„Jeśli ci się wydaje, że wszystko masz pod kontrolą, to znaczy, że nie posuwasz się wystarczająco szybko.”
- Mario Andretti
02x08
Obudziłam się, jak zwykle, w
sypialni starszego Salvatore. Biała, satynowa pościel otula mnie delikatnie.
Przeciągnęłam się wciąż leżąc i zamruczałam z zadowolenia, po czym ospale
uniosłam powieki.
-
Dzień dobry, śpiochu.
Wrzasnęłam zaskoczona i zwaliłam z siebie Damona, który wciąż się śmiał.
Natychmiast podniosłam się do pozycji siedzącej, po czym rzuciłam mojemu
współlokatorowi mrożące krew w żyłach spojrzenie, ale on tylko patrzył na mnie
jednym z tych swoich bezczelnych spojrzeń.
Przewróciłam protekcjonalnie
oczami. Opadłam z powrotem na poduszki z niewyraźnym pomrukiem.
-
Miałeś tego więcej nie
robić, dupku.
Uśmiechnęłam się pod nosem i
wydmuchnęłam głośno powietrze przez nos. Wampir ponownie się na mnie położył.
Odgarnął rudobrązowe kosmyki z mojej twarzy, po czym delikatnie pogłaskał mnie
po policzku.
-
Część, Heid. – wymruczał
przybliżając się coraz bliżej
-
Hej, Damiś… –
odparłam, ale nie mogłam już nic więcej
powiedzieć, ponieważ zamknął mi usta pocałunkiem
Przewróciłam go na plecy,
wciąż się z nim całując. Zanurzyłam palce w kruczoczarnych włosach i przywarłam do niego całym ciałem.
Po chwili uniosłam się
trochę. Omiotłam go zachłannym spojrzeniem.
-
Jesteś w wyjątkowo
dobrym nastroju. – stwierdziłam z uśmiechem
Zanim odpowiedział,
przewrócił mnie z powrotem na plecy. Oparł się dłońmi o moje ramiona i
wyszczerzył zęby w uśmiechu.
- Zamknąłem Katherine w
grobowcu, Elena chwilowo jest bezpieczna, a w tej chwili mam ciebie w swoim
łóżku. Dlaczego miałbym być w złym nastroju ? – powiedział po czym zaczął
całować mnie w szyję, stopniowo zjeżdżając coraz niżej.
Damon wybrał się do Caroline,
żeby wypytać ją ostatnie wydarzenia. Ona była świadkiem tego jak Tyler Lockwood
zabił jakąś dziewczynę o imieniu Sarah, więc teraz będzie się przemieniał w
wilkołaka podczas każdej pełni, a to oznacza, że nam zagraża.
Westchnęłam przeciągle. Ledwo
doprowadziliśmy do klęski Katherine, a już mamy kolejne kłopoty. Chociaż takie
życie odpowiada mi bardziej niż ciągłe uciekanie.
Wyszłam spod prysznica i
skierowałam się do lustra. Wytarłam włosy w ręcznik, po czym spojrzałam na
swoje odbicie. Zauważyłam za sobą jakiś cień, który szybko się poruszał. Gwałtownie
się odwróciłam, ale nikogo tam nie zobaczyłam.
Świetnie. Teraz mam jeszcze
przewidzenia, ale czego mam się po sobie spodziewać po tysiącu lat uciekania?
Jednak ostrożności nigdy za
wiele. Pozostając w stanie gotowości, ruszyłam do pokoju Damona i błyskawicznie
się ubrałam. Wciągnęłam na siebie bordową koszulę oraz czarne spodnie,
dodatkowo założyłam czarne trapery i naszyjnik z sową. Obejrzałam się w dużym
lustrze stojącym zaraz koło stosu książek.
-
Wyglądam świetnie. –
pochwaliłam sama siebie, po czym uśmiechnęłam się do odbicia
Odwróciłam się, a tam
zobaczyłam Lexi.
-
Pomóż mi… - wyszeptała
Wtem usłyszałam dzwonek
mojego telefonu.
Podniosłam się gwałtownie z
kanapy. Siedziałam wyprostowana jak struna w salonie Salvatorów.
Spokojnie już. To tylko sen.
Oddychaj.
Miałam przyśpieszony puls i
oddech. Spazmatycznie łapałam powietrze.
Spojrzałam na źródło hałasu,
które mnie obudziło. Błyskawicznie złapałam telefon i rzuciłam okiem na
wyświetlacz. Damon.
-
Co jest ? – zapytałam
już spokojnym tonem
-
Elena. – powiedział
przez zaciśnięte zęby – Ktoś ją porwał.
Po rozmowie z Damonem
ruszyłam do liceum, do którego chodzi Stefan. Żałosne, tak na marginesie. Szłam
szybkim krokiem korytarzem. Miałam spotkać się ze starszym Salvatore, na boisku
za szkoła, ale przez przypadek wpadłam na Stefana. Niósł jakąś sporych
rozmiarów torbę.
-
Dokąd idziesz ? –
zapytałam podejrzliwie
Znając jego już mógł knuć
jakiś kretyński plan, żeby odnaleźć Elenę, a przy okazji zrobić coś tak durnego
jak uwolnienie Katherine z grobowca.
-
Bonnie rzuca czar żeby
zobaczyć gdzie jest Elena. – odparł niechętnie na moje pytanie
-
Czyli wyperswadowano ci
już błaganie Katherine o informacje ?
-
Skoro można inaczej
zobaczyć gdzie Elena jest, to tak, wolę ten inny sposób. – rzucił mi kwaśny
uśmiech i ruszył dalej
-
Idę z tobą. – odparłam,
dorównując mu kroku
-
Dlaczego ? – zapytał
marszcząc brwi
-
Muszę mieć jakiś powód ?
A i przestań się tak krzywić, bo te zmarszczki zostaną ci na wieczność, a dla
wampira to bardzo długo, Stefciu. – uśmiechnęłam się słodko, a on już nic nie
mówił
Tak naprawdę to mam powód.
Chcę zobaczyć jak mała Bennet czaruje, czy jest silna i czy mi zagraża.
Weszłam razem z młodszym
Salvatore do klasy. Byli tam już Bonnie i Jeremy. Oboje stali nad mapą okolicy
Mystic Falls, a Bennetówna trzymała w jednej ręce mały nożyk.
-
Alaric powiedział, że
mamy dziesięć minut. Mam broń od niego. – powiedział Stefan wchodząc
Postawił torbę na biurku, po
czym ustał koło czarownicy, a ja kawałek dalej.
-
Gotowy ? – zapytała
wiedźma
-
Tak. – odpowiedział
młody Gilbert podając jej swoją dłoń
Czarownica rozcięła mu rękę,
aż pociekła krew. Poczułam ból w dziąsłach. Moje kły … Muszę myśleć o czymś
innym. Skupiłam się na Bonnie. Rzucała zaklęcie tropiące, całkiem sprytnie.
Zużywa dość dużo energii, ale działa na większe odległości. Kropelki krwi
Jeremiego przemieszczały się w nienaturalny sposób po mapie.
Całkiem dobrze jej idzie –
przyznałam w myślach
-
Tam. – pokazała palcem
na mapę i miejsce gdzie zatrzymała się strużka krwi – Tam jest.
-
To 500 kilometrów stąd.
– powiedział Jeremy
-
Bonnie, potrzebujemy
konkretniejszej lokalizacji. – rzekł Stefan, patrząc błagalnym wzrokiem na
mulatkę
-
Ona nie da rady. -
wszystkie oczy zwróciły się na mnie – Prawda, wiedźmo ?
-
Tak. – odparła niechętnie czarownica -
Konkretniej nie potrafię.
-
Możemy to sprawdzić w
necie. Zobaczyć, co tam jest. Zawęzić obszar poszukiwań. – rzekł Jeremy
-
Idealnie. Dzwoń jak coś
znajdziesz. - odpowiedział Stefan
kierując się w stronę wyjścia
-
Nie. Jadę z tobą. –
powiedział Jeremy podchodząc do niego
-
Nie, Jeremy.
-
Nie będę tu siedział.
Ona może być ranna.
-
Była już ranna kiedy ją
uprowadzono. – wzruszyłam ramionami
-
Nie pomagasz, Heidi. –
powiedział Stefan i zaczął coś wyjaśniać Gilbertowi, przekonywał go do zostania
Ja natomiast ponownie
skupiłam się na czarownicy. Zobaczyłam, że z nosa Bonnie poleciało kilka
kropelek krwi. Ostatnio uprawiała za dużo magii. To ponad jej siły.
Ucieszyłam się w duchu. To
oznacza, że mi nie zagraża i dopóki mnie nie dotknie nie będzie miała pojęcia o
tym kim jestem.
Czarownica wydawała się być
lekko zszokowana, szybko wytarła krew, żeby nikt nie zobaczył. Nieco się
przeceniła.
Stefan i Jer nadal prowadzili
swoją rozmowę.
-
Co jeśli …
-
Nie. Idźcie do twojego
domu. Zadzwonię, jak tylko ją znajdę.
-
Nie dasz rady sam .
W tym momencie wszedł Damon .
-
Nie jedzie sam. W drogę.
– odparł starszy Salvatore i wskazał głową na drzwi
-
Jedziesz ze mną ? –
zapytał zaskoczony Stefan
-
Tu chodzi o Elenę. –
odparł Damon i wyszedł
Nie pojechałam z braćmi
Salvatore. Nie chciałam. To dziwne, ale wiedźmy w pewien sposób ciągną do
siebie. Chciałam się upewnić, że młodej wiedźmie nic nie jest. Wzdrygnęłam się
na samą tę myśl. Ja troszczącą się o Bonnie Bennet. Okropne.
Podwiozłam ich pod dom i
kiedy byliśmy już pod drzwiami… pojawił się pewien problem. Przez swoją
wampirzą część, nie mogę wejść do domu bez zaproszenia.
Bonnie i Jeremy przeszli bez
problemu i odwrócili się.
-
Nie zostałaś zaproszona
? – zapytała czarownica
-
Nie, ale to mogłoby się
zmienić. - rzuciłam znaczące spojrzenie młodemu Gilbertowi
-
Nie wpuszczę cię. –
odparł stanowczo - Próbowałaś zabić Elenę.
Już otworzyłam usta, żeby
powiedzieć ,że przecież w końcu tego nie zrobiłam, a poza tym myślałam, że to
Katherine, kiedy usłyszałam głos Bennetówny.
-
Wpuść ją.
-
Co ?! – Jer był tak samo
zaskoczony jak ja
-
Gdyby chciała kogoś z
nas zabić już by to zrobiła, a może nam
pomóc. – wyjaśniła Bennetówna - Pozwól jej wejść.
Otrząsnęłam się z szoku i
uśmiechnęłam nonszalancko do Jeremiego. Westchnął przeciągle i niechętnie
burknął:
-
Możesz wejść.
-
Dziękuję. – powiedziałam
przechodząc próg, po czym zwróciłam się do Bonnie – Masz u mnie plusa, wiedźmo.
Pobiegłam w wampirzym tempie
do pokoju Jeremiego. Po chwili dołączyła do mnie dwójka moich „towarzyszy”.
-
Alaric właśnie wyszedł z
Jenną. – powiedziała Bonnie wyjmując ze swojej torby księgę zaklęć
-
Zabierze ją gdzieś, żeby
nie pytała o Elenę. – odparł Jeremy, po czym położył się na łóżku i zaczął
grzebać w telefonie
-
To nieco dziwne, że twój
nauczyciel historii, a do tego łowca wampirów chodzi z twoją ciocią. Nie
przeraża cię to ? – zapytałam go odsłaniając szereg równych, białych zębów w
uśmiechu
-
O wiele bardziej dziwne
jest to, że stoisz w moim pokoju. – odburknął, a ja w odpowiedzi tylu mu
mrugnęłam – Spójrz, co znalazłem, Bon.
Wiedźma przysiadła obok
niego, a ja błyskawicznie znalazłam się za nim i spojrzałam na jego telefon.
Wzdrygnął się, ale mówił dalej.
-
W promieniu kilometrów
nie ma nic poza starym domem.
-
Wysłałeś to Stefanowi ?
-
Tak.
Odrzucił telefon na łóżko, a
ja wyszłam z pokoju. Postanowiłam przejść się po domu, rozejrzeć się, zobaczyć
gdzie co jest, ale wciąż słyszałam ich głosy. Przez chwilę rozmawiali
przyciszonymi głosami, ale później do moich uszu doleciało coś ciekawego.
-
Co robisz ?
-
Chcę spróbować czegoś
jeszcze .
-
Nie rozumiem.
Usłyszałam jak Bonnie podnosi
się z łóżka, grzebie w torbie, a następnie wyrywa jakąś kartkę.
-
Przynieś mi świeczkę i
szczotkę do włosów Eleny. – mówi czarownica
-
Dobrze. – Jeremy wstaje
i idzie do drugiego pokoju po odpowiednie przedmioty
Wiedźma chce rzucić czar,
interesujące. Ponownie wbiegłam do pokoju i ustałam koło Bonnie. Nawet nie
wzdrygnęła się na moje gwałtowne pojawienie, tylko dalej pisała wiadomość.
Coraz trudniej ją przestraszyć.
-
Do czego to ? – zapytał
Jeremy wchodząc z powrotem do pokoju
-
Do rzucenia czaru, a do
czego innego? – powiedziałam złośliwym
tonem i uśmiechnęłam się słodko do chłopaka.
-
To zabrzmi szalenie, ale
może prześlę jej wiadomość. – powiedziała podekscytowana Bennetówna do
Jeremiego
-
Nie przeceniaj swoich
możliwości, wiedźmo.
Tylko na mnie spojrzała, po
czym zaczęła swoje czary-mary.
Poruszała ustami nie
wypowiadając na głos zaklęcia. Znowu pociekła jej krew z nosa, a wyciągnięta
ręka z wiadomością do Eleny zaczęła drżeć.
-
Bonnie ? – młody Gilbert
był zaniepokojony. Nie dziwię mu się. Strużka krwi się powiększała,
a Bennetówna cała się trzęsła.
-
Bonnie. Bonnie. Bonnie ! – Jeremy
zaczął potrząsać wiedźmą.
Kartka z wiadomością dla
Eleny zapłonęła w ręce czarownicy.
Po ukończeniu zaklęcia
uśmiechnęła się sennie, po czym zemdlała. Gilbert rzucił się do niej, a mnie aż tak
zdziwiła ta sytuacja, że ją dotknęłam. Nie sądziłam, że jest aż tak
przemęczona. Potrząsnęłam nią, pod wpływem mojego dotyku jej ciało przeszedł
spazmatyczny dreszcz. Wzdrygnęła się i gwałtownie zaczerpnęła powietrza. Otworzyła
szeroko oczy i spojrzała na mnie, jakby nic nie rozumiała, zresztą zapewne tak
było.
-
Jeremy, przynieś jej
wody. – powiedziałam wypranym z emocji głosem
-
Ale…
-
Teraz.
-
Jest w porządku, Jer. –
odezwała się cicho Bonnie - Idź.
Wyszedł z pokoju, a ja
powiedziałam do Bennetówny zdenerwowanym głosem:
-
Nie możesz nikomu
powiedzieć.
-
Czym jesteś ? Poczułam
coś dziwnego …
-
To nie jest istotne.
Masz nikomu nie mówić. – powiedziałam powracając do władczego tonu
-
… jakby pomieszanie
czarownicy i wampira. – ciągnęła wiedźma - Czym jesteś ?
Wzięłam ją za gardło i
przycisnęłam do ramy łóżka. Bonnie spróbowała na mnie zaklęcia od którego
wampira przechodzi obezwładniający ból, jakby ktoś poraził nas prądem, ale ja
nawet się nie skrzywiłam tylko ukazałam jej swoją wampirzą twarz.
-
Nie próbuj tego ze mną.
Jestem za stara i zbyt potężna żebyś dała sobie ze mną radę, mała czarownico. A
teraz dobrze ci radzę, lepiej zacznij mnie słuchać. Masz nie mówić nikomu o
mnie, o tym co zobaczyłaś, bo nie będzie mnie obchodzić twoje życie. Zdecydowanie
bardziej wolę zachować własne. Rozumiesz mnie ?
-
Tak , rozumiem . –
wychrypiała czarownica, próbując oderwać moje palce od jej gardła
-
Dobrze.
Powiedziałam, po czym ją
puściłam. Pochyliła się i gwałtownie zachłysnęła się powietrzem . Kiedy
podniosła głowę, mnie już nie było.
Z Damonem spotkałam się
dopiero późnym wieczorem, w jego sypialni.
Leżałam wyciągnięta na łóżku
i bezmyślnie przekartkowywałam jedną z książek, którą wzięłam ze stosu, leżącego
obok łóżka. Wciąż myślałam o wydarzeniach minionego dnia. Dodatkowo niepokoiłam
się o Damona. Starszy Salvatore miał wrócić pół godziny temu. Przynajmniej tak
mówił, kiedy zadzwonił do mnie z informacją, że odbili Elenę oraz, że już
wracają do Mystic Falls.
Rozmyślałam tak przez jakiś i
wtem zjawił się Damon. Miał szeroko otwarte oczy, a na jego twarzy jednocześnie
malowała się radość i smutek z nutką zdziwienia. Natychmiast się podniosłam, po
czym w wampirzym tempie znalazłam się przed nim.
-
Muszę ci coś powiedzieć.
- zaczęłam
-
Ja też.
Zaczęliśmy mówić jednocześnie
:
-
Bonnie zaczyna się
domyślać czym jestem.
-
Powiedziałem Elenie, że
ją kocham i wymazałem pamięć.
Po czym oboje krzyknęliśmy
zdumieni :
-
Co ?!
„Proszę, daj mi drugą szansę.”
- Nick Drake
02x09
Otworzyłam gwałtownie oczy i
szybko się podniosłam do pozycji siedzącej. Byłam w jakimś ciemnym miejscu,
pełnym cieni i czegoś co przypominało mgłę, ale stanowczo nią nie było.
Natychmiast wstałam. Gdyby nie to, że jej dotykałam, pomyślałabym, że nie ma tu
w ogóle podłogi. Rozejrzałam się wokół. Wszędzie było mnóstwo poruszających się
cieni, lecz żaden nie podchodził do mnie zbyt blisko. Wszystkie szeptały
przeraźliwie, ale nie mogłam zrozumieć o czym mówią. Nie było słychać ani
jednego wyraźnego słowa, tylko dźwięki przypominające szum wiatru.
Zaczynało mnie to wszystko
przerażać. Chciałabym mieć tu teraz kogoś bliskiego, kogokolwiek. Jakąś żywą duszę.
Z chwilą gdy o tym pomyślałam
zauważyłam, że jeden z cieni podchodzi do mnie.
Rozejrzałam się wokół
szukając drogi ucieczki, ale zewsząd otaczały mnie te przerażające postacie.
Poczułam obezwładniający strach.
-
Nie podchodź! –
krzyknęłam
Ale cień wciąż posuwał się
naprzód, a z każdym krokiem, przybliżającym go do mnie, uwalniał się z
otaczającej go mgły. Jego kształty stawały się coraz wyraźniejsze, a szum
dobiegający od niego, powoli zamieniał się w słowa.
-
Kim jesteś ? –
zapytałam, już bez strachu
-
Musisz znaleźć Rica.
Rozpoznaję ten głos. Postać
ustała dwa kroki ode mnie i zobaczyłam, już kompletnie wyraźnie moją
przyszywaną siostrę. Wyglądała dokładnie tak jak za życia…
Podbiegłam do niej i
uściskałam ją mocno. Poczułam ciepło jej ciała, słodki zapach jej skóry i dotyk
jej miękkich, blond włosów na moim policzku. Jakby była żywa...
Zdziwiła się początkowo, ale
zaraz odwzajemniła mój uścisk.
-
Tak się cieszę… -
wyszeptałam w jej ramię
-
Też się cieszę, Heid. –
uśmiechnęła się po czym odsunęła mnie na długość wyciągniętych ramion. -
Dlaczego możesz mnie dotknąć? Myślałam, że będziemy mogły tylko porozmawiać.
Zobaczyłam, że po jej
policzkach płyną strużki łez i spostrzegłam, że ja również płaczę.
-
Jak to ? Nie rozumiem…-
zmarszczyłam czoło- Możemy się komunikować?
-
Mogę z tobą rozmawiać z
drugiej strony, ale to zużywa mnóstwo mojej i twojej energii. Nie miałam
pojęcia, że dotyk też będzie możliwy . To pewnie przez te twoją zwariowaną
mieszankę wampira i wiedźmy. – uśmiechnęła się do mnie promieniście, ale zaraz
posmutniała - Nie mamy zbyt dużo czasu. Musisz znaleźć Lee. Pomóż mu...
Moja siostra zaczęła znikać.
Coraz słabiej ją dostrzegałam. Kontury zamazywały się i w końcu widziałam tylko
niewyraźny cień i dobiegający z niego głos.
-
Lexi ? Co się dzieje? –
pytałam zdenerwowana
- Budzisz się, Heid. Musisz mu pomóc. Pospiesz się !
Zniknęła, a ja ocknęłam się z
krzykiem ze snu. Usiadłam wyprostowana na łóżko.
Damon również się podniósł.
Był zmartwiony i wpatrywał się we mnie intensywnie.
-
Heidi ? Co się stało ?
-
Lexi…
Zdołałam tylko tyle powiedzieć,
po czym zemdlałam.
Obudził mnie zapach krwi.
Zamrugałam kilka razy powiekami, po czym otworzyłam oczy. Wydawało się, że same
moje rzęsy są z ołowiu.
Ujrzałam przed sobą
zaniepokojoną twarz Damona.
-
Nic ci nie jest.-
odetchnął z ulgą, po czym podał mi woreczek z krwią- Napij się.
Wpiłam się ustami, w
rozerwaną już torebeczkę i zaczęłam zachłannie pić. Po opróżnieniu sześciu
woreczków, opowiedziałam Damonowi o swoim śnie. Objął mnie troskliwie
ramieniem. Przez chwilę leżeliśmy wtuleni w siebie, ale on w końcu
przełamał ciszę.
-
Sądzisz, że to naprawdę
była ona ? – powiedział obracając w palcach kosmyk moich rudobrązowych włosów
-
Tak. Utrzymuję stały
kontakt z osobami z tamtej strony. To znaczy zawsze czuję ich obecność, ale ich
nie widzę. Chyba, że chcą mi się pokazać lub coś powiedzieć, to wtedy dopadają
mnie właśnie we śnie. Choć do tej pory było tak tylko z czarownicami, które
pomagają mi przeżyć.
-
Nic więcej nie
powiedziała ?
-
Nic. - westchnęłam - Muszę wyjechać.
-
Nie! - mocniej zacisnął
rękę na moim ramieniu, ale po chwili opamiętał się i osłabił uścisk - Nie
możesz wyjechać… - dodał już ciszej
-
Muszę, ale wrócę. - prychnął na to lekceważąco
-
Tak, ale za rok.
-
Nie. Posłuchaj. Odwiedzę
Lee, sprawdzę co u niego i załatwię to co ma być zrobione. Obiecuję.
Popatrzył na mnie bez
przekonania, ale się zgodził. Wstałam z łóżka i ruszyłam do komody.
-
Gdzie idziesz ?
-
Muszę rzucić zaklęcie
namierzające. Znajdę tylko jego starą bluzkę, którą kiedyś mi dał.
Sięgnęłam do dna szuflady
komody. Była tam i wciąż pachniała tak jak on. A może to tylko moja wyobraźnia
?
Poszłam jeszcze do łazienki
po świeczkę. Zapaliłam ją za pomocą
magii i usiadłam z tym wszystkim na łóżku obok Damona. Oparła się o niego.
-
Dobra o to jak to
działa. Dotykając cię pozyskuję dodatkową energię od ciebie oraz z naszej
więzi. Z tego co do ciebie czuję. Ogień, jako jeden z żywiołów, też pomaga, a koszulka jest po to aby
nawiązać więź z Lee. Nie przejmuj się niczym co zobaczysz i nie przeszkadzaj mi
choćby nie wiem co.
Skinął głową oraz uważnie
obserwował moje poczynania.
Wypowiadałam słowa zaklęcia,
myśląc o Lee, jego wyglądzie, wspólnie spędzonych chwilach…
Po chwili zobaczyłam obrazy.
Znajome mieszkanie w jednej z uliczek Nowego Jorku. Ściany są pomalowane na
beżowo, a podłoga pokryta jest panelami. Znajdują się tam nowoczesne i wygodne
meble w różnych odcieniach brązu. Wszystko jest jednak zakurzone, tak jakby
nikogo tu nie było od dawna lub… jakby dopiero co wrócił.
Pakowałam swoją walizkę. Nie
jechałam na długo, więc zabierałam tylko jedną niezbyt dużą torbę podróżną.
Zresztą, zawsze mogę ukraść coś, co będzie mi potrzebne. Przywileje bycia
wampirem. Damon obserwował moje poczynania z przebiegłym uśmieszkiem.
-
Więc Lee jest w Nowym
Jorku ? Ostatnio widziałem go pod Atlantą, jak próbował mnie zabić.
-
Należało ci się i tak.
Wrócił do swojego starego mieszkania. – podeszłam do komody i zastanawiałam się
czy nie zabrać jeszcze czegoś
-
Tam gdzie mieszkał kiedy
się poznaliście? – dopytywał Damon
-
Tak. Kiedy poznał mnie…
i Lexi. – dodałam niechętnie
-
Jedziesz zająć się swoim
byłym, jakie to szlachetne, dobroduszne. A może ty za dużo czasu przebywałaś ze
Stefanem? Chcesz mu ukraść jego bohaterskie włosy?
-
Nie kpij. I tak pojadę.
-
Chyba, że chcesz go
uwieść. – ciągnął Damon - Teraz, gdy Lexi już nie ma.
-
Ona umarła. Nie będę
wykorzystywać tego, żeby być z nim i boję się w jakim będzie stanie. Szczerze
mówiąc to dlatego najpierw przyjechałam rozprawić się z tobą.- uśmiechnęłam się słabo do niego
Damon błyskawicznie wstał i
znalazł się koło mnie. Odwrócił mnie w swoją stronę, po czym powiedział :
-
Na pewno nic mu nie
jest. To twardy gość, Heid. – powiedziawszy to, wytarł łzę płynącą po moim
policzku. Nawet nie wiedziałam, że płaczę.
-
A czy to nie ty
powiedziałeś, że jest mięczakiem i nie powinnam sobie nim zawracać głowy?
Uśmiechnęłam się przez, płynące już ciurkiem, łzy, po czym przytuliłam się mocno do niego. Zaczęłam łkać w jego ramię.
Nienawidzę pożegnań.
Damon odwiózł mnie na
lotnisko (mój samochód zostawał w Mystic Falls). Na koniec tylko się
przytuliliśmy i rozeszliśmy bez słowa.
Lot minął mi szybko, dlatego
właśnie wolę samoloty. Podróż jest krótsza i wygodniejsza niż w samochodzie.
Jak tylko wylądowałam
ruszyłam w stronę mieszkania Rica. Pamiętałam drogę tak jakbym ją przemierzała
zaledwie wczoraj.
ROK 1991
ROK 1991
Dziewczyna o długich, kręconych włosach szła żwawym krokiem dobrze oświetlonymi uliczkami Nowego Jorku. Obcasy jej butów rytmicznie uderzały o chodnik, wydawając przy tym charakterystyczny dźwięk.
Szybko skręciła w jedną z nielicznych w tej okolicy, ciemnych uliczek i wkroczyła do wielkiego budynku mieszkalnego. W nadnaturalnym tempie pobiegła do mieszkania 202. Stanęła pod drzwiami mieszkania, uważnie nasłuchując. Kiedy była już pewna, że nikogo nie ma w środku, sięgnęła do leżącej nieopodal doniczki. Grzebała w niej przez chwilę, ale gdy przekonała się, że w środku nie ma klucza, zmarszczyła z dezaprobatą brwi. Wzruszyła ramionami, po czym chwyciła do klamki. Jednym, sprawnym ruchem wyłamała zamek. Drzwi bez oporu ustąpiły. Wampirzyca dość wolnym, jak dla jej rasy, krokiem ruszyła najpierw do kuchni.
Przetrząsała szafki, wyraźnie czegoś szukając, ale gdy przekonała się, że tego "czegoś" nie ma, miała zamiar przejść do salonu. Już się tak kierowała, kiedy usłyszała burczenie dobiegające z jej brzucha. Wnet poczuła ogarniający ją głód.
- Świetnie. - mruknęła do siebie pod nosem
Szybko podeszła do lodówki, po czym rozwarła ją na oścież. Oparła się nonszalancko o drzwiczki i wpatrywała w zawartość. Cała lodówka wypełniona była woreczkami krwi. Wybrała tą z oznaczeniem informującym, że jest to B- . Zamknęła z trzaskiem drzwi i podskoczyła ze zdziwienia widząc, że za nimi ktoś stoi.
- Przestraszyłeś mnie, Lee. - powiedziała z wyraźną ulgą, kiedy rozpoznała mężczyznę
- Co tu robisz, Heid ? - zapytał wampir podejrzliwie
- Nie jestem już mile widziana w twoim mieszkaniu? - rzekła uwodzicielskim tonem przygryzając przy tym dolną wargę - Zauważyłam, że klucz zniknął z doniczki.
- Heidi... - mówił zmęczonym tonem
- No co ? - wypowiadała słowa w ten sam kuszący sposób, uroczo się uśmiechając - Czyżby moja siostra była zazdrosna o nasz wspólnie spędzony czas?
- Oboje wiemy po co tutaj przyszłaś i nie wmawiaj mi, że po prostu się nudziłaś lub, że byłaś głodna. Dobrze wiem, że nie cierpisz tej szpitalnej krwi.
- Och , jak ty mnie dobrze znasz. - uśmiechnęła się niewinnie - To może dasz mi to po co przyszłam i będę mogła po prostu odejść ?
- Nie mam twojej księgi zaklęć. - wampirzyca wydawała się być zdziwiona tą informacją - Lexi ją ma, Heid. Ale ona ci jej nie odda.
Kobieta westchnęła z dezaprobatą na zachowanie siostry. Wbiła zęby w woreczek z krwią, po czym odkręciła się na pięcie i już miała odejść, ale powstrzymał ją głos mężczyzny.
- Heid, ona ma rację. Nie możesz uprawiać magii, to cię zniszczy.
Wampirzyca nawet się nie odwróciła. Wyszła w ludzkim tempie z mieszkania, pozostawiając mężczyznę ze zmartwionym wyrazem twarzy.
Szybko skręciła w jedną z nielicznych w tej okolicy, ciemnych uliczek i wkroczyła do wielkiego budynku mieszkalnego. W nadnaturalnym tempie pobiegła do mieszkania 202. Stanęła pod drzwiami mieszkania, uważnie nasłuchując. Kiedy była już pewna, że nikogo nie ma w środku, sięgnęła do leżącej nieopodal doniczki. Grzebała w niej przez chwilę, ale gdy przekonała się, że w środku nie ma klucza, zmarszczyła z dezaprobatą brwi. Wzruszyła ramionami, po czym chwyciła do klamki. Jednym, sprawnym ruchem wyłamała zamek. Drzwi bez oporu ustąpiły. Wampirzyca dość wolnym, jak dla jej rasy, krokiem ruszyła najpierw do kuchni.
Przetrząsała szafki, wyraźnie czegoś szukając, ale gdy przekonała się, że tego "czegoś" nie ma, miała zamiar przejść do salonu. Już się tak kierowała, kiedy usłyszała burczenie dobiegające z jej brzucha. Wnet poczuła ogarniający ją głód.
- Świetnie. - mruknęła do siebie pod nosem
Szybko podeszła do lodówki, po czym rozwarła ją na oścież. Oparła się nonszalancko o drzwiczki i wpatrywała w zawartość. Cała lodówka wypełniona była woreczkami krwi. Wybrała tą z oznaczeniem informującym, że jest to B- . Zamknęła z trzaskiem drzwi i podskoczyła ze zdziwienia widząc, że za nimi ktoś stoi.
- Przestraszyłeś mnie, Lee. - powiedziała z wyraźną ulgą, kiedy rozpoznała mężczyznę
- Co tu robisz, Heid ? - zapytał wampir podejrzliwie
- Nie jestem już mile widziana w twoim mieszkaniu? - rzekła uwodzicielskim tonem przygryzając przy tym dolną wargę - Zauważyłam, że klucz zniknął z doniczki.
- Heidi... - mówił zmęczonym tonem
- No co ? - wypowiadała słowa w ten sam kuszący sposób, uroczo się uśmiechając - Czyżby moja siostra była zazdrosna o nasz wspólnie spędzony czas?
- Oboje wiemy po co tutaj przyszłaś i nie wmawiaj mi, że po prostu się nudziłaś lub, że byłaś głodna. Dobrze wiem, że nie cierpisz tej szpitalnej krwi.
- Och , jak ty mnie dobrze znasz. - uśmiechnęła się niewinnie - To może dasz mi to po co przyszłam i będę mogła po prostu odejść ?
- Nie mam twojej księgi zaklęć. - wampirzyca wydawała się być zdziwiona tą informacją - Lexi ją ma, Heid. Ale ona ci jej nie odda.
Kobieta westchnęła z dezaprobatą na zachowanie siostry. Wbiła zęby w woreczek z krwią, po czym odkręciła się na pięcie i już miała odejść, ale powstrzymał ją głos mężczyzny.
- Heid, ona ma rację. Nie możesz uprawiać magii, to cię zniszczy.
Wampirzyca nawet się nie odwróciła. Wyszła w ludzkim tempie z mieszkania, pozostawiając mężczyznę ze zmartwionym wyrazem twarzy.
Bez wahania sięgnęłam do
klamki. Drzwi nie były zamknięte na klucz. Bez problemu weszłam do środka,
czyli nikt żywy tu nie mieszka. To dobrze. Przeszłam kilka kroków do przodu.
Zupełnie jak w mojej wizji. Nic się tu nie zmieniło. Właśnie miałam usiąść w
jednym ze skórzanych foteli, kiedy ktoś chwycił mnie za gardło i przygwoździł
do ściany. Złapałam wampira za palce przytrzymujące moje gardło.
-
Daj spokój , Lee. Chyba
nie jesteś, aż tak zły dlatego, że weszłam bez pukania ? – wychrypiałam, patrząc mu w oczy
-
Heidi ?
-
Yep. A teraz bądź tak
miły i mnie puść, słonko.
Zrobił tak jak powiedziałam,
po czym przyjrzał mi się uważniej. Przeleciał swoim spojrzeniem od góry do
dołu. Miałam na sobie trampki, proste dżinsy i za dużą bluzę ,a włosy były
uczesane w wysokiego kucyka.
Przytuliłam go i powiedziałam :
-
Dobrze cię widzieć.
Uścisnął mnie mocniej, a
później się od siebie odsunęliśmy. Spojrzał mi w oczy, a ja w jego dostrzegłam
to czego najbardziej się obawiałam. Ból. Przeraźliwy ból i tęsknotę.
-
Wiesz o… Lexi ? - zapytał łamiącym się głosem
-
Tak.
-
Wiesz kto ją zabił ? –
był już nieźle wkurzony
-
Tak. – odparłam
spokojnie
-
Tylko tyle masz mi do
powiedzenia ?! – wrzasnął, już kompletnie zły, po czym przewrócił stojący
nieopodal stolik na kawę
-
Lee uspokój się. –
powiedziałam wciąż spokojna, ale on jakby nie zwracał uwagi na to co mówię
-
Damon! TWÓJ Damon! Zabił
Lexi !
-
Tak, wiem o tym i
naprawdę nie cieszę się z tego powodu …
-
Nie cieszysz się ?! Nie
cieszysz ?! Ja cierpię. Ja umieram z cierpienia ! Nie mogę żyć bez niej, a ty
po prostu przyjeżdżasz po tym całym czasie i mówisz, że nie cieszy cię ta sytuacja
?!
Przybiłam go do ściany i
przytrzymałam go za ręce. Zaczęłam się na niego wydzierać, widząc, że spokój
nic nie da, a tylko bardziej go wkurzy.
-
Lee, uspokój się ! Tak,
ja też cierpię ! Też boli mnie to, co Damon zrobił ! Czuję to samo, ale to
nie zmienia faktu, że ona nie żyje. Muszę z tym żyć i będę musiała przez
wieczność tak samo jak ty.
Puściłam go i ponownie
przytuliłam .
-
Musisz być silny. Lexi
nie chciałaby żebyś się poddał. – dodałam już ciszej
Siedzieliśmy z Lee w kuchni i
popijaliśmy krew ze szpitala. Tutaj było nieco jaśniej, znaczy nie dosłownie, bo na zewnątrz panował mrok, zresztą Lee nie ma pierścienia chroniącego przed słońcem.
Wszystkie meble były w podobnym stylu co w salonie, ale tutaj dominowały odcienie żółci i pomarańczy.
Wszystkie meble były w podobnym stylu co w salonie, ale tutaj dominowały odcienie żółci i pomarańczy.
Lee podał mi kubek wypełniony po
brzegi życiodajną cieczą, po czym usiadł naprzeciwko mnie. Siedzieliśmy tak
przez chwilę w milczeniu, aż w końcu zapytał :
-
Jak się dowiedziałaś ?
-
Moje czary-mary. – Lee
wie, czym jestem - Miałam wizję. A ty ?
-
Lexi nie wracała długo
od Stefana, a mój przyjaciel akurat jechał w tamte strony. Sprawdził co się
stało. Podsłuchał rozmowę Stefana i Damona.
Ponownie zamilkliśmy.
Wpatrywałam się tylko w trzymany przeze mnie kubek. Pomyślałby kto, że po tylu
latach rozłąki, pewnie buzie nam się nie będą zamykać, ale ja nie wiedziałam
jak z nim rozmawiać. Tym bardziej, że przez ten cały czas byłam w domu wampira, który zabił jego dziewczynę, a on nie miał, że moje tymczasowe miejsce zamieszkania to pensjonat Salvatorów.
-
Jak się trzymasz ? –
zapytałam w końcu - Co robiłeś przez ten cały czas ?
-
Próbowałem się nie
zabić. – odparł wypranym z emocji głosem - Kiedy weszłaś do środka właśnie
miałem przebić swoje serce kołkiem. Gdybyś nie przyszła, już leżałbym martwy.
To dlatego Lexi dopiero teraz
się odezwała. Dopiero teraz Lee naprawdę próbował się zabić. Miała niezłe
wyczucie czasu z tym pokazaniem się, nie powiem.
-
Po to tu jestem. Dobry
agent w akcji. – uśmiechnęłam się do niego pocieszająco i złapałam go
współczująco za rękę
-
Ja już nie wytrzymuję,
Heid. - powiedział załzawionym głosem - Cały czas myślę tylko o tym, że może jeśli teraz umrę to się z nią
połączę. Że będziemy znowu razem.
-
To nie jest rozwiązanie. – powiedziałam twardo - Lexi nie chciałaby twojej
śmierci.
-
Tylko dlatego
wytrzymałem tak długo. – odparł wzruszając ramionami
Spałam u Lee. Nie w tym samym
łóżku, oczywiście.
Muszę coś zrobić. Nie mogę pozwolić żeby się zabił. Trzeba mu
przypomnieć jego życie zanim spotkał Lexi. Trzeba mu przypomnieć jak się bawić
i cieszyć z życia, a jeżeli to nie poskutkuje będzie trzeba zastosować coś
innego … Wyłączenie.
***
Hejka ! Przepraszam, że mnie tak długo nie było, ale jak widzicie w zamian przynoszę dłuuuugi rozdział. Tak sobie pomyślałam, że może nieraz będę dawała takie powiększone notki :)
Ogólnie rozdział miał być na wczoraj, ale zostałam brutalnie przegoniona sprzed komputera, tak więc jeszcze raz przepraszam :)
Na koniec chcę wam wszystkim życzyć WESOŁYCH ŚWIĄT! A ponieważ nie umiem składać życzeń to daję wam tu nasze ulubione postacie z TVD w świątecznej oprawie.
Jeszcze raz: wszystkiego najlepszego :)
Jeszcze raz: wszystkiego najlepszego :)
Aktualizacja: Zapomniałam napisać, żeeee.... Stuknęło mi ponad 3000 wyświetleń !!! Obecnie, w chwili w której to piszę jest ich 3232 ^^
Bardzo dziękuję za te odwiedzinki i za pozostawione komentarze, jesteście najlepsi ;*
Jak to się stało że nie przeczytałam twoich rozdziałów ??!?!? Jestem strasznie w tyle. Muszę po nadrabiać :3
OdpowiedzUsuńA ja wracam z nowym rozdziałem. Zapraszam do czytania. Pojawiły się retrospekcje!
mysticfallskrainamarzen.blogspot.com
Pozdrawiam ;* i Wesołych Świąt
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńTaa, też nie mam pojęcia co ja w 4 sezonie jej wymyślę XD
UsuńJakiś wyjazd wyczuwam...
Ale mam zaległości. Och, aż mi wstyd.Ale obiecuję nadrobić i skomentować.
OdpowiedzUsuńZapraszamy na następny u mnie. po-prostu-tylko-ja.blogspot.com
Udanego Sylwestra Życzę!
Zapraszam do siebie na nn, a ja nadal nadrabiam :)
OdpowiedzUsuńElena S.
Zaraz zabieram się za czytanie, a na razie zapraszam szanowną autorkę na nowy rozdział mojego opowiadania. :) Powracam po długiej przerwie!
OdpowiedzUsuńOla
darkest-dream.blogspot.com
Zapraszam na kolejny rozdział.
OdpowiedzUsuńSerdecznie pozdrawiam Amy ;)
http://melodie-serc.blogspot.com/