„Nawet pięcioletnie dziecko by to zrozumiało. Sprowadźcie tu jakiegoś pięciolatka.”
- William Butler Marx2x02
Damon potrząsał raz po raz
moim ramieniem.
-
Czego ?- powiedziałam
naburmuszona. Że też zawsze musi mnie budzić.
-
Wychodzę. Widzę, że
nadal jesteś prawdziwym promyczkiem rano.
-
Czemu tak wcześnie ? –
wymruczałam mu do ucha . Leżałam sobie na jego umięśnionym torsie i bawiłam się
kruczoczarnymi włosami opadającymi mu na czoło .
-
Miasto nie wstaje tak
późno jak ty . Przyzwyczaj się do tego - powiedział i delikatnie mnie pocałował
.
-
Oh , daj spokój ! Wiesz
,że lubię być w łóżku – uśmiechnęłam się do niego lubieżnie - a przynajmniej
powinieneś to wiedzieć. Znam cię od 1842 roku .
-
Wtedy się urodziłem .
Poznaliśmy się w 1862.
-
Nie, skarbie . Wtedy to
ty mnie poznałeś . Ja znam cię od 42. – wyszczerzyłam do niego zęby .
-
Oczywiście – powiedział
z ironią i wywrócił oczami
-
Tak było. Mogę ci
udowodnić ,że znam cię dłużej niż ty mnie .
-
Dajesz, tylko ziewaj za
często, żebym mógł cię zrozumieć.
Skierowałam na niego swój
wzrok pod tytułem „Jestem zła” i odpowiedziałam :
-
Kiedy miałeś dziesięć
lat ,a mały Stefanek pięć to twój braciszek poplamił cenny obraz. Ojciec się
wściekł , a ty powiedziałeś ,że to ty zrobiłeś za co ostro ci się dostało . Od
tamtej pory ojciec faworyzował Stefana .
Zrobił wielkie oczy ze
zdumienia, a potem zmarszczył brwi.
-
Dlaczego cię nie
pamiętam ? – wzruszyłam na to ramionami
-
Byłeś mały. Widocznie
mnie zapomniałeś, pokazywałam się raczej rzadko, aż do momentu kiedy skończyłeś
dziewiętnaście lat.
Pokiwał głową układając sobie
to wszystko w głowie.
-
Tak, to już
potwierdzone. Jesteś psycholką. Jaki rozmiar kaftanu bezpieczeństwa ci zamówić
?
Roześmiałam się w głos.
-
Przestań, uwielbiasz tą
moją wewnętrzną wariatkę.
-
Nie wiem jak ty, ale ja
dostrzegam ja także na zewnątrz.
Chciałam go walnąć, ale
złapał mnie za nadgarstki i przyciągnął do siebie po czym długo pocałował.
Stałam przed komodą Damona.
Nagle powiedział coś bardzo głupiego:
-
Idę na herbatkę do Carol
Lockwood.
-
Miło, a ja będę piec ciasteczka z Liz Forbes –
uśmiechnęłam się sarkastycznie i
wciągnęłam na siebie dżinsowe rurki, po czym wpuściłam w nie szarą,
obcisłą koszulkę, a na to włożyłam czarną koszulę starszego Salvatore, tylko
podwinęłam sobie jej rękawy, plus była rozpięta, bo … No cóż, przy Damonie
byłam malutka z tymi swoimi 165 centymetrami i szczupła budową ciała.
-
Mówię, poważnie. I choć raczej mi się to nie
podoba, to będę mógł wybadać o co chodziło z burmistrzem. Nie daje mi to
spokoju. Powalił go wynalazek Gilberta, ale werbena już na niego nie
zadziałała.
-
Mnie też zaczyna to
wszystko niepokoić. Bardziej przejmujesz się Lockwoodami niż mną! A moje ego
potrzebuje cudzego uwielbienia.
-
Cudzego znaczy mojego ?
-
Może być, ale nie
pochlebiaj sobie, panie Salvatore. – uśmiechnęłam się do niego figlarnie
-
Jakże bym śmiał. –
odparł – Więc pragnę powiedzieć, panienko Santino, że wygląda pani zjawiskowo.
Czy to moja koszula ?
-
Tak , czy ma pan coś
przeciwko ? – kontynuowałam zabawę w uprzejmości
Przybliżył się do mnie w
wampirzym tempie i spoglądał lubieżnie na moją osobę, po czym powiedział
uwodzicielsko:
-
Nie, ale zdecydowanie
lepiej wygląda pani bez ubrań.
Już miał mnie wziąć w
ramiona, ale wyślizgnęłam się mu i również w typowym dla wampirów tempie
znalazłam się kilka kroków za nim.
-
Podzielam tą opinię,
ale sądzę, że pański brat miałby coś przeciwko temu, że chodzę po jego domu
nago.
-
Nie musimy zwracać uwagi
na jego wiecznie zamyśloną osobę.
Ponownie się do mnie
przybliżył, ale ja wyszłam z pokoju i krzyknęłam :
-
I co jednak nie jest tak
fajnie jak ktoś znika ? Idź do Carol!
Niebieskooki wampir znalazł
mnie w salonie wraz z dwoma szklankami krwi. Podałam mu jedną.
-
Bardzo zabawne –
odpowiedział lekko nadąsany
-
Do usług.
Ukłoniłam się, po czym
usiadłam mu na kolana.
-
Idziesz do wesołego
miasteczka ? Stefcio i jego ludzcy kumple organizują ten spęd jako zajęcia poza
szkolne.
-
A ty idziesz ? –
zapytałam przybliżając się do wampira i kładąc rękę na jego torsie
-
Jasne, czemu nie ?
Milczałam na to i tylko
pociągnęłam łyk krwi z szklanki. Nie chciałam mu przypominać o tym, że
zamordował brata dziewczyny, którą kocha.
-
Oł … No tak, nie
powiedziałem ci. Wczoraj jak zasnęłaś przyszedł Stef. Powiedział, że Jeremy
miał pierścień Gilbertów na ręce kiedy go zabiłem, więc … Przeżył – wzruszył
ramionami jakby zdarzały mu się takie sprawy codziennie i wypił do końca
czerwoną ciecz z szklanki
Ja natomiast gwałtownie się
podniosłam przy czym wylałam całą krew na jego spodnie.
-
Jak mogłeś mi o tym
zapomnieć powiedzieć?! – wykrzyknęłam
Ponownie wzruszył ramionami.
-
Spałaś, nie chciałem cię
budzić. Potem się obudziłaś, uprawialiśmy seks i jakoś zapomniałem.
Wywróciłam oczami i ruszyłam
do piwnicy po kolejną torebkę krwi. Damon pojawił się przede mną.
-
Błagam cię , nie mów mi,
że aż tak cię to wkurzyło.
-
Nie, nie aż tak, ale
irytuje mnie to, a emocje wzmagają pragnienie, więc muszę się napić.
Na samą myśl o krwi moja
twarz zaczęła się zmieniać. Wyminęłam go i ruszyłam do piwnicy, ale on wciąż za
mną szedł.
Podeszłam do lodówki i
wyjęłam woreczek z krwią, rozerwałam jego górną część i zaczęłam łapczywie pić.
Damon spokojnie zaczekał aż
skończę, po czym zapytał:
-
To jak ? Zechciałabyś
wybrać się ze mną do wesołego miasteczka i ponabijać się ze zmarszczek na czole
Stefana?
Sukinkot. Zrobił tą minkę,
jak u małego, słodkiego szczeniaczka. Uśmiechnęłam się i przewróciłam oczami
sama nie dowierzając mojej głupocie.
-
Dobra, pójdę.-
odpowiedziałam i parsknęłam śmiechem
-
Wspaniale. – pocałował
mnie namiętnie – To ja lecę do Carol. Do zobaczenia, Heid.
Przed pójściem do wesołego
miasteczka zaszłam do szpitala. Miałam zamiar odwiedzić Caroline Forbes. Dość
wkurzająca, ale zdążyłam do niej przywyknąć, poza tym jak się później spotkamy
to będzie trajkotać, że jaj nie odwiedziłam. Żenada.
Tylko … Tak jakby się
spóźniłam. Blondynka właśnie wychodziła z sali i stanęła jak wryta kiedy mnie
zobaczyła. Najpierw zmarszczyła brwi, jakby sobie coś przypominała, jakby
czegoś nie rozumiała, ale potem uśmiechnęła się promiennie i zagadnęła mnie.
-
Cześć, Heidi. Co tutaj
robisz?
-
Chciałam do ciebie
zajść, zobaczyć jak się czujesz. A co ty tutaj robisz? W recepcji mówili, że
wypisują cię dopiero jutro rano.
-
Widocznie nie zdążyli
tego jeszcze zapisać, ale wypuszczają mnie wcześniej.- uśmiechnęłam się
wyraźnie uradowana, ale ja widziałam, że ona coś kręci
-
To świetnie!
Uściskałam ją i wtedy to
poczułam. Wraz z zetknięciem się jej skóry z moją poczułam zimno, ciemność, coś
co wyobrażam sobie jako zło. Odskoczyłam od niej, zupełnie się tego nie
spodziewałam.
-
Wszystko w porządku? –
zapytała mnie wyraźnie zaniepokojona
-
Tak, po prostu prąd mnie
kopnął. Przyłączali cię do jakiś elektrod czy co?
Uśmiechnęła się na to i
wyraźnie jej ulżyło.
-
Hej, może pójdziemy
razem do tego wesołego miasteczka? – zapytała
-
Nie, zanim tam pojadę
mam jeszcze kilka spraw do załatwienia. Poza tym zajeżdżam jeszcze do Damona, a
wiem, że za nim nie przepadasz.
Znowu zrobiła tą minę, którą
na początku wywołał mój widok.
-
Tak, tak może będzie
lepiej.
Uśmiechnęła się zdawkowo i
odeszła. Odwróciłam się i spoglądałam w jej kierunku. Podeszła do recepcji i
zaczęła coś mówić. Wszystko słyszałam dzięki wampirzemu słuchowi.
-
Wypisaliście mnie
wcześniej. Polepszyło mi się, więc wypisaliście mnie wcześniej.
-
Wypisaliśmy cię
wcześniej. – odpowiedziała zahipnotyzowana recepcjonistka
Córka pani szeryf
podziękowała i odeszła.
Nie, to niemożliwe. Caroline
Forbes została przemieniona w wampira.
Muszę znaleźć Damona.
Po przeszukaniu różnych
stoisk z grami i budkami z jedzeniem w końcu znalazłam Damona… na podłodze, na
korytarzu liceum Stefcia i jego dziewczynki.
-
Co robisz na ziemi ?
-
Właśnie… pobiła mnie
dziewczyna. – wyciągnęłam w jego kierunku rękę i pomogłam mu wstać - Mamy
problem . Katherine przemieniła Caroline w wampira.
-
Wiem. Widziałam się z
nią w szpitalu, zahipnotyzowała recepcjonistkę, a później znalazłam
pielęgniarkę z opatrunkiem na szyi, w sali w której ona spała.
-
Nasza Barbie może narobić kłopotów. Muszę
znaleźć Elenę.
-
Pójdę po Stefana i jak
go spotkam to zadzwonię do ciebie.
Już odchodził kiedy
krzyknęłam:
-
Nie możesz jej zabić.
-
Muszę. To jedyny sposób,
jej matka jest szeryfem ścigającym wampiry. Ona musi umrzeć.
-
Ale ty nie możesz jej
zabić! Wiesz o tym. Po prostu nie możesz.
-
A to niby dlaczego ?
-
Błagam cię, nawet
pięciolatek by to zrozumiał. Bo ona należy do kręgu osób o które Elena dba. Nie
możesz jej zabić, bo i tak już wypadasz z tego kręgu. Nie chcesz tego, wiem, że
nie chcesz, wiec nie zabijaj Caroline.
Popatrzyłam na niego
błagalnym spojrzeniem, ale on nic nie odpowiedział . Po prostu odszedł.
Znalazłam Stefana przy jakimś
kolesiu leżącym na ziemi. Podeszłam do nich szybko-wolnym, ludzkim krokiem.
-
Co się stało ?-
zapytałam
-
Chłopak po prostu
przeżył małą bójkę z Tylerem Lockwoodem. – odpowiedział mi Stefan
Wzięłam w dłonie twarz
młodzieńca ii zmusiłam go żeby popatrzył mi w oczy.
-
Pójdziesz gdzieś i
zrobisz cos z tym krwawieniem z nosa.
Natychmiast wstał i odszedł.
Odwróciłam się do Stefana i zapytałam :
-
Znowu Tyler Lockwood ?
-
Yep. Damon
zahipnotyzował tamtego kolesia żeby wdał się z nim w bójkę. Z tymi Lockwoodami
jest coś stanowczo nie tak.
-
Brawo Sherlocku, ale
teraz mamy ważniejszy problem.
-
Co się stało ?
-
Kojarzysz Barbie ?
Przyjaciółkę Eleny ?
-
Caroline ?
-
Tak. Ona … Jest
wampirem.
Zrobił wielkie oczy i
otworzył ze zdziwienia usta. Już miał coś powiedzieć, ale mu przerwałam:
-
Nie teraz. Idziemy do
klasy Alarica, tam wszystko obgadamy z Damonem i Eleną.
Starszy Salvatore i młoda
Gilbertówna byli już na miejscu i czekali na nas. Stefan podszedł do stojącej
koło okna Eleny i przytulił ją, a ja stanęłam obok Damona, który opierał się o
biurko.
-
Jak do tego doszło ? –
zapytał młodszy z braci
-
No cóż, nakarmiłem ją
krwią, a Katherine ją zabiła. – odpowiedział starszy – A plus B równa się …
-
Ale dlaczego?- powiedział sobowtór
-
Bo Katherine to lubiąca
manipulować, złośliwa dziwka.- odpowiedział jej Damon, na co ja w duchu
wrzasnęłam z radości. Nareszcie to do niego dotarło!
-
I powiedziała: Czas rozpocząć
grę ? Co to ma znaczyć?- dopytywał Stef
-
Że gra nieczysto. I
chce, byśmy o tym wiedzieli.
-
Ale dlaczego Caroline?
-
Och , nie wiem , Eleno.
Może Katherine lubi blondynki ?- wtrąciłam
-
Caroline pewnie odchodzi
od zmysłów. Nie wie, co się z nią dzieje.
-
Raczej wie.
-
Błagam cię, Stef. Było
poddawana mojemu wpływowi i Damona. Wie co jest grane i wie o nas. Natomiast
Elenę zapewne bierze za Katherine lub odwrotnie.
-
Musimy ją znaleźć. –
postanowił Salvatore
-
Yep i zabić. – odparł na
to jego brat
-
Nie zabijecie Caroline.
-
W tym akurat momencie
zgadzam się z naszym małym sobowtórkiem. Myślała, że to uzgodniliśmy, Damon.
-
Wie, kim jesteśmy.
Stanowi kłopot. Musimy się jej pozbyć.
Elena przybliżyła się do
Stefana, a ten objął ja opiekuńczo ramieniem, po czym powiedział:
-
Nie ma mowy, Damon.
-
Muszę wam przypominać
tragiczną historyjkę dziewczyny imieniem Vicki Donovan? Akurat Caroline nie
przetrwa jako wampirzyca. Jej matka poluje na wampiry. Dajcie spokój. Wszyscy
wiemy, jak to się skończy, więc skoczmy do ostatniego rozdziału…
-
To nie wchodzi w grę,
Damonie. – przerwała mu Gilbertówna
-
Nie ? – skierował
pytanie do brata, na co tamten tylko westchnął i zwiesił głowę – Twoje
milczenie jest ogłuszające, Stefan. – Elena spojrzała zaniepokojonym wzrokiem
na swojego chłopaka – Czy to czasem nie w noc szkolnego festynu przebiłeś
kołkiem Vicki? W tym mieście historia lubi się powtarzać. Wiesz, że mam rację.
Najmłodszy wampir wstał z
parapetu na którym siedział i podszedł do swojego brata.
-
Nie zabijemy jej.
Stefan wyszedł, a za nim podążyła
Elena.
-
Innego wyjścia nie ma.-
rzucił jeszcze Damon, po czym on i ja także opuściliśmy salę. Udaliśmy się na
poszukiwania Caroline.
Rozdzieliłam się z Damonem i
już miałam ruszyć dalej kiedy poczułam zapach. Krew. Czułam krew. Pobiegłam w
ludzkim tempie, ponieważ wokół pełno było ludzi. Kiedy dotarłam na miejsce po
jednej stronie stał Damon, a po drugiej Stefan, Elena i Caroline, a na
przyczepce leżało martwe ciało wyssane z krwi.
Pomiędzy Damonem, a Stefanem
leżał kołek. Odetchnęłam z ulgą. Widocznie
młodszy Salvatore powstrzymał swojego brata.
Caroline zaczęła krzyczeć i
odpychać Elenę.
-
Zostaw mnie! Zabiłaś
mnie!
-
Nie, nie, Caroline. To
nie byłam ja. Wiesz o tym. To była Katherine.
-
Nie! To dlaczego wygląda
jak ty? I dlaczego… dlaczego mi to zrobiła?
-
Stefan, musimy zabrać ją
do środka.
-
Już dobrze, Caroline.
Chodź ze mną.
-
Ona zginie. To kwestia
czasu.- powiedział Damon
-
Może i tak, ale nie dziś
wieczorem. – odrzekł jego młodszy brat
-
Właśnie, że dziś.
Damon błyskawicznie chwycił
leżący na ziemi kołek, ale Elena w ostatniej chwili stanęła przed Caroline i
ochroniła ją własnym ciałem. Drewno zatrzymało się dwadzieścia centymetrów
przed sercem sobowtóra.
-
Damon, to moja
przyjaciółka.
Stałam sparaliżowana. Nie
chciałam go zachęcam do zrobienia czegoś czego będzie żałował.
Wycofał kołek sprzed piersi
dziewczyny i powiedział:
-
Będziesz winna temu, co
się stanie.
Podeszłam do Damona i
zabrałam mu kołek po czym ruszyłam za Stefanem i Caroline, żeby umyć nową
wampirzycę z krwi, kiedy pojawiła się Bonnie.
-
Caroline ? Nie jesteś.
To … niemożliwe.
Powiedziała po czy podeszła
do dziewczyny i złapała ja za ramię. Wraz z wykonaniem tego gestu wyraz jej
twarzy zmienił się z czystego zdumienia w rozpacz.
-
Bonnie ?- zapytała
wampirzyca, ale czarownica tylko
pokręciła głową
-
O Boże! – mulatka
podeszła do przyczepki i zobaczyła martwego chłopaka
-
Bonnie…- blondynka
wpatrywał się tylko w swoją przyjaciółkę, ale Elena odwróciła ją i wraz ze mną
oraz Stefanem, Caroline ruszyła do łazienki.
Młodszy Salvatore otworzył
drzwi i skierował Forbes do łazienki, sam zaś chwycił jakiś papierowy ręcznik,
namoczył go i zaczął wycierać krew z twarzy wampirzycy. Rzuciłam kołek w kąt
pomieszczenia i zrobiłam to samo.
-
Ona mnie nienawidzi.
Bonnie mnie nienawidzi.- powtarzała blondynka
-
Nie. Po prostu jest w
szoku. Jak my wszyscy. – uspokajał ja Stefan
-
A co z Mattem? Co ja
zrobię…- zaczęła łkać
-
Ciii… Wszystko po kolei.
Zmyjmy krew. – powiedział Stefan, a ja tylko milczałam. Młodszy Salvatore jest
lepszy w takich sytuacjach niż ja.
Caroline zaczęła wycierać
ręce, nadal czyściłam jej twarz.
-
Jestem morderczynią.
Potworem.
-
Posłuchaj. Targają tobą
emocje. To normalna część przemiany. Przyrzekam.
Caroline spojrzała w lustro i
zobaczyła występujące żyłki w okolicach oczu.
-
Co się dzieje z moją
twarzą ?
Odrzuciła papierowy ręcznik,
odwróciła się tyłem do lustra oraz zasłoniła twarz dłońmi.
-
To ohydne.
-
Caroline, spójrz na
mnie. Caroline. Caroline! Spójrz na mnie! Spójrz na moją twarz. Ciii… Spójrz.-
powiedział Salvatore
Wampirzyca odsłoniła twarz i
popatrzyła najpierw na mnie, a potem na Stefana. Czułam, że mam wydłużone kły,
a wokół oczu pojawiają się żyłki.
-
Widzisz to?- zapytał
wampir, a Caroline skinęła głową- Kiedy czujesz napływającą krew, mówisz sobie,
że musisz to przetrwać, że masz w sobie siłę. Tak. I nieważne jak przyjemnie
jest się temu oddać, to musisz to zwalczyć.- blondynka zwiesiła głowę wciąż
łkając-Obserwuj mnie. Tylko tak przetrwasz. Spróbuj.
Zaczęli razem głęboko
oddychać i twarz wampirzycy wróciła do ludzkiego wyglądu.
-
Dobrze.- powiedział Stefan
-
Dlaczego Katherine mi to
robi?
-
Nie wiem. Choć chciałbym
wiedzieć.
Caroline opuszcza głowę ze
zmartwioną miną.
-
Obiecuję, że nie pozwolę
cię skrzywdzić. Chodź do mnie.- mówi Stefan i przytula opiekuńczo Caroline, a
ona cicho łka w jego ramię
Stoję tam i patrzę na nich.
Stefan zawsze był taki
opiekuńczy. Zawsze troszczył się o innych.
Mystic Falls, 1862 r.
Przed niedawno odnowioną
rezydencją zatrzymuje się powóz. Woźnica zatrzymał dwa, silne wierzchowce aby
ludzie mogli wyjść z karocy. Pierwszy stawia stopę na ziemi służący. Jest on w
średnim wieku, elegancko ubrany z przyprószonymi siwizną włosami. Mężczyzna
stawia przed wyjść z powozu małe stopnie, a następnie podaje rękę młodej
kobiecie, która jest najwyraźniej jego panią. Młoda kobieta z gracją wysiada z
karocy i nakazuje swojemu słudze, aby ten zajął się bagażem podręcznym.
Za drzewem stoi młodzieniec,
który z zaciekawieniem przypatruje się nowoprzybyłej. Piętnastoletni Stefan
Salvatore gani się w myślach: „Doprawdy, wiem, iż nie powinien przypatrywać się
tej niewieście, ale jest tak czarująca … Nie! To w żadnym stopniu nie
usprawiedliwia mojego zachowania!”
Mimo to nie odchodzi. W Mystic
Falls rzadko się coś dzieje, a tych, którzy tu mieszkają chłopak zna od
urodzenia. „Do diaska!” – myśli – „Albo stąd odejdę, albo muszę się przywitać.
Nie wypada tak podglądać młodej damy. Ojciec surowo by mnie za to zganił.”
I już miał odejść kiedy
zauważył, że panienka ma za długą suknie i z pewnością nie zauważyła korzenia
drzewa, które stoi jej na drodze. W samą porę znalazł się przy niej i złapał,
chroniąc tym samym przed nieuniknionym wypadkiem.
-
Nic pani nie jest?- zapytał
-
Dzięki tobie. – uśmiechnęła się nieznajoma
Młodzieniec pomógł panience
prosto ustać i przedstawił się:
-
Nazywam się Stefan Salvatore, droga pani.
-
Proszę, mów mi Heidi, Adelheid Santino.
W ten oto sposób się poznali.
Młody Salvatore nie wiedział jednak, że jego nowa znajoma wszystko już
zaplanowała. Kiedy usłyszała bicie serca Stefana, postanowiła udać upadek, aby
tamten mógł ją złapać, a ona w ramach podzięki zaprosi go do swojego nowego
domu, gdzie młodzieniec opowie jej wszystko o mieszkańcach Mystic Falls.
Tak, panna Santino dobrze sobie
wszystko obmyśliła. Jednak młodzieniec zauroczył ją. Był taki miły, szczery i
prawdziwy w chęci niesienia pomocy. Wzbudził w niej pozytywne uczucia, a
takowe żywiła do nielicznych.
Dlatego mi się spodobał i choć czasami bywa aż za bardzo sztywny,
to w najgorszych chwilach będzie cię wspierał.
Z rozmyślań wyrwał mnie
pewien hałas. Damon. Wył z bólu. Spojrzałam na Stefana, nic nie słyszał, za
bardzo skupiał się na Caroline.
-
Zaraz przyjdę. –
powiedziałam i w natychmiastowym tempie wyszłam z łazienki
Po chwili byłam już przed
budynkiem. Damon leżał na ziemi i zwijał się z bólu, a czarownica Bennet
używała nad nim swoich mocy.
-
Bonnie, to nie jego
wina.
-
Wszystko to co się
zdarzyło to jego wina, Eleno.
-
Bonnie, co robisz ?
W stronę Damona kierowała się
strużka wody, która zaczęła płonąć.
-
Bonnie, przestań.
Bonnie, przestań !- krzyczała Elena, ale czarownica pozostawała nieugięta
-
Nie ! – wrzasnęłam i
wtedy popełniłam ogromny błąd
Wiedźma odwróciła się w moją stronę i zamknęła mnie w ognistym
kręgu. W tym momencie płomienie dotarły już do Damona i zaczął się palić.
Dramatycznymi ruchami próbował zdusić ogień, ale mu się to nie udawało.
-
Nie ! – ponownie krzyknęłam
i próbowałam przeskoczyć ognisty krąg wokół mnie, ale wtedy płomienie buchnęły
wyżej
-
Przestań! Zabijesz go!
Bonnie ! – Elena skoczyła na swoją przyjaciółkę, kiedy czarownica została
wybita z transu, ogień zgasł
Podbiegłam w stronę Damona i zgasiłam ostatnie płomyki, po czym
przytuliłam się do niego mocno tak jakbym już nigdy miała nie puścić.
to wszystko jest tak fajnie opisane ;D uwielbiam rozmowy heidi i damona :** twój blog jest po prostu idealny :D tak jak już pisałam (albo nie pisałam.. nie pamiętam xD ) pomysł na dodanie takiej postaci i w taki sposób jest świetny!!
OdpowiedzUsuńJak będziesz miała czas to wpadnij do mnie.. pojawił się kolejny rozdział :)
http://vampires-young-and-beautiful.blogspot.com/
Rozdział świetny. *_*
OdpowiedzUsuńCaroline wreszcie jest wampirem ;)
Biedny Damon, szkoda tylko, że Heidi nie użyła swojej mocy. Również było to pierwsze spotkanie Boonie z wampirzycą, ciekawa jestem jak to rozegrasz. :D
Pozdrawiam :***
Ten komentarz został usunięty przez autora.
UsuńHeidi nie użyła swoich mocy, bo Elena powstrzymała Bonnie. Miałam o tym wspomnieć, ale tak trochę na szybko pisałam ten rozdział i zapomniałam ;)
Usuńa więc.. tak jak chciałaś.. informuję o nn ;**
OdpowiedzUsuńhttp://vampires-young-and-beautiful.blogspot.com/
Super :D Dopiero teraz znalazłam czas,żeby przeczytać ten rozdział. I muszę szczerze powiedzieć, że przerósł moje najśmielsze oczekiwania. Czekam na next :*
OdpowiedzUsuńSzpileczka :*
Świetne, super opisane i bardzo wciąga. Czekam na nn.
OdpowiedzUsuńTymczasem zapraszam do mnie na kolejny po-prostu-tylko-ja.blogspot.com
Pozdrawiam :)
Zapraszam na mojego nowego bloga!
OdpowiedzUsuńklaroline-love.blogspot.com
Nie zauważyłam strony spam więc piszę tutaj.
OdpowiedzUsuńSerdecznie zapraszam na ósmy rozdział ;)
http://melodie-serc.blogspot.com/