„Doniesienia o mojej śmierci są mocno przesadzone.”
- Mark Twain
02x14
Powoli przeciągnęłam się, po czym uchyliłam sennie powieki.
Moje spojrzenie padło na czarnowłosego mężczyznę, który również się we mnie
wpatrywał swymi niebieskimi oczami. Przysunęłam się bliżej niego i wtuliłam w
jego klatkę piersiową, a on niedbale opuścił swoją rękę na moje biodro.
Leżeliśmy tak przez chwilę, beztrosko napawając się obecnością drugiej osoby.
-
Zepsuję to - przerwał ciszę Damon – ale czy wiesz, że w pokoju
obok leży moja dziewczyna ? – zaakcentował przesadnie ostatnie słowo – Andie
Star. Wybuchowe wiadomości - podniosłam się nieco i posłałam mu swoje
lekceważące spojrzenie.
-
Czyli zostałam twoją kochanką? – zmarszczyłam brwi, udając
niezadowolenie – Od kiedy ?
-
Od wczorajszego wieczoru w wannie. – posłał mi jeden ze swoich
aroganckich uśmieszków – Była przepyszna. – dorzucił, przejeżdżając językiem po
rządku górnych zębów
Skrzywiłam się mimowolnie. Przypomniał mi, że ja jestem
niestety skazana na krew z torebeczek. Dałam Damonowi kuksańca prosto pomiędzy
żebra, ale kiedy już zamierzałam to powtórzyć chwycił mnie za łokieć, przewalił
na plecy i zawisł nade mną.
-
I co teraz zrobisz, ślicznotko ? – zapytał z lubieżnym
uśmiechem, po czym pocałował mnie zachłannie, a ja nie pozostałam mu dłużna.
Wsunęłam palce w jego kruczoczarne włosy i oplotłam jego biodra swymi nogami,
przyciągając go bardziej do siebie, a on przejechał dłońmi w górę mojego ciała,
ściągając mi przy tym koszulkę nocną. Zjechał ustami na moją szyję, obdarzając
mnie pocałunki, na co zamruczałam z rozkoszy. Kiedy przestał popchnęłam go, aby
przewalił się na plecy, po czym usiadłam na niego okrakiem. Moje dłonie szybko
odnalazły umięśniony tors Damona, a zachłanne usta już składały pożądliwe
pocałunki na jego miękkich wargach, lecz wtem coś nam przerwało. Wsłuchałam się
w odgłosy domu i do moich uszu doleciał głos obudzonej już Andie, która
kierowała swe kroki do tego pokoju.
-
Damon ? – wołała niczego nieświadoma blondynka.
Niechętnie odsunęłam się od wampira, po czym wstałam z
łóżka. Podeszłam nieśpiesznym krokiem do drzwi i otworzyłam je na oścież. Kilka
kroków dalej stała najnowsza zabaweczka Damona. Przywołałam ją gestem ręki, a
ona podeszła do mnie zdezorientowana, jej zdziwienie wzrosło kilkakrotnie kiedy
weszła do pokoju, a na łóżku zobaczyła swojego „chłopaka”, moszczącego się
wygodnie w pomiętej pościeli.
-
O co tutaj chodzi ? – zapytała Andie gniewnym tonem, a ja
podrapałam się w głowę myśląc nad tym co jej wmówić za pomocą hipnozy – Damon,
czekam na jakieś wyjaśnienia! – zawołała histerycznie, na co przewróciłam
oczami i chwyciłam ją za ramiona, odkręcając w swoją stronę.
-
Nie jesteś zazdrosna. – powiedziałam wpływając na jej umysł –
Wiesz, że do niczego nie doszło, ponieważ jestem tylko starą przyjaciółką
Damona i Stefana. Nazywam się Heidi Santino. Poznałyśmy się przed chwilą, nic
się nie wydarzyło. Wiesz tylko, że nocuję w pensjonacie Salvatorów. Nie
pamiętasz z dzisiejszego ranka niczego, oprócz tego co ci powiedziałam. Teraz
będziesz się już zbierać, bo masz prawdziwe urwanie głowy w pracy. – poklepałam
ją delikatnie po ramionach i uśmiechnęłam się olśniewająco, na początku
odpowiedziała mi zmieszanym spojrzeniem, ale później również się rozpromieniła,
po czym wyszła z pokoju.
Byłam strasznie głodna, więc zeszłam na dół do piwnicy,
zabrałam stamtąd dwa woreczki z krwią. Zawartość jednej torebeczki przelałam do
szklanki, a drugą wzięłam pod pachę i skierowałam swe kroki w stronę salonu. Był
tam już Alaric, któremu Damon wyjaśniał o co chodzi ze sztyletem na
Pierwotnych. Skinęłam Ricowi głową na powitanie, uśmiechając się przy tym
seksownie, po czym usiadłam na fotelu niedaleko nich.
-
Uważaj Ric. – powiedział Damon, przerywając swój wykład - Jest
zazdrosna o Andie i najwyraźniej teraz ma ochotę na ciebie. - prychnęłam,
lekceważąco przewracając przy tym oczami – W każdym bądź razie… Jakie ma pan
plany na dziś, panie Saltzman ? – zapytał wampir, chowając przy tym sztylet
oraz popiół z białego dębu z powrotem do jednej z szuflad komody.
-
Cóż, Jenna i ja
mieliśmy jechać do jej rodzinnego domku nad jeziorem, ale jakoś nas wrobili w
to całe przyjęcie historyczne u Lockwoodów.
-
Gdzie gościem honorowym będzie Elijah – odparł Damon z
przebiegła miną.
-
Powiedz, że nie zamierzasz go zabić przy herbatce.
-
Nie, to by było głupie. Zanim go zabiję, chcę poznać jego
motywy, ale myślę, że to już najwyższy czas abyśmy się z Elijah oficjalnie poznali.
-
To zły pomysł, Damon. – wtrąciłam - Jest o wiele silniejszy od
ciebie, pamiętasz? To Pierwszy! Mógłby cię z łatwością zabić.
-
Ale tego nie zrobi ze względu na umowę, którą zawarł z Eleną.
Ma chronić wszystkich jej bliskich, a tak się składa, że ja zaliczam się do
tego kręgu. Sama mówiłaś, że jest człowiekiem honoru.
-
Igrasz z jego cierpliwością – ostrzegłam, chociaż i tak
wiedziałam, że to nic nie da.
-
Dobra, koniec z tym. – odparł kręcąc głową i już kierował się
na gorę, do swojego pokoju, kiedy Ric zapytał:
-
A ty idziesz na tę całą szopkę, Heidi ?
Damon odwrócił się do nas z grymasem na twarzy. Wiedziałam,
że nie chce, abym szła. W końcu praktycznie całe swoje wampirze życie spędziłam
na unikaniu Pierwotnych i on nie chciał mnie wplątywać w walkę z nimi.
Wzruszyłam ramionami, udając zastanowienie, choć już znałam
odpowiedź na pytanie Rica.
-
Chyba pójdę – odparłam po chwili z olśniewającym uśmiechem.
-
Idealnie – odparł Damon z sarkazmem, a Ric uniósł na to
pytająco brwi. Najwyraźniej mężczyzna nie znał powodu, dla którego wampir nie
życzył sobie mojej obecności na spotkaniu. Po chwili brunet dodał:
-
Chodź na górę. Musimy się przebrać. W końcu ludzie nie przyjdą
tam w starych koszulkach i majtkach. – pokazał wymownie na mój strój
-
Co za szkoda. – odparłam z seksownym uśmieszkiem i podeszłam
do niego – Zaraz jak to „my” musimy się przebrać ? – Posłałam mu lubieżne
spojrzenie, a on odpowiedział mi tym samym. Ric pokręcił tylko głową, kierując
się w stronę wyjścia.
Przyjechałam wraz z Damonem jego samochodem na to całe
przyjęcie u Lockwoodów. Ubrałam się dość normalnie. Czarne spodnie i szpilki
oraz zwykła biała koszula, a na to czarna skórzana kurtka z rękawem trzy
czwarte. Rozpuściłam również włosy, które spływały łagodnymi falami na moje
plecy. Stałam na uboczu, próbując nie rzucać się w oczy, aby Elijah mnie nie
zobaczył. W ostateczności miałam wkroczyć do akcji.
Dostrzegłam, że Damon prowadzi Elijah do osobnego
pokoju. Podeszłam bliżej drzwi, ale nie za blisko, żeby Pierwotny nie dostrzegł
mnie od razu, kiedy będzie wychodził. Wzięłam włosy na ucho i wytężyłam słuch.
-
W czym mogę ci pomóc, Damon ?
-
Miałem nadzieję, że możemy zamienić słowo.
-
Gdzie Elena ? – zapytał Pierwotny
-
Bezpieczna ze Stefanem. Ukrywają się. Mamy drobny problem z
wilkołakami.
-
Tak, słyszałem o tym.
-
Z pewnością. W końcu to twój czarownik pojawił się by uratować
dzień. – odparł Damon. Niemal widziałam jak się uśmiecha przy tym zdaniu,
zupełnie lekceważąc to z kim rozmawia.
-
Nie ma za co – powiedział z wyższością Elijah.
-
To sprawia, że wracamy do powodu, dla którego tutaj jesteś.
-
Może skupisz się na tym by Elena nadal była bezpieczna, a
resztę zostawisz mnie ?
Już odetchnęłam z ulgą, gdyż usłyszałam kroki, świadczące o
tym, że Elijah kieruje się w stronę wyjścia, ale wtem doszły do mnie odgłosy,
który wydał Damon, przecinając powietrze z nadludzką prędkością.
-
Nie wystarcza mi taka odpowiedź – odparł młodszy wampir, a ja
jęknęłam w duchu i spróbowałam jak najszybciej przedostać się do pokoju, w
którym się znajdowali, nie zwracając przy tym niczyjej uwagi. Co było dość
trudne, bo jak na złość, tłum wokół mnie powiększył się o kilku spóźnionych
gości.
Usłyszałam, że Elijah przygważdża Damona do ściany.
Przepchnęłam się już przez większość zgromadzenia, jeszcze tylko kilka kroków.
-
Młode wampiry są takie aroganckie. Jak śmiesz przychodzić tu i
rzucać mi wyzwanie? – dolatuje do mnie głos Elijaha
-
Nie możesz mnie zabić, stary. – chrypie Damon - Nie taka była
umowa.
-
Milcz – odparł Pierwszy wyzutym z emocji głosem.
Usłyszałam krzyk Damona i zrozpaczona chwyciłam za klamkę,
zamknięte. Szarpnęłam jeszcze raz zdesperowana, ale to nic nie dało. Nie mogę
tak po prostu, wyłamać zamka, nie tu przy wszystkich, więc pozostaje mi tylko
wsłuchać się w to, co dzieje się za drzwiami.
Elijah odrzuca Damona, a tamten dyszy.
-
Jestem Pierwotnym. Okaż trochę szacunku. – mówi wampir, po
czym dodaje - Zginiesz w chwili, gdy przestaniesz być przydatny, więc lepiej
rób, co ci każę. Zapewnij Elenie bezpieczeństwo.
Usłyszałam, że Elijah wychodzi z pokoju, chciałam się
wycofać, ale było już za późno. Stanęliśmy oko w oko. Wydawał się być
zaskoczony moim widokiem.
-
Adelheid. Co za niespodzianka. – zamilkł na chwilę - Myślałem,
że nie żyjesz lub, że mój brat już dawno cię odnalazł. Zdaje się, że miał co do
ciebie wyjątkowy sentyment, czyżby już przestał cię szukać ?
-
Nie był w swych staraniach zbyt nadgorliwy skoro wciąż tu
jestem, nieprawdaż ?
-
A może to ty tak wytrwale się przed nami chowałaś ? – zamyślił
się, mierząc mnie wzrokiem – Co by było gdybym mu powiedział, że znalazłem jego
starą zgubę ?
-
Zdaje się, że najpierw musiałbyś z nim zacząć rozmawiać. – odparłam
z pół uśmiechem – Słyszałam, że wasze drogi się rozeszły. Co za szkoda. Jak
brzmiała ta wasza przysięga ? – udałam zamyślenie – Ach, no tak. Zawsze i na
zawsze. Co się z tym stało, Elijah ?
-
Zapewniam cię, że nie chcesz być już drugą osobą, która śmiała
mnie zirytować.
-
Co z nim zrobiłeś ? – zapytałam z kamienną twarzą.
-
Nic o co musiałabyś się martwić. – odparł Pierwotny, po czym
dodał - Zdaje się, że darzysz tego wampira sympatią, Adelheid. - nic na to nie
odpowiedziałam , tylko twardo patrzyłam mu w oczy z nieprzeniknioną twarzą. – Dam ci radę. – przysunął się o krok bliżej – Trzymaj go z daleka
ode mnie – wyszeptał mi do ucha.
Gdy tylko to powiedział oddalił się nieśpiesznie. Odwróciłam
się jeszcze za nim, ale już znikł w tłumie. Odetchnęłam głęboko, po czym
przestąpiłam próg pokoju i podeszłam do Damona, który przyciskał jakąś chustę
do szyi, próbując zatamować upływ krwi. Jęknęłam cicho na jego widok, a on
podniósł na mnie wzrok.
-
Mówiłam ci, żebyś z nim nie zadzierał. – rzekłam i wyciągnęłam
do niego rękę, odsuwając szmatkę - Pokaż to.
Obejrzałam jego ranę. Głęboka na jakieś siedem centymetrów,
ale już zaczęła się goić. Pomogłam Damonowi wstać z klęczek, po czym kazałam mu
usiąść na pobliskim fotelu. Ja zaś wytarłam krew, która skapnęła na biurko, a
zakrwawiony ołówek, prawdopodobnie narzędzie zbrodni, owinęłam w chusteczkę, po
czym schowałam zawiniątko do kieszeni skórzanej kurtki. Następnie powróciłam do
bruneta. Krwawienie było już mniejsze, a rana zmniejszyła się o pięć centymetrów.
Zaczęłam wycierać rubinową ciecz z jego szyi. Po chwili mógł już mówić.
-
Widział cię ? – wychrypiał, a ja skinęłam głową nadal
wycierając krew - Cholera – zaklął pod nosem.
-
Nic się nie stało – zmilkłam na chwilę - o tobie tego nie mogę
powiedzieć. – powiedziałam krzywiąc się, ale on wstał i przytulił mnie
-
Wszystko w porządku, tylko będę trochę obolały. Teraz bardziej
martwię się o ciebie.
Rudowłosa dziewczyna siedzi skulona pod drzewem. Jej niegdyś biała suknia jest teraz zupełnie zabłocona, a przy dekolcie widać zaschnięte plamki krwi. Nie jej własnej lecz mężczyzny stojącego kilka metrów dalej, który rozmawia ze swym bratem. Dziewczyna spogląda na niego z przestrachem. Nie ma pojęcia czemu tu wróciła. Przecież nie chciała z nim zostać. To on jej to zrobił. Zamienił ją w wampira wbrew jej woli. Przez niego jaj matka umarła, a ojciec ją wydziedziczył. Może dlatego tu przyszła? Bo nie miała się gdzie podziać? Bo nie miała już domu ? Bo została sama ?
-
Niklaus obawiam się, że popełniłeś okropny błąd. –
doleciał do niej głos Elijah – Plotki szybko się roznoszą. Już pół wsi wie co
zrobiłeś tej dziewczynie. Podnoszą się głosy, by zorganizować na nas obławę i
nawet nasz ojciec zamierza cię ukarać za ten postępek.
-
Jak zwykle dramatyzujesz, drogi Elijah. Lepiej
zobacz co udało mi się stworzyć. – odparł z półuśmiechem Klaus, po czym
przywołał rudowłosą gestem dłoni – Chodź tu do nas, kochana.
Kobieta nie zareagowała. Wciąż siedziała skulona pod
drzewem. Z zielonych oczu płynęły łzy, a kosmyki włosów latały w nieładzie wokół jej twarzy. Wreszcie zwróciła
pełne odrazy spojrzenie na swojego „stwórcę”. Wykrzywiła twarz w grymasie,
jakby zobaczyła najszkaradniejszą rzecz na świecie, po czym splunęła na ziemię.
Niklaus nie pozwalał sobie na taką zniewagę. W nadludzkim
tempie przemierzył dzielącą ich odległość. Spojrzał z wyższością na dziewczynę,
w której oczach tym razem nie było już nawet śladu strachu. Promieniowała z
nich odwaga i pewność siebie, co nadmiernie zdziwiło młodszego syna Mikaelsona.
Pomyślał wtedy, że w tej dziewczynie coś jest. Sam jej wygląd wzbudzał
zainteresowanie: niesforne rude kosmyki, promieniście zielone oczy, szczupłe,
ale umięśnione ciało i buńczuczna postawa ciała. Niklaus Mikaelson postanowił,
że chce, aby ta rudowłosa piękność pozostała z nim. W końcu mu się należała,
była jego pierwszym „eksperymentem”, należała do niego. Od teraz, aż po kres
wieczności.
-
Wstawaj. – rozkazał wampir władczym tonem, po czym
zacisnął mocno rękę na ramieniu dziewczyny i pociągnął ją do góry, zmuszając
tym samym do wstania. Następnie popchnął ją w stronę swego brata. Elijah
przytrzymał rudowłosą, chroniąc ją przed upadkiem.
-
Nie tak należy obchodzić się z damami, Niklausie. –
upomniał młodszego brata. Czuł, że dziewczyna trzęsie się w jego ramionach.
Wydawała mu się taka krucha lecz te złudzenie minęło tak szybko jak się
pojawiło, gdyż panienka odepchnęła go od siebie i odeszła pewnym krokiem. Na
drodze stanął jej Klaus, który znienacka pojawił się przed nią.
-
Dokąd się wybierasz, droga Adelheid? – zapytał z
przymilnym uśmieszkiem
-
Adelheid ?! – zapytał wzburzony Elijah, widocznie
nie rozpoznał wcześniej dziewczyny – Niklaus co żeś uczynił! Przemieniłeś w
wampira córkę czarownicy ?!
-
Uspokój się, bracie. Jej matka nie żyje, nie
słyszałeś o tym ? Zmarła, kiedy dowiedziała się czym stało się jej jedyne
dziecko, a ta tutaj straciła swą moc. Nic nam nie zrobi, nie rozumiesz ? Teraz
to my dyktujemy warunki! To my jesteśmy najpotężniejsi!
Santino tylko wpatrywała się w niego nienawistnym spojrzeniem.
Możesz tak sobie myśleć , ale nie znasz prawdy. Nie
wiesz, że ja jako jedyna zachowam swoją moc. Nigdy się nie dowiesz, pragnąłbyś
mnie zatrzymać tym bardziej, ale to ci się nie uda. Ucieknę.
I tak też zrobiłam. Miesiąc
później, kiedy rodzeństwo Mikaelsonów uciekało z Mystic Falls, ja odłączyłam
się od nich. Jedyne co zabrałam z mojej rodzinnej wioski to księga zaklęć matki,
którą ukradłam ze swojego dawnego domu w dniu ucieczki.
Od tamtej pory nie widziałam Klausa, ani jego rodzeństwa, aż
do dzisiaj.
Po tym incydencie z Elijah,
odwiozłam Damona do pensjonatu. Ric również z nami wyszedł. Teraz we troje
siedzieliśmy w salonie Salvatorów, popijając leniwie burbon. Damon rozłożył się
wygodnie na fotelu, a ja i Saltzman siedzieliśmy obok siebie na kanapie.
-
Raz udało mu się mnie
zaskoczyć – powiedział wampir w zamyśleniu.
-
Tak, ale tylko raz
próbował. – odparłam z półuśmieszkiem, na co Ric parsknął śmiechem, po czym
zapytał:
-
Jak tam gardło ?
-
Obolałe – odparł Damon,
upijając kolejny łyk trunku.
-
Ostrzegałam cię przed
nim,
-
Tak, wiem. Jak zwykle
miałaś rację – odpowiedział wampir przewracając oczami.
-
Elijah to straszny
koleś, ale ma niezłą fryzurę. Nalać wam kolejnego ? – zapytał Ric wstając po
czym wziął ode mnie i Damona szklanki.
-
Trudno go będzie zabić.
-
Trudno? To prawie
niemożliwe, skarbie.
-
Zastanowiłbym się dwa
razy, nim bym uwierzył, że ten sztylet i trochę kurzu załatwią sprawę. –
powiedział Ric dolewając bursztynowego płynu do szklanek – Potrzebne nam
dodatkowe informacje.
-
Skończyły mi się źródła,
a nasza nadnaturalna wikipedia, Heidi, wie tylko tyle, że kołek z białego dębu
może go zabić, ale te drzewo już dawno spłonęło.
-
Nigdy nie chciałam mieć
do czynienia z Pierwszymi, a kiedy się odsuwasz trudno znaleźć informacje –
odparłam kąśliwym tonem.
-
Nie masz jakiś kontaktów
? – wtrącił Ric, podając mi burbon
-
Nie mam od… ponad 500
lat. – odparłam, upijając łyk trunku, po czym wstałam z sofy - Idę po krew. Przyniosę ci trochę na to
gardło – powiedziałam do Damona.
-
Seksowna
pielęgniareczka. – uśmiechnął się olśniewająco – Podoba mi się to.
Podeszłam do bruneta, po czym
pocałowałam go przeciągle w usta. Uśmiechnęłam się i poklepałam wampira po
ramieniu, a następnie skierowałam swe kroki w stronę piwnicy, ciągle
przysłuchując się rozmowie.
-
Heidi ma 500 lat ? –
zapytał Ric z niedowierzaniem
-
Więcej, ale nie powie ci
ile – odparł Damon.
-
Ty wiesz ? – Damon
prychnął na to, a ja w tym czasie sięgnęłam po dwa worki z krwią i kierowałam
się już w stronę salonu.
-
Oczywiście, że tak.
-
Co jest pomiędzy wami ?
– zapytał po chwili milczenia Ric
-
Stara przyjaciółka, jest
bardziej jak siostra. Poznałem ją zanim
stałem się wampirem.
-
Jak to jest siostra to
mamy tu klasyczny przykład kazirodztwa. – odparł Ric, a Damon roześmiał się na
głos - A co z tą laską z wiadomości ?
W tym momencie weszłam żwawym
krokiem do pokoju i podałam Damonowi torebkę z rubinowym płynem, a sama
usiadłam koło Rica.
-
Gadacie o Andie ? –
zapytałam, upijając łyk życiodajnej cieczy
-
Yep. Ma ikrę, co ? –
odparł wampir
-
Tylko jej nie zabijaj,
proszę. – powiedział Ric po krótkiej chwili
-
Gdybym to zrobił, kto
zrelacjonowałby jej śmierć ?
-
Po prostu tego nie rób.
To przyjaciółka Jenny i wystarczy, że okłamuję ją we wszystkich innych
sprawach. Nienawidzę kłamstw.
-
Przygnębiasz mnie tą
swoją prawością, profesorku – powiedziałam, na co Ric tylko westchnął
przeciągle, po czym sięgnął do kieszeni spodni po telefon, by zobaczyć godzinę.
Swoja drogą to tragiczne, że
ludzie tak łatwo odchodzą od zegarków. Ten świat tak szybko się zmienia… Czuję
się jakbym dopiero wczoraj brała udział w demonstracji, aby wyegzekwować takie
same prawa dla kobiet, jakie mieli już mężczyźni.
-
O Boże, muszę iść. Muszę
odebrać Jennę. – rzekł Ric, wyrywając mnie z zadumy - Nie kłopoczcie się. Sam
trafię do wyjścia – powiedział, wstając z kanapy.
-
Powodzenia – odparł
Damon przeciągając się leniwie w fotelu.
-
Pa, Ric. – pożegnałam
się z mężczyzną.
Kiwnął mi głową, po czym
wyszedł szybkim krokiem z salonu. Damon westchnął przeciągle, zamykając oczy, a
ja już miałam zapytać czy gardło przestało go boleć, lecz wtem usłyszeliśmy
jakiś hałas, dobiegający z korytarza. Wampir szybko podniósł się z fotela i
skierował swe kroki w tamtą stronę. Nieco zdezorientowana ruszyłam za nim.
Kiedy tam dotarliśmy, naszym oczom ukazał się wstrząsający widok. Ric dyszał
ciężko z wbitym w brzuch nożem. Podbiegłam do niego szybko i wyciągnęłam
narzędzie z jego ciała, po czym spojrzałam na jego dłoń. Uspokoiłam się, gdyż
zauważyłam na niej pierścień Gilbertów. Pozwoli mu wrócić do życia, jeśli
został zaatakowany przez nadnaturalną istotę.
Nagle znikąd pojawił się
wilkołak i skoczył z nadludzką siłą oraz prędkością na Damona. Odsunęłam od
siebie Rica, który osunął się na ziemię, po czym ruszyłam na napastnika, lecz
wtem inny wilkołak złapał mnie od tyłu. Odchyliłam głowę uderzając go w nos,
czym zwaliłam mężczyznę z nóg. Odwróciłam się z zamiarem skręcenia mu
karku, ale pojawiło się ich więcej, doszło jeszcze dwóch facetów i kobieta ze
strzelbą. Ruszyłam na nich, lecz jeden z nich wyciągnął broń. Drewniany nabój
trafił mnie w sam w sam środek czoła. Obaliłam się na podłogę, a jeden z
wilkołaków podbiegł do mnie i wstrzyknął mi werbenę. Ostatkiem sił odwróciłam
się w stronę Damona. Również już leżał, a mężczyzna, który wcześniej na niego
skoczył, podniósł się z miejsca obok, gwizdnął przeciągle, po czym powiedział:
-
Cholera, ale jesteś
silny. Poszła na ciebie cała strzykawka werbeny.
Kobieta ze strzelbą wyszła
naprzód, a Damon spojrzał na nią z nienawiścią.
-
Weźcie tego. – wskazała
końcem lufy na Alarica – Nie żyje. Przy okazji ją też zabierzcie. –
powiedziała, a ja poczułam jak czyjeś silne ręce łapią mnie za kostki, po czym
zostałam brutalnie przeciągnięta po ziemi do salonu. Straciłam przytomność.
Działanie werbeny przestawało
działać, a ja powoli budziłam się do życia. Mięśnie wciąż miałam sztywne i nie
mogłam się poruszać, ale dobiegały już do mnie wszystkie bodźce z otoczenia.
Usłyszałam głosy ludzi stojących nade mną.
-
To wampir ? – zapytał
jakiś mężczyzna
-
Była dość silna, ale
dziwnie pachnie. – wilkołak wciągnął głośno powietrze nosem - Trochę jak
wampir, ale nie do końca. Coś też jak człowiek.
-
Zobaczymy. Jeśli się obudzi to jest wampirem, jeśli nie
to Stevie i Jim zabili dwoje ludzi – powiedziała kobieta. Zdaje się, że miała
na imię Jules. Damon wspominał, że do Mystic Falls zawitała wilkołaczyca o
takim imieniu. – Na wszelki wypadek przywiążcie ją łańcuchami do tego filara.
Na te słowa ponownie
pochwyciły mnie czyjeś niedelikatne ręce. Przeciągnięto moje ciało po podłodze,
po czym dosłownie rzucono mą drobną osobą na drewnianą belkę i starannie
przywiązano solidnymi łańcuchami. Następnie usłyszałam, że wilkołaki odeszły
kawałek dalej, więc postanowiłam uchylić nieco powieki. Dostrzegłam Damona.
Siedział kilkanaście kroków ode mnie. Był przytwierdzony do krzesła grubymi
łańcuchami, a na szyi miał metalową obrożę z czymś w rodzaju drewnianych naboi,
wbijających mu się w skórę. Jego czarna koszula zupełnie przesiąkła krwią,
spływającą z ran. Drgnęłam rozwścieczona na ten widok. Już miałam szarpnąć za
łańcuchy, by się uwolnić, lecz wtem pochwyciłam spojrzenie wampira. Brunet
popatrzył na mnie twardo i pokręcił przecząco głową na znak, bym się nie
ruszała, więc postanowiłam go na razie posłuchać.
-
Dzień dobry, słonko. –
powiedział wilkołak, który wcześniej zaatakował Damona – Miło, że już się
obudziłeś. Wiesz, pewnego razu widziałem film, takie porno z torturami. W
każdym razie mieli tam takie obroże, naprawdę fajna sprawa. Trochę ją przerobiłem,
dodałem parę drewnianych gwoździ, a kiedy pociągnę… - wilkołak chwycił za
łańcuchy przymocowane do obroży, po czym szarpnął. Damon zawył z bólu, gdy
drewno wbiło się głębiej w jego skórę. Drgnęłam ledwo zauważalnie i zacisnęłam
mocno powieki. Nie mogłam na to patrzeć.
-
Słyszałam, że masz
kamień księżycowy – odezwała się Jules, a wilkołak rozluźnił ucisk na szyję
Damona. Rozchyliłam nieco powieki. W salonie rozbrzmiał śmiech Salvatora.
-
Gdybyś tylko wiedziała
jak ironiczna jest ta chwila. – ponownie się zaśmiał, po czym spoważniał –
Powiem ci jak to przebiegnie. Będziecie mnie torturować, ja nic nie powiem,
ktoś straci serce. Ostatnim razem był to twój chłoptaś Mason – Damon
wypowiedział imię zmarłego wilkołaka z odrazą.
-
Tym razem będziesz to
ty. – odparła Jules, po czym skinęła głową na mężczyznę, trzymającego łańcuchy
od obroży – Stevie! – wilkołak gwałtownie szarpnął, a po pokoju rozniósł się
krzyk Damona.
Czułam , że powoli działanie
werbeny ustępowało. Wszyscy skupili się na Damonie , więc spróbowałam poruszyć
ręką, by sprawdzić czy odrętwienie już minęło. Udało się. Zachęcona tym małym
sukcesem, postanowiłam wyswobodzić dłoń z łańcuchów. Wykrzywiłam boleśnie
nadgarstek i chwyciłam za wiążący mnie metal. Potem już tylko czekałam na
odpowiedni moment, kiedy inni tak bardzo zaabsorbują się czymś innym, że nie
zauważą mojego oswobodzenie.
-
Wiesz , co jest
najlepsze w śrucie ? – zapytała Jules Damona - Rozrzut po całym ciele,
maksymalne szkody. – wampir przytaknął, jakby całkowicie się z nią zgadzał.
Wilkołaczyca wzięła broń do ręki i wycelowała w niego - Gdzie kamień księżycowy
?
-
Pogódź się z tym ,
skarbie . Nigdy go nie dostaniesz .
Poczułam mały podmuch wiatru,
a zaraz potem doleciał do mnie znajomy głos Pierwotnego wampira.
-
Tego szukacie ? –
zapytał Elijah, a wszyscy, łącznie ze mną, odwrócili się w jego stronę. Stał
oparty o framugę drzwi, a w ręce trzymał kamień księżycowy. Podniósł na nas
wzrok, po czym podszedł luźnym krokiem do stolika, który stał kilka kroków od
wilkołaków oraz Damona i położył na nim kamień – Śmiało. Weźcie go.
Elijah odsunął się kawałek,
robiąc miejsce wilkołakom. Jeden z nich podbiegł w nadludzkim tempie, ale kiedy
był już prawie przy kamieniu, Pierwotny doskoczył do niego. Z łatwością
zanurzył rękę w klatce piersiowej likantropa i wyrwał mu serce. Martwe ciało
mężczyzny opadło bez życia na kanapę.
Korzystając z zamieszania,
zaczęłam wprowadzać w życie swój plan oswobodzenia się. Zacisnęłam dłoń na
łańcuchu, który oplatał moje nadgarstki i szarpnęłam. Ręka nienaturalnie się
wykręciła, ale byłam już prawie wolna. Drugą dłonią sięgnęłam trochę bardziej w
bok, po czym pociągnęłam za więzy na ramionach. Łańcuchy opadły z łoskotem na
podłogę. Wszyscy zwrócili zdziwione spojrzenia na mnie. Nastawiłam sobie
wykręconą rękę, po czym rzuciłam się na dwa wilkołaki, które próbowały uciec.
Jedną dłonią wyrwałam serce jednemu, drugą drugiemu. Dwa ciała opadły z głuchym
łoskotem na podłogę, a ja spojrzałam na nie z nieskrywaną radością. Podniosłam
wzrok i zauważyłam, że pozostał już tylko Stevie, który nadal trzymał łańcuchy
Damona. Jules najwidoczniej się zmyła.
Elijah podszedł wolnym
krokiem do ostatniego wilkołaka, a ten skulił się. Przykucnął i zaciągnął
kołnierz kurtki na głowę. Wyglądał tak żałośnie, że aż parsknęłam śmiechem.
-
Co z tobą , kochany ? –
zapytał Elijah Steviego, po czym pociągnął go za ramię, aby wstał - Chcesz
spróbować ? – wilkołak przecząco kręcił głową - Nie ? Tak? Nie ? Gdzie
wilkołaczyca ? – powiedział Pierwszy, rozglądając się po pokoju.
-
Nie wiem. – odparł Damon
-
To bez znaczenia. –
rzekł Elijah, po czym ponownie skupił wzrok na Steviem. Mężczyzna przełknął
gorączkowo ślinę, obawiając się najgorszego. Pierwotny wampir przesunął po nim
obojętnym spojrzeniem, po czym walnął go w żuchwę, z taką siłą, że aż skręcił
mu kark. Rzucił bezwładne ciało Steviego na podłogę, a następnie odkręcił się w
stronę Damona. Zerwał z niego łańcuchy, najpierw te, które oplatały jego
nadgarstki, a potem te z brzucha. Odszedł kilka kroków do tyłu i odchylił głowę
- Zdajesz sobie sprawę , że już trzeci raz ratuję ci życie ?
Salvatore nic nie
odpowiedział, a Elijah odszedł po drodze zabierając kamień księżycowy ze
stolika. Podeszłam do Damona i delikatnie zdjęłam mu obrożę, uważając by nie
zahaczyć żadnym gwoździem o jego skórę. Teraz już bez problemu wstał, po czym
przytulił mnie ciepło. Dopiero teraz poczułam, że w mojej głowie wciąż tkwi
kula. Jęknęłam cicho, na co Damon odsunął mnie od siebie, spojrzał zatroskanym
spojrzeniem na moje czoło i wyjął te cholerstwo.
-
Dzięki – odparłam
pocierając bolące miejsce, które już zaczęło się goić.
Damon tylko uśmiechnął się w
odpowiedzi i wyjął telefon, który nagle rozdzwonił się w jego kieszeni. Wampir
spojrzał zdziwiony na wyświetlacz, po czym odebrał.
-
O co chodzi Bennet ? –
zapytał, zabierając się za sprzątanie zakrwawionych łańcuchów, a ja szerzej
otworzyłam oczy ze zdumienia. Bonnie nie cierpi Damona, coś musiało być na
rzeczy skoro do niego zadzwoniła.
-
Musimy porozmawiać. –
dobiegł do mnie głos ze słuchawki – Zmusiłam jednego z czarowników Elijaha do
powiedzenia prawdy za pomocą zaklęcia. Zdradził nam jak Elijah planuje zabić
Klausa.
-
Zamieniam się w słuch –
odparł Damon, przerywając porządki.
-
Powiedział, że po
ofierze Klaus będzie osłabiony i to ich jedyna szansa, a to oznacza…
-
Że od początku chciał
poświęcić Elenę – przerwał Bennetównie Damon.
-
Tak. Ofiara jest częścią
planu Elijah.
-
Zrozumiałem. Głośno i
wyraźnie. – wampir rozłączył się, po czym spojrzał na mnie – Słyszałaś ?
-
Mówiłam ci – odparłam,
wzruszając ramionami.
- Tak i znów miałaś rację. Gratuluję. – przeniósł swój wzrok na Rica –
Patrz kto się wreszcie obudził. Nareszcie, stary. Ominęła cię cała zabawa.