał – Dobrze, a teraz posłuchaj. Zaniesiesz to do mieszkania na ulicy … Jaki masz adres ?
-          Willoughby Avenue, mieszkanie 202 .
-          Masz tam zanieść te rzeczy, a później o wszystkim zapomnieć. Rozumiesz ?
-          Rozumiem.
Puściłam go, a on zabrał nasze torby od Lee, po czym odszedł. Uśmiechnęłam się i  już czekałam na pełne morałów wywody wampira, ale doczekałam się  tylko niewielkiej części tego, czego się spodziewałam.
-          Jesteś niemożliwa. – powiedział, ciężko przy tym wzdychając
-          No co? Akurat się nawinął, jak miałam nie skorzystać z okazji ? – odparłam przymilnym tonem
-          Tak, bo spotkanie kogoś na ulicach Nowego Jorku to wielka rzadkość. Aż nie wierzę, ze coś tak niespotykanego się nam przytrafiło! – po tym sarkazmie wnioskowałam, że jest z nim już lepiej, ale wolałam nie zwracać mu na to uwagi
-          Hej, pomogłeś mi ! – powiedziałam szturchając go  w ramię
-          Niby jak ? – zapytał zaskoczony
-          Podałeś mi adres, żebym wiedziała gdzie go w ogóle wysłać. Bez ciebie nic by się nie udało, złotko.
Puściłam do niego oczko i zaczęłam już iść w kierunku naszego kolejnego celu. Przewrócił tylko oczami, po czy ruszył za mną. Doskonale wiedział, że pamiętałam adres, ale wiedział również, że nie ma sensu się ze mną o to sprzeczać. Zaprzeczyłabym i uparcie postawiła na swoim. Zawsze tak robiłam.

Zaczęło się już robić późno, więc zabrałam Lee do klubu. Jakiś czas pomarudził i próbował oponować, ale udało mi się go przekonać.
Miejsce to było umieszczone w jakiejś ogromnej piwnicy. Wnętrze było ciemne, nie tylko przez małą ilość światła, które dostawało się tu przez wąskie okienka, ale również przez czarną farbę pokrywającą ściany, w niektórych miejscach się złuszczała. Podłoga była pokryta ciemną terakotą. Znajdował się tam bar oraz kilka stolików i krzeseł naprzeciw niego. W rogu stały trzy stoły bilardowe, a poza tym był tylko parkiet oraz scena na której występował bardzo głośny zespół. Doskonale.

Pociągnęłam Lee w stronę baru. Najpierw musiałam go upić, żeby był pozytywniej nastawiony do moich pomysłów. Nie mam jednak  zamiaru go schlać, aż tak żeby nie wiedział co robi. Musi mieć bardziej pozytywne podejście do życia.
Po pięciu szklaneczkach whisky zdecydowałam, że jest gotowy pójść na parkiet. Pociągnęłam go za rękę i ruszyłam w stronę tańczącego tłumu. Zaczęłam tańczyć spontanicznie, ale on tylko przestępował z nogi na nogę. Prychnęłam z pogardą na wyczyny wampira.
-          Obserwuj ! – krzyknęłam do niego, po czym podeszłam do jakiegoś wysokiego przystojniaka i zaczęłam poruszać się do rytmu koło niego
W końcu mój partner spojrzał mi w oczy, a ja zaczęłam hipnozę.
-          Nie krzycz i nie bój się. To nie będzie bolało.
Powiedziałam, po czym wbiłam się w szyję młodzieńca. Życiodajna ciecz spłynęła do moich ust, a ja poczułam przyjemny dreszcz, który objął całe moje ciało. Nawet nie zdawałam sobie sprawy,  jaka byłam głodna. Pilnowałam się, aby nie uronić ani kropli, żeby się nie pobrudzić. Kiedy wiedziałam, że muszę już kończyć, by pozostawić mężczyznę w dość dobrym stanie, rozszarpałam nieco ranę, nie naruszając tętnicy. Oderwałam cię od chłopaka i ponownie wpłynęłam na jego umysł :
-          Zapomnij co się wydarzyło. Pogryzł cię pies, po czym uciekł. Teraz wrócisz do domu, zabandażujesz ranę. Nie będziesz się tym przejmował, nigdzie tego nie zgłosisz.
Pozostawiłam moją przekąskę samą i ruszyłam w stronę Lee. Stał niedaleko, wiec nie musiałam się zbytnio przebijać przez tłum tańczących ciał.
-          Smakowało ? – zapytał zdegustowany z grymasem na twarzy
-          Tak, byłam strasznie głodna. – wyszczerzyłam zęby w uśmiechu -  Też powinieneś spróbować.
Wzruszył ramionami, po czym zaczął ze mną tańczyć. Chwycił mnie za rękę oraz okręcił, następnie odchylił mnie do tyłu i postawił w pozycji pionowej. Nasze twarze dzieliły centymetry. Odwróciłam wzrok i odsunęłam się kawałek. Wtedy właśnie skończyła się piosenka, a rozpoczęła nowa. Wolniejsza. Spojrzałam na niego zdezorientowana i założyłam niesforny kosmyk za ucho, ale on tylko ponownie wzruszył ramionami. Chwycił mnie w ramiona i zaczęliśmy się wolno kołysać w rytm piosenki. Moje ręce spoczywały na jego ramionach, a jego na mojej talii. Nie uciekał nigdzie wzrokiem tylko patrzył na mnie, prosto w oczy.
Znowu rozbrzmiały skoczne dźwięki, a my przez chwile jakby zagubieni staliśmy wciąż w tej samej pozie, ale już po chwili ocknęłam się i odkleiłam od niego. Zaczęłam rytmicznie podskakiwać. Kiedy skończyło się już z pięć kolejnych piosenek, przyniosłam nam po jakimś drinku.
Bawiliśmy się świetnie, aż do trzeciej nad ranem, kiedy to ruszyliśmy do mieszkania aby skryć się przed zabójczymi promieniami słońca.
***
Okey, w końcu skończyłam ! Sooooł, jak wam się podobają te moje wypociny? Co myślicie o Lee? Mam nadzieję, że wam się spodobał i jego stosunki z Heidi, a jeśli nie to spoko. Dopiero się rozkręca ;)
Co do LA to dziękuję wszystkim za nominacje, wiem, że trochę nie w czas, ale nie byłam pewna co z tym zrobić. Obiecuję, że w najbliższym czasie się tym zajmę ;)
Tak więc komentujcie i do napisania
Bye ;*

6 komentarzy:

  1. Widzę że też postanowiłaś dodać nn jeszcze w tym roku hehe ;)
    Zostaw u mnie link bo ja tka zapominalska :) Wpadnę!
    U mnie pojawił się nowy rozdział :)
    Zapraszam na mysticfallskrainamarzen.blogspot.com
    Szczęśliwego Nowego roku ;*
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  2. świetny rozdział, uwielbiam i Pozdrawiam *-*

    OdpowiedzUsuń
  3. Rozdział jest genialny! <3 Pomimo tego że nie lubię Pamiętników Wampirów, to Twoje opowiadanie mi się podoba. Dziwne... bo opowiadanie jest oparte właśnie o ten serial. Taaak, jestem dziwna. xd I ta scenka na dyskotece, kiedy Heidi najada się swoim kąskiem a potem go hipnotyzuje. Chciałabym mieć takie 'moce' jak ona :D Jeszcze raz powtarzam że po prostu piszesz świetnie, i nawet Ci tego zazdroszczę. Chciałabym chociaż w małym stopniu pisać tak dobrze jak Ty ;*

    Zapraszam na 5 rozdział ;*
    ♦ http://psychiatric-destroy-me.blogspot.com/
    Oraz na drugiego bloga, tym razem o miłości. :)
    ♦ http://you-are-all-i-have.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  4. no co mam kurde napisać... nie wiem! xD
    świetny jak zawsze :D po prostu... heh
    przy okazji zapraszam na nowy rozdział u mnie :)
    http://vampires-young-and-beautiful.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  5. nominowałam Cię do LA :)
    http://you-are-all-i-have.blogspot.com/p/la.html

    OdpowiedzUsuń
  6. CUD MIÓD I MALINA !! ROZDZIAŁ WYJEBANY W KOSMOS !! <3
    Zapraszam na 3 nn:
    http://damonelenaa.blogspot.com/
    http://lovemedelena.blogspot.com/
    http://tvd-ourhistory.blogspot.com/ <------ tego bloga prowadzę razem z moją BF.
    I zapraszam Cię na mojego nowego bloga:
    http://klaroline-love-always-and-forever.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń