poniedziałek, 11 listopada 2013

Łowca, który stał się zwierzyną


                                       „Czas odsłania prawdę.”
                                                                                     - Ciasteczko Szczęścia 
02x05
Siedziałam już w wannie, z ciepła wodą, pianą i unoszącymi się gdzieniegdzie bąbelkami. W ręce trzymałam kieliszek, a w metalowym kubełku z lodem chłodziła się do połowy opróżniona butelka szampana. Oczywiście nie byłam tam sama.
Objęłam za szyję siedzącego razem ze mną szatyna.
-          Uwielbiam twoją wannę , wiesz o tym?
-          Domyślam się.
Damon uśmiechnął się seksownie, po czym złapał mnie za podróbek i złożył na moich ustach pocałunek.
-          Więc … Co dzisiaj robimy ? - wymruczałam
-          Idziemy na piknik stowarzyszenia historycznego.
Przybliżyłam się do niego i oplotłam swoimi nogami jego biodra .
-          Czy my wiemy ,że to straszne nudy? – zapytałam, świadomie używając „my”
-          Obawiam się, że tak, ale powinniśmy też zdawać sobie sprawę, że takie jest małomiasteczkowe życie.
-          Nie cierpię kiedy tak myślimy. – Zrobiłam naburmuszoną minę . Marszczenie czoła i wydymanie warg, raz. – Nie możemy gdzieś pojechać i się rozerwać, jak za starych, dobrych, pijanych czasów?
-          Nie. Musimy udzielać się w życie naszego przecudownego miasta. – powiedział ponownie się do mnie przybliżając, po czym ugryzł mnie lekko w ucho na co ja uśmiechnęłam się zawadiacko
-          Nie cierpimy twojego pseudo obywatelskiego tonu, plus jest nudny jak u Stefana.
-          Auć ! Ale nam dopiekłaś.
-          Zdajemy sobie sprawę .
Rozszerzyłam usta w uśmiechu. Wziął moją twarz w dłonie i pocałował me różane usta.

Ubrałam się w koszule w czarno-granatową kratę, długie dżinsy plus czarne trampki . Rozpuszczone włosy powiewały mi lekko na wietrze.

Zobaczyłam niedaleko Damona i Stefana, postanowiłam przerwać im rozmowę. Pojawiłam się znienacka za młodszym Salvatore.
-          Moi ulubieni bracia razem, czym sobie na to zasłużyłam? – Stefan odwrócił się ze znużonym westchnieniem w moją stronę - Co tam, promyczku?
Powiedziałam do szatyna i dałam mu buziaka w policzek na powitanie. Chyba już się do tego przyzwyczaił, bo jakby nie zwrócił na to uwagi i odrzekł:
-          Właśnie próbowałem wytłumaczyć Damonowi jak bezmyślnie postąpił próbując zabić wilkołaka.
-          Stef, błagam cię. Jedynym minusem jest to, że nie udało mu się tego dokonać. – wyminęłam młodszego wampira i oparłam się łokciem o ramię Damona
-          Winny. – powiedział starszy Salvatore i uśmiechnął się seksownie - Przy okazji świetnie wyglądasz Heid. Mówiłem ci to już ?
-          Tak. Dzisiaj rano w twojej łazience, tylko wtedy byłam naga.
Zarzuciłam mu ręce na szyję, a on przytrzymał mnie swoimi dłońmi za biodra. Złożył na moich namiętny pocałunek, przywarłam do jego ciała.
-          Idę. Nie przeszkadzajcie sobie.
Powiedział wyraźnie zmieszany Stefcio. Pomachałam mu tylko ręką, nadal nie odrywając się od jego  brata. Kiedy odszedł odsunęłam się od Damona.
-          Po tylu latach powinien się już przyzwyczaić.
-          Yep, ale ja nie mogę się przyzwyczaić do tego jak seksowna jesteś.
I znowu mnie pocałował.

Podeszłam do Damona, który stał pod jakimś daszkiem z Caroline tyle, że ona właśnie odchodziła szybkim krokiem czymś wyraźnie zdenerwowana. Minęłam się z nią i podeszłam do bruneta.
-          Czym wkurzyłeś Caroline, słodziutki ? – uśmiechnęłam się
-          Chyba poszła do Eleny.- Damon wzruszył ramionami- Ona i Stefan mieli udawaną kłótnię, a Blondi myśli, że to naprawdę.
-          Próbują coś przed nami ukryć ?
-          Raczej przed Katherine. Chcą żeby uwierzyła, że zrywają ze sobą, ale żeby ona się nabrała, muszą wszyscy się nabrać.
-          Coś słabo się starają. Dobrze. Moje ego ma się w porządku, jednak w jakiś pokręcony sposób chodziło o mnie.
Cmoknęłam go w policzek .
-          Idę się trochę rozejrzeć. Bye.
Złapał mnie za rękę i przyciągnął z powrotem do siebie, po czym wpił się w moje usta. Następnie szepnął mi do ucha, tak cicho żebym tylko ja mogła usłyszeć:
-          Stefan patrzy, podręczmy go trochę. – powiedział z uśmiechem na ustach
-          Wywołanie trzech nowych zmarszczek na czole Stefana? Jak dla mnie to czysta przyjemność – odparłam i powróciliśmy do pieszczot

Zauważyłam stojącego samotnie Masona Lockwooda. Zmierzał właśnie w stronę dziewczynek z lemoniadą. Podeszłam do niego w ludzkim tempie i zagaiłam rozmowę.
-          Hej , my się chyba jeszcze nie znamy. Jestem Heidi Santino. – wyciągnęłam do niego rękę
-          Mason Lockwood. – uścisnął moją, wyciągniętą dłoń- W tym mieście, aż roi się od wampirów.
-          Wilkołaków też nie brakuje .
Chciał zabrać rękę, ale ja ścisnęłam go jeszcze mocniej, tak, że aż syknął z bólu. Uśmiechnęłam się do niego z wyższością i puściłam jego dłoń.
Przez chwilę mierzyliśmy się spojrzeniami, a wtedy przyszła do nas jedna z dziewczynek z lemoniadą.
-          Lemoniady ? – zapytała mnie z wyciągniętym kubkiem w ręku
-          Dziękuję, skarbie. – uśmiechnęłam się do niej i przyjęłam napój
-          A pan ?
-          Nie, na razie dziękuję.
Dziewczynka odeszła, więc znów zostaliśmy sami.
-          Co cię sprowadza do Mystic Falls ?
-          Mógłbym zapytać cię o to samo.
-          Och, jasne. Mogę ci powiedzieć. Przyjechałam zabić jednego wampira, ale się rozmyśliłam. Teraz szukam nowego celu do zamordowania.
-          Czy to groźba ?
-          Ostrzeżenie. Nie zbliżaj się do mnie, ani do tych na których mi zależy, bo uwierz mi ... Żyję na tym świecie dość długo żeby wiedzieć jak zabić wilkołaka. – przybliżyłam się do niego jeszcze o krok - Trzymaj się jak najdalej od braci Salvatore, wilczku.
Po powiedzeniu tego swoim tonem do gróźb i „ostrzeżeń” odeszłam. Oczywiście nie wiem jak zabić wilkołaka, ale … Co z tego ? Może sobie w to wierzyć.
Podniosłam kubek do ust, jakbym chciała się napić, i powąchałam, tak z przyzwyczajenia (strachy tych żyjących za długo). Do moich nozdrzy dotarł niepokojący dla wampirów zapach… Werbena. Nie dobrze. Muszę ostrzec Damona i resztę.

Najpierw poszłam tam gdzie go zostawiłam, do altanki, ale, jak mogłam się spodziewać, nie było go tam. Pobiegłam w ludzkim tempie na jakieś wzniesienie żeby móc lepiej słyszeć i tym sposobem ich znaleźć. Było już za późno usłyszałam kasłanie i zdenerwowany głos Stefana:
-          Co ci jest ?
-          Werbena. - wychrypiał Damon krztusząc się
Czym prędzej ruszyłam w stronę ich głosów. Niestety. Było tu zbyt wielu ludzi, więc poruszałam się w ślimaczym tempie.

Kiedy doszłam Damon siedział na ławce, przytrzymywany przez Stefana .
-          Mam dość twojego pieprzenia o pokoju. Już jest trupem. – powiedział Damon
-           A ty jak zawsze wkurzony. – podeszłam do nich – Co się stało?
-          Mason Lockwood dodał werbeny do lemoniady. Chce nas zdemaskować. – odparł Stefan
-          Zgadzam się, trzeba go zabić. Chciałam was ostrzec o werbenie, ale nie mogłam was znaleźć. Ja sprawdzam co piję. – dodałam zgryźliwym tonem
-          Wybacz, że jeszcze nie wariuję tak jak ty. – odparł na to starszy Salvatore
-          O, to teraz my się kłócimy ? Popatrz ile można się nauczyć z udawanych kłótni Stefcia i Elenki.
-          Przestańcie. – uspokajał nas Stefan - Dobrze. Nie podoba mi się to, ale nam zagraża i może nas zdemaskować. Trzeba go załatwić.
-           W porządku. – odrzekł już prawie całkowicie uspokojony Damon - To do dzieła.
-          Widziałam Masona jak szedł do lasu sprzątać śmieci, chodźmy.
-          O nie.-odezwał się brunet- Ty nie idziesz.
-          Dlaczego nie? Jestem wam potrzebna.
-          Nie, nie prawda. Ja i Stefan damy sobie radę, a ty będziesz tylko przeszkadzać.
-          Ja będę przeszkadzać? Jestem od was starsza, a co za tym idzie silniejsza.
-          I nigdy nie doceniasz przeciwnika. Jeszcze dostaniesz i coś ci się stanie.
-          A od kiedy ja odgrywam rolę małej, słabej Elenki ?
-          Od teraz. Chodź, Stef. – wyminął mnie i ruszył przed siebie
-          Nie. – zaszłam mu drogę - Nie powstrzymasz mnie i tak z wami pójdę.
Damon pokręcił głową i przyparł mnie do jakiejś belki. Spojrzał mi prosto w oczy tymi niebieskimi, świdrującymi oczami, ale nie odwróciłam wzroku.
Nie rozumiesz, że staram się ciebie chronić ?! – wrzasnął głos w mojej głowie
To tak jak  ja ciebie. – wysłałam mu myślą
-          Niech ci będzie.
Odparł naburmuszony Damon i puścił mnie. Odwrócił się w stronę lasu i zobaczył Lockwooda.
-          Idziemy.

Stefan i Damona ustali po jego lewej i prawej stronie, a ja z tyłu. Tylko Damon się odzywał.
-          Nie udawaj zaskoczonego. Wiedziałeś, że do tego dojdzie. – powiedział groźnie, a Mason rozejrzał się dookoła.
-          Śmiało, uciekaj. Damy ci fory.
Ledwo starszy Salvatore skończył mówić, a Mason rzucił się na ziemię, a ja i Damon dostaliśmy drewnianymi kulami. Stefan odwrócił się w stronę skąd dobiegły strzały, ale po bardzo krótkiej chwili on też został postrzelony.
Opadłam ciężko na podłoże i jęknęłam z bólu.
Z nikąd pojawiła się pani szeryf i jej dwaj zastępcy.
-          Dziękuję, Mason.
Powiedziała, a następnie wstrzyknęła nam werbenę. Najpierw Stefanowi, potem Damonowi. Kiedy podchodziła do tego drugiego złapałam ją za kostkę i wychrypiałam:
-          Nie …
Oberwałam dodatkową kulą i podano mi werbenę. Obraz się rozmazał, a ja zemdlałam.

Zaczęłam się przebudzać. Zobaczyłam jak Liz Forbes szturcha Damona nogą. On też już się
ocknął. Pani szeryf strzeliła mu w nogę. Usłyszałam jego krzyk.
-          Nie…
Powiedziałam to, ale zdaje się, że nikt mnie nie słyszał.
-          Oto jak będzie. Odpowiadaj, to nie zarobisz kolejnej kulki. Rozumiesz ? -Damon spojrzał na wciąż nieprzytomnego Stefana- Ilu was jest ?
-          Liz, proszę…
Znowu go postrzeliła. Nie mogę na to patrzeć. Leżę na brzuchu, więc spróbuję się podnieść na rękach lub cokolwiek. Wysiliłam każdy mięsień, ale nie mogę się ruszać.
-          Jakim sposobem nas nabraliście ? Dlaczego możecie chodzić w dzień ? – Damon tylko jęczał z bólu
Znowu strzeliła, tym razem w Stefana. Nawet nie drgnął. Następnie skierowała lufę w moją stronę. Trafiła idealnie w głowę. Zawyłam z bólu i zemdlałam.

Poczułam świdrujący ból z okolic czaszki. Obudziła mnie Caroline, która wyjmowała kule z mojego ciała. Jęknęłam.
-          Caroline …
-          Tak, to ja. Dawno się nie widziałyśmy.
Skończyła ze mną, więc odeszła kawałek i usiadła na schodach, zasłoniła twarz dłońmi. Podniosłam się do pozycji siedzącej. Zobaczyłam, że Elena pomaga Stefanowi. Podpełzłam do Damona, był wciąż przytomny i wyjmował właśnie ostatnią kulę z nogi.
-          Nie udało się nam, co ? – powiedziałam ze słabym uśmiechem
Oddychał ciężko, ale również się uśmiechnął. Chwycił jednego z zastępców Liz i zaczął pić. Ja pożywiłam się na drugim.
Kątem oka zauważyłam, że pani szeryf siedzi w jakiejś wnęce i  nie rusza się stamtąd. Stefan obudził się po chwili, ale nadal ciężko dyszał. Usiadł i oparł ręce na kolanach.
-          Musisz się napić jego krwi . – powiedział do niego Damon
-          Nie. Nic mi nie będzie. Po prostu będę się nieco dłużej leczy.
Jęknął kiedy jego starszy brat dotknął miejsca gdzie trafiła kula.
-          Damon ma rację . Jeśli powinieneś kiedyś przerwać dietę to …
-          Powiedział, że nie, dobrze ? – przerwała Caroline Elena
Damon odwrócił się do mnie. Byłam trochę zamroczona i ciężko oddychałam, więc nie ruszałam się z miejsca.
-          Nic ci nie jest ? – zapytał mnie wampir
-          Wszystko w porządku.
Czarnowłosy Salvatore wstał kuśtykając i powiedział:
-         To wielce niefortunna sytuacja. Dwóch martwych zastępców. - Odwrócił się w stronę matki Caroline - I ty. Co ja z tobą pocznę?
-         Nikomu nie powiesz, prawda ? – Liz spojrzał na swoją córkę, ale odwróciła wzrok - Mamo? Mamo, proszę ! Wiem, że kiepsko się dogadujemy i mnie nienawidzisz, ale jestem twoją córką. Zrobisz to dla mnie, prawda ? Proszę cię, mamo. On cię zabije.
Damon skinął głową . Liz spojrzała na osobę, którą jeszcze do niedawna uznawała za przyjaciela i powiedziała ze łzami w oczach:
-         To mnie zabij.
-         Nie ! – powiedziała Care
-         Nie zniosę tego. Zabij mnie ,teraz .
Damon przybliżył się do niej i spojrzał w jej twarz.
-         Czy nie miałaś przedłużyć moich męk ? – zaserwował jej jeden ze swoich uśmiechów mordercy, po czym pochwycił panią szeryf, jakby miał zamiar ją zaatakować, a ona krzyknęła
-         Nie, nie, nie, nie! – zaczęła krzyczeć spanikowana Caroline
-         Damon ,nie ! – Powiedział Stefan . Tak jakby Damon był psem „Nie rusz tego ! Niegrzeczny Damon. Zostaw!”
-         Damon , proszę ! – „Damonie , uprzejmie proszę nie zabijaj matki mojej przyjaciółki.” Sposób na Elenę.
Tylko ja pozostałam spokojna. Jeden, wiedziałam, że on jej nic nie zrobi, była jego przyjaciółką. Dwa, nawet jeśli chciałby ją zabić, to co mnie obchodzi pani szeryf, która mocna mnie dzisiaj wkurzyła ? No dobra, może trochę bym się zmartwiła, że względu na Caroline, którą jakoś polubiłam, ale Damon i tak tego nie zrobi.
-         Wyluzujcie. Nikt nie zginie. - zwraca się do Liz- Jesteś moją przyjaciółką . – i znowu do reszty- Musimy uprzątnąć ten bajzel.
-         Czas na wiosenne porządki. Nie leń się tak Stef. Zjedz króliczka czy inną wiewiórkę i do roboty.
Powiedziałam i szybko wstałam. Za szybko. Zakręciło mi się w głowie i już miałam się przewrócić, ale Damon mnie złapał. Spojrzałam mu prosto w oczy.
Dzięki.
Salvatore pomógł mi prosto ustać, wtedy zauważyłam, że wszyscy się na nas gapią, z wyjątkiem pani szeryf, która wciąż stała przestraszona oraz zdezorientowana tam gdzie ją zostawił Damon.
-         Och, serio ? – powiedziałam – Dwóch zastępców nie żyje, ale wy będziecie się gapić na nas? Wstydźcie się.
Podeszłam do jednego z trupów i chwyciłam go za kostki, ciągnąc w stronę wyjścia.

Znajdowaliśmy się w „piwnicy” Salvatorów. Nie wiele jest tu mebli. Jedynie łóżko polowe i jakieś krzesło , z sufitu zwisała lampa z jedną żarówką, a na środku pomieszczenia leżał ogromny głaz, ja stałam za drzwiami i podsłuchiwałam, jak zawsze.
Liz Forbes po raz pierwszy w życiu wymigiwała się od pracy. Zaskakująco dobrze jej szło.
-         Mam grypę żołądkową. Tak, nagle przyszło. Na pewno do jutra mi przejdzie… - Liz spojrzała na Damona, a on pokręcił głową - Chociaż może to potrwać dłużej. Wyślę ci SMS-a. Tak. Dobranoc.
Podeszła do Damona i oddała mu telefon, poczym usiadła na krześle, przy ścianie piwniczki.
-         Dzięki, Liz. To nie hotel Ritz, ale jesteś tu bezpieczna. Przyniosłem ci dobre prześcieradła. Kiedy werbena opuści twój organizm, zauroczę cię, zapomnisz o wszystkim i będziesz wolną kobietą.
Zobaczyłam, że Caro, Stefan i Elena nadchodzą .
-         Trzymaj Caroline z dala ode mnie, proszę. Nie chcę jej oglądać.
-         To twoja córka , Liz. – powiedział Damon i spojrzał ukradkiem na drzwi w których stała Caroline
-         Już nie. Moja córka nie żyje.
-         Nie masz pojęcia jak bardzo się mylisz.
Caroline po usłyszeniu o tym co jej matka o niej sądzi, uciekła. Reszta poszła za nią. Ja natomiast weszłam w wampirzym tempie do środka i usiadłam na wielkim głazie po środku pomieszczenia. Liz zauważyła mnie dopiero kiedy podniosła głowę i spojrzała w moim kierunku . Na początku się przestraszyła .
-         O mój boże! Co ty robisz ?
-         Podsłuchuję . Jestem w tym naprawdę niezła. – powiedziałam z uśmiechem do pani szeryf
-         Heidi… - powiedział Damon tym swoim, rzadko używanym, poważnym tonem
-         Wstydzisz się mnie przy swojej przyjaciółce ? – wyszczerzyłam zęby w uśmiechu
-         Już nie… - powiedziała cicho Liz
-         Słucham ? Mam wampirzy słuch, a  i tak ledwo cię słyszę, skarbie.
-         Już nie jestem jego przyjaciółką. To było kłamstwo. – odpowiedziała tym razem już stanowczo Liz, na co ja spoważniałam
-         Widząc twoją reakcję to nie dziwię się, że kłamał.
-         Nie powinien się nawet zbliżać.
Przekrzywiłam głowę w lewo i popatrzyłam na nią. Była dosyć odważna biorąc pod uwagę fakt, że przebywała w jednym, dość małym pomieszczeniu z dwoma wampirami.
-         Damon , zostawisz nas same ?
-          A mogę? Dasz …
-         Dam sobie radę. – przerwałam mu
Spojrzał na mnie uważnie, po czym skierował się do wyjścia.
-         Do zobaczenia, Liz. Będę na górze, Heid.
Pokiwałam głową i spojrzałam znów na panią szeryf.
-         Jest pani odważna – przyznałam - , ale też ograniczona. Będziesz tego żałować, przez wzgląd na Caroline.
Zeskoczyłam wdzięcznie z głazu bezszelestnie wylądowałam na ziemi. Kiedy już byłam u progu drzwi, odwróciłam się do Liz i powiedziałam:
-         Ona tego nie chciała. Pamiętasz jak była w szpitalu ?
Nie odpowiedziała mi. Wciąż milczała ze zwieszoną głową.
-         Wtedy Damon dał jej swoją krew… Żeby mogła wyzdrowieć, przeżyć. Niestety. Zanim wampirza krew opuściła jej system została zabita.
Uniosła twarz w moim  kierunku, ale ja już wyszłam.

Leżałam już wygodnie w łóżku razem z Damonem. Było tak jak zawsze. Przytulałam się do jego nagiego torsu, a on  trzymał swoją rękę na moim biodrze, delikatnie głaszcząc swoją dłonią mój brzuch.
-         Jak rozmowa z panią szeryf ? - zapytał
-         To był raczej monolog. – odparłam i uniosłam głowę, ku jego twarzy - Jest mocno wstrząśnięta. Nie dziwię jej się. Tyle, że moja matka próbowała mnie ratować, a nie się wypierać.
-         Ona była wiedźmą. Poza tym nie do końca jej się udało, pozostałaś wampirem.
-         Po części.
Podparłam się na łokciach i usiadłam oparta o ramę łóżka.
-         Ale jednak. Liz ścigała wampiry, to tak jakby jej córka stała się zwierzyną. Jeszcze wiele nie rozumie.
-         Jak ty ją bronisz. – odparłam z uśmiechem
-         Jest moją przyjaciółką.
-         Ilu ty się już dorobiłeś przyjaciół w tym mieście ? Chyba z trzech.
-         Trzech ? – odparł zdziwiony
-         No Liz, Alaric … - zaczęłam wyliczać na palcach
-         Profesorek ? – przerwał mi zdziwiony
-         ... i Elena. - zakończyłam
-         Elena mi nie wybaczyła.
-         Wybaczyła… Tylko jeszcze o tym nie wiecie.
Uśmiechnęłam się do niego ponownie, po czym znów wtuliłam się w jego umięśnione ramiona i tak zasnęłam.
***
Jak zwykle rozdział dodaję z małym opóźnieniem, ale to tylko przez brak czasu. Jakoś wszyscy nauczyciele od najgorszych przedmiotów zawzięli się żeby w tym samym czasie robić sprawdziany i kartkówki, więc mam tu małe urwanie głowy i nad rozdziałami pracuję głównie w weekendy, stąd opóźnienia w dodawaniu nowych notek. 
Co do czytania u was to nawet jeśli już dawno daliście komenta to i tak możecie się mnie spodziewać u siebie, bo jak już pisałam trochę kiepsko u mnie z czasem, więc też tak nie nadążam z rozdziałami u was, ale staram się to nadrobić :)
Także piszcie linki, komentujcie to co powyżej i do napisania , bye ;*

10 komentarzy:

  1. Wdapam dosłownie na sekundkę, za czytanie wezmę się jutro (mało czasu, przepraszam ._.), jak na razie tylko powiadamiam o nn u mnie [the-chronicles-of-black-raven.blogspot.com]. ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  3. Super :*
    Szpileczka :*

    OdpowiedzUsuń
  4. uwielbiam! świetny pomysł, już ci to kiedyś pewnie pisałam ;D
    fajnie się to czyta ;)
    nn: http://tvdopowiadanie.blog.pl/

    OdpowiedzUsuń
  5. Zapraszam na nn ;)
    http://delena-inna-historia.blogspot.com/
    Serdecznie pozdrawiam ;)

    OdpowiedzUsuń
  6. TVD na nowo ? super.!!!
    od jakiegoś czasu czytam twoje prace i powiem jedno - czekam na następny:D
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  7. Świetne! Co innego oglądać, a czytać. W ogóle cudo, fajnie opisane.
    Hmm ale napisałam. Mam nadzieję, że wiesz o co mi chodzi :)
    Czekam na nn. Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  8. Nie zauważyłam strony spam, więc informuje tutaj:
    Zapraszam na rozdział X.
    Serdecznie pozdrawiam Amy ;)

    http://melodie-serc.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  9. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  10. "Nie cierpimy twojego pseudo obywatelskiego tonu, plus jest nudny jak u Stefana."
    I WSZYSTKO JASNE! dissss! JEBŁAM :d HAHAHAHAHAH ;D muszę przestać się śmiać. Ale do rzeczy. Komentarz nie będzie ogarnięty, choć bardzo chciałabym aby taki był. Jestem chora i dogorywam, soł... Wiesz już jak bardzo kocham relacje Dejmona i Hejdi, ale podoba mi się też jej stosunek do Stefa... Czy to jakaś klątwa? Dostajesz w pakiecie obu braci? xd Nie wiem. Takie tam moje udziwnienia. Nie lubiłam wątku wilkołaków w 2 sezonie, ale kiedy pojawił się Klaus. Tak swoją drogą jestem ciekawa konfrontacji Heid i Klausem! O matko! To będzie epickie. JARAM SIĘ JAK DOM GILBERTÓW <33 :D Także pozdrawiam i radzę chodzić w czapce, jeśli nie chcesz aby razem z zatokami eksplodował ci mózg! Huhuhu,... Jestę głupkię ;D Okeej kończę i zapraszam do mnie na... RETROSPEKCJE, ZBOCZONEGO DAMONA , KONTEMPLACJE NIEWYSPANEJ DES I SZCZYPTĘ TAJEMNICY...
    Blanche :D
    tvd-tylko-moj-swiat.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń