poniedziałek, 21 października 2013

Nowy wampir

„Nawet pięcioletnie dziecko by to zrozumiało. Sprowadźcie tu jakiegoś pięciolatka.” 
                                                                        - William Butler Marx 
2x02

Damon potrząsał raz po raz moim ramieniem.
-          Czego ?- powiedziałam naburmuszona. Że też zawsze musi mnie budzić.
-          Wychodzę. Widzę, że nadal jesteś prawdziwym promyczkiem rano.
-          Czemu tak wcześnie ? – wymruczałam mu do ucha . Leżałam sobie na jego umięśnionym torsie i bawiłam się kruczoczarnymi włosami opadającymi mu na czoło .
-          Miasto nie wstaje tak późno jak ty . Przyzwyczaj się do tego - powiedział i delikatnie mnie pocałował .
-          Oh , daj spokój ! Wiesz ,że lubię być w łóżku – uśmiechnęłam się do niego lubieżnie - a przynajmniej powinieneś to wiedzieć. Znam cię od 1842 roku .
-          Wtedy się urodziłem . Poznaliśmy się w 1862.
-          Nie, skarbie . Wtedy to ty mnie poznałeś . Ja znam cię od 42. – wyszczerzyłam do niego zęby .
-          Oczywiście – powiedział z ironią i wywrócił oczami
-          Tak było. Mogę ci udowodnić ,że znam cię dłużej niż ty mnie .
-          Dajesz, tylko ziewaj za często, żebym mógł cię zrozumieć.
Skierowałam na niego swój wzrok pod tytułem „Jestem zła” i odpowiedziałam :
-          Kiedy miałeś dziesięć lat ,a mały Stefanek pięć to twój braciszek poplamił cenny obraz. Ojciec się wściekł , a ty powiedziałeś ,że to ty zrobiłeś za co ostro ci się dostało . Od tamtej pory ojciec faworyzował Stefana .
Zrobił wielkie oczy ze zdumienia, a potem zmarszczył brwi.
-          Dlaczego cię nie pamiętam ? – wzruszyłam na to ramionami
-          Byłeś mały. Widocznie mnie zapomniałeś, pokazywałam się raczej rzadko, aż do momentu kiedy skończyłeś dziewiętnaście lat.
Pokiwał głową układając sobie to wszystko w głowie.
-          Tak, to już potwierdzone. Jesteś psycholką. Jaki rozmiar kaftanu bezpieczeństwa ci zamówić ?
Roześmiałam się w głos.
-          Przestań, uwielbiasz tą moją wewnętrzną wariatkę.
-          Nie wiem jak ty, ale ja dostrzegam ja także na zewnątrz.
Chciałam go walnąć, ale złapał mnie za nadgarstki i przyciągnął do siebie po czym długo pocałował.

Stałam przed komodą Damona. Nagle powiedział coś bardzo głupiego:
-          Idę na herbatkę do Carol Lockwood.
-          Miło,  a ja będę piec ciasteczka z Liz Forbes – uśmiechnęłam się sarkastycznie i  wciągnęłam na siebie dżinsowe rurki, po czym wpuściłam w nie szarą, obcisłą koszulkę, a na to włożyłam czarną koszulę starszego Salvatore, tylko podwinęłam sobie jej rękawy, plus była rozpięta, bo … No cóż, przy Damonie byłam malutka z tymi swoimi 165 centymetrami i szczupła budową ciała.
-           Mówię, poważnie. I choć raczej mi się to nie podoba, to będę mógł wybadać o co chodziło z burmistrzem. Nie daje mi to spokoju. Powalił go wynalazek Gilberta, ale werbena już na niego nie zadziałała.
-          Mnie też zaczyna to wszystko niepokoić. Bardziej przejmujesz się Lockwoodami niż mną! A moje ego potrzebuje cudzego uwielbienia.
-          Cudzego znaczy mojego ?
-          Może być, ale nie pochlebiaj sobie, panie Salvatore. – uśmiechnęłam się do niego figlarnie
-          Jakże bym śmiał. – odparł – Więc pragnę powiedzieć, panienko Santino, że wygląda pani zjawiskowo. Czy to moja koszula ?
-          Tak , czy ma pan coś przeciwko ? – kontynuowałam zabawę w uprzejmości
Przybliżył się do mnie w wampirzym tempie i spoglądał lubieżnie na moją osobę, po czym powiedział uwodzicielsko:
-          Nie, ale zdecydowanie lepiej wygląda pani bez ubrań.
Już miał mnie wziąć w ramiona, ale wyślizgnęłam się mu i również w typowym dla wampirów tempie znalazłam się kilka kroków za nim.
-          Podzielam tą opinię, ale sądzę, że pański brat miałby coś przeciwko temu, że chodzę po jego domu nago.
-          Nie musimy zwracać uwagi na jego wiecznie zamyśloną osobę.
Ponownie się do mnie przybliżył, ale ja wyszłam z pokoju i krzyknęłam :
-          I co jednak nie jest tak fajnie jak ktoś znika ? Idź do Carol!
Niebieskooki wampir znalazł mnie w salonie wraz z dwoma szklankami krwi. Podałam mu jedną.
-          Bardzo zabawne – odpowiedział lekko nadąsany
-          Do usług.
Ukłoniłam się, po czym usiadłam mu na kolana.
-          Idziesz do wesołego miasteczka ? Stefcio i jego ludzcy kumple organizują ten spęd jako zajęcia poza szkolne.
-          A ty idziesz ? – zapytałam przybliżając się do wampira i kładąc rękę na jego torsie
-          Jasne, czemu nie ?
Milczałam na to i tylko pociągnęłam łyk krwi z szklanki. Nie chciałam mu przypominać o tym, że zamordował brata dziewczyny, którą kocha.
-          Oł … No tak, nie powiedziałem ci. Wczoraj jak zasnęłaś przyszedł Stef. Powiedział, że Jeremy miał pierścień Gilbertów na ręce kiedy go zabiłem, więc … Przeżył – wzruszył ramionami jakby zdarzały mu się takie sprawy codziennie i wypił do końca czerwoną ciecz z szklanki
Ja natomiast gwałtownie się podniosłam przy czym wylałam całą krew na jego spodnie.
-          Jak mogłeś mi o tym zapomnieć powiedzieć?! – wykrzyknęłam
Ponownie wzruszył ramionami.
-          Spałaś, nie chciałem cię budzić. Potem się obudziłaś, uprawialiśmy seks i jakoś zapomniałem.
Wywróciłam oczami i ruszyłam do piwnicy po kolejną torebkę krwi. Damon pojawił się przede mną.
-          Błagam cię , nie mów mi, że aż tak cię to wkurzyło.
-          Nie, nie aż tak, ale irytuje mnie to, a emocje wzmagają pragnienie, więc muszę się napić.
Na samą myśl o krwi moja twarz zaczęła się zmieniać. Wyminęłam go i ruszyłam do piwnicy, ale on wciąż za mną szedł.
Podeszłam do lodówki i wyjęłam woreczek z krwią, rozerwałam jego górną część i zaczęłam łapczywie pić.
Damon spokojnie zaczekał aż skończę, po czym zapytał:
-          To jak ? Zechciałabyś wybrać się ze mną do wesołego miasteczka i ponabijać się ze zmarszczek na czole Stefana?

Sukinkot. Zrobił tą minkę, jak u małego, słodkiego szczeniaczka. Uśmiechnęłam się i przewróciłam oczami sama nie dowierzając mojej głupocie.
-          Dobra, pójdę.- odpowiedziałam i parsknęłam śmiechem
-          Wspaniale. – pocałował mnie namiętnie – To ja lecę do Carol. Do zobaczenia, Heid.

Przed pójściem do wesołego miasteczka zaszłam do szpitala. Miałam zamiar odwiedzić Caroline Forbes. Dość wkurzająca, ale zdążyłam do niej przywyknąć, poza tym jak się później spotkamy to będzie trajkotać, że jaj nie odwiedziłam. Żenada.
Tylko … Tak jakby się spóźniłam. Blondynka właśnie wychodziła z sali i stanęła jak wryta kiedy mnie zobaczyła. Najpierw zmarszczyła brwi, jakby sobie coś przypominała, jakby czegoś nie rozumiała, ale potem uśmiechnęła się promiennie i zagadnęła mnie.
-          Cześć, Heidi. Co tutaj robisz?
-          Chciałam do ciebie zajść, zobaczyć jak się czujesz. A co ty tutaj robisz? W recepcji mówili, że wypisują cię dopiero jutro rano.
-          Widocznie nie zdążyli tego jeszcze zapisać, ale wypuszczają mnie wcześniej.- uśmiechnęłam się wyraźnie uradowana, ale ja widziałam, że ona coś kręci
-          To świetnie!
Uściskałam ją i wtedy to poczułam. Wraz z zetknięciem się jej skóry z moją poczułam zimno, ciemność, coś co wyobrażam sobie jako zło. Odskoczyłam od niej, zupełnie się tego nie spodziewałam.
-          Wszystko w porządku? – zapytała mnie wyraźnie zaniepokojona
-          Tak, po prostu prąd mnie kopnął. Przyłączali cię do jakiś elektrod czy co?
Uśmiechnęła się na to i wyraźnie jej ulżyło.
-          Hej, może pójdziemy razem do tego wesołego miasteczka? – zapytała
-          Nie, zanim tam pojadę mam jeszcze kilka spraw do załatwienia. Poza tym zajeżdżam jeszcze do Damona, a wiem, że za nim nie przepadasz.
Znowu zrobiła tą minę, którą na początku wywołał mój widok.
-          Tak, tak może będzie lepiej.

Uśmiechnęła się zdawkowo i odeszła. Odwróciłam się i spoglądałam w jej kierunku. Podeszła do recepcji i zaczęła coś mówić. Wszystko słyszałam dzięki wampirzemu słuchowi.
-          Wypisaliście mnie wcześniej. Polepszyło mi się, więc wypisaliście mnie wcześniej.
-          Wypisaliśmy cię wcześniej. – odpowiedziała zahipnotyzowana recepcjonistka
Córka pani szeryf podziękowała i odeszła.
Nie, to niemożliwe. Caroline Forbes została przemieniona w wampira.
Muszę znaleźć Damona.

Po przeszukaniu różnych stoisk z grami i budkami z jedzeniem w końcu znalazłam Damona… na podłodze, na korytarzu liceum Stefcia i jego dziewczynki.
-          Co robisz na ziemi ?
-          Właśnie… pobiła mnie dziewczyna. – wyciągnęłam w jego kierunku rękę i pomogłam mu wstać - Mamy problem . Katherine przemieniła Caroline w wampira.
-          Wiem. Widziałam się z nią w szpitalu, zahipnotyzowała recepcjonistkę, a później znalazłam pielęgniarkę z opatrunkiem na szyi, w sali w której ona spała.
-           Nasza Barbie może narobić kłopotów. Muszę znaleźć Elenę.
-          Pójdę po Stefana i jak go spotkam to zadzwonię do ciebie.
Już odchodził kiedy krzyknęłam:
-          Nie możesz jej zabić.
-          Muszę. To jedyny sposób, jej matka jest szeryfem ścigającym wampiry. Ona musi umrzeć.
-          Ale ty nie możesz jej zabić! Wiesz o tym. Po prostu nie możesz.
-          A to niby dlaczego ?
-          Błagam cię, nawet pięciolatek by to zrozumiał. Bo ona należy do kręgu osób o które Elena dba. Nie możesz jej zabić, bo i tak już wypadasz z tego kręgu. Nie chcesz tego, wiem, że nie chcesz, wiec nie zabijaj Caroline.
Popatrzyłam na niego błagalnym spojrzeniem, ale on nic nie odpowiedział . Po prostu odszedł.

Znalazłam Stefana przy jakimś kolesiu leżącym na ziemi. Podeszłam do nich szybko-wolnym, ludzkim krokiem.
-          Co się stało ?- zapytałam
-          Chłopak po prostu przeżył małą bójkę z Tylerem Lockwoodem. – odpowiedział mi Stefan
Wzięłam w dłonie twarz młodzieńca ii zmusiłam go żeby popatrzył mi w oczy.
-          Pójdziesz gdzieś i zrobisz cos z tym krwawieniem z nosa.
Natychmiast wstał i odszedł. Odwróciłam się do Stefana i zapytałam :
-          Znowu Tyler Lockwood ?
-          Yep. Damon zahipnotyzował tamtego kolesia żeby wdał się z nim w bójkę. Z tymi Lockwoodami jest coś stanowczo nie tak.
-          Brawo Sherlocku, ale teraz mamy ważniejszy problem.
-          Co się stało ?
-          Kojarzysz Barbie ? Przyjaciółkę Eleny ?
-          Caroline ?
-          Tak. Ona … Jest wampirem.
Zrobił wielkie oczy i otworzył ze zdziwienia usta. Już miał coś powiedzieć, ale mu przerwałam:
-          Nie teraz. Idziemy do klasy Alarica, tam wszystko obgadamy z Damonem i Eleną.

Starszy Salvatore i młoda Gilbertówna byli już na miejscu i czekali na nas. Stefan podszedł do stojącej koło okna Eleny i przytulił ją, a ja stanęłam obok Damona, który opierał się o biurko.
-          Jak do tego doszło ? – zapytał młodszy z braci
-          No cóż, nakarmiłem ją krwią, a Katherine ją zabiła. – odpowiedział starszy – A plus B równa się …
-           Ale dlaczego?- powiedział sobowtór
-          Bo Katherine to lubiąca manipulować, złośliwa dziwka.- odpowiedział jej Damon, na co ja w duchu wrzasnęłam z radości. Nareszcie to do niego dotarło!
-          I powiedziała: Czas rozpocząć grę ? Co to ma znaczyć?- dopytywał Stef
-          Że gra nieczysto. I chce, byśmy o tym wiedzieli.
-          Ale dlaczego Caroline?
-          Och , nie wiem , Eleno. Może Katherine lubi blondynki ?- wtrąciłam
-          Caroline pewnie odchodzi od zmysłów. Nie wie, co się z nią dzieje.
-          Raczej wie.
-          Błagam cię, Stef. Było poddawana mojemu wpływowi i Damona. Wie co jest grane i wie o nas. Natomiast Elenę zapewne bierze za Katherine lub odwrotnie.
-          Musimy ją znaleźć. – postanowił Salvatore
-          Yep i zabić. – odparł na to jego brat
-          Nie zabijecie Caroline.
-          W tym akurat momencie zgadzam się z naszym małym sobowtórkiem. Myślała, że to uzgodniliśmy, Damon.
-          Wie, kim jesteśmy. Stanowi kłopot. Musimy się jej pozbyć.
Elena przybliżyła się do Stefana, a ten objął ja opiekuńczo ramieniem, po czym powiedział:
-          Nie ma mowy, Damon.
-          Muszę wam przypominać tragiczną historyjkę dziewczyny imieniem Vicki Donovan? Akurat Caroline nie przetrwa jako wampirzyca. Jej matka poluje na wampiry. Dajcie spokój. Wszyscy wiemy, jak to się skończy, więc skoczmy do ostatniego rozdziału…
-          To nie wchodzi w grę, Damonie. – przerwała mu Gilbertówna
-          Nie ? – skierował pytanie do brata, na co tamten tylko westchnął i zwiesił głowę – Twoje milczenie jest ogłuszające, Stefan. – Elena spojrzała zaniepokojonym wzrokiem na swojego chłopaka – Czy to czasem nie w noc szkolnego festynu przebiłeś kołkiem Vicki? W tym mieście historia lubi się powtarzać. Wiesz, że mam rację.
Najmłodszy wampir wstał z parapetu na którym siedział i podszedł do swojego brata.
-          Nie zabijemy jej.
Stefan wyszedł, a za nim podążyła Elena.
-          Innego wyjścia nie ma.- rzucił jeszcze Damon, po czym on i ja także opuściliśmy salę. Udaliśmy się na poszukiwania Caroline.

Rozdzieliłam się z Damonem i już miałam ruszyć dalej kiedy poczułam zapach. Krew. Czułam krew. Pobiegłam w ludzkim tempie, ponieważ wokół pełno było ludzi. Kiedy dotarłam na miejsce po jednej stronie stał Damon, a po drugiej Stefan, Elena i Caroline, a na przyczepce leżało martwe ciało wyssane z krwi.
Pomiędzy Damonem, a Stefanem leżał kołek.  Odetchnęłam z ulgą. Widocznie młodszy Salvatore powstrzymał swojego brata.
Caroline zaczęła krzyczeć i odpychać Elenę.
-          Zostaw mnie! Zabiłaś mnie!
-          Nie, nie, Caroline. To nie byłam ja. Wiesz o tym. To była Katherine.
-          Nie! To dlaczego wygląda jak ty? I dlaczego… dlaczego mi to zrobiła?
-          Stefan, musimy zabrać ją do środka.
-          Już dobrze, Caroline. Chodź ze mną.
-          Ona zginie. To kwestia czasu.- powiedział Damon
-          Może i tak, ale nie dziś wieczorem. – odrzekł jego młodszy brat
-          Właśnie, że dziś.
Damon błyskawicznie chwycił leżący na ziemi kołek, ale Elena w ostatniej chwili stanęła przed Caroline i ochroniła ją własnym ciałem. Drewno zatrzymało się dwadzieścia centymetrów przed sercem sobowtóra.
-          Damon, to moja przyjaciółka.
Stałam sparaliżowana. Nie chciałam go zachęcam do zrobienia czegoś czego będzie żałował.
Wycofał kołek sprzed piersi dziewczyny i powiedział:
-          Będziesz winna temu, co się stanie.
Podeszłam do Damona i zabrałam mu kołek po czym ruszyłam za Stefanem i Caroline, żeby umyć nową wampirzycę z krwi, kiedy pojawiła się Bonnie.
-          Caroline ? Nie jesteś. To … niemożliwe.
Powiedziała po czy podeszła do dziewczyny i złapała ja za ramię. Wraz z wykonaniem tego gestu wyraz jej twarzy zmienił się z czystego zdumienia w rozpacz.
-          Bonnie ?- zapytała wampirzyca, ale  czarownica tylko pokręciła głową
-          O Boże! – mulatka podeszła do przyczepki i zobaczyła martwego chłopaka
-          Bonnie…- blondynka wpatrywał się tylko w swoją przyjaciółkę, ale Elena odwróciła ją i wraz ze mną oraz Stefanem, Caroline ruszyła do łazienki.
Młodszy Salvatore otworzył drzwi i skierował Forbes do łazienki, sam zaś chwycił jakiś papierowy ręcznik, namoczył go i zaczął wycierać krew z twarzy wampirzycy. Rzuciłam kołek w kąt pomieszczenia i zrobiłam to samo.
-          Ona mnie nienawidzi. Bonnie mnie nienawidzi.- powtarzała blondynka
-          Nie. Po prostu jest w szoku. Jak my wszyscy. – uspokajał ja Stefan
-          A co z Mattem? Co ja zrobię…- zaczęła łkać
-          Ciii… Wszystko po kolei. Zmyjmy krew. – powiedział Stefan, a ja tylko milczałam. Młodszy Salvatore jest lepszy w takich sytuacjach niż ja.
Caroline zaczęła wycierać ręce, nadal czyściłam jej twarz.
-          Jestem morderczynią. Potworem.
-          Posłuchaj. Targają tobą emocje. To normalna część przemiany. Przyrzekam.
Caroline spojrzała w lustro i zobaczyła występujące żyłki w okolicach oczu.
-          Co się dzieje z moją twarzą ?
Odrzuciła papierowy ręcznik, odwróciła się tyłem do lustra oraz zasłoniła twarz dłońmi.
-          To ohydne.
-          Caroline, spójrz na mnie. Caroline. Caroline! Spójrz na mnie! Spójrz na moją twarz. Ciii… Spójrz.- powiedział Salvatore
Wampirzyca odsłoniła twarz i popatrzyła najpierw na mnie, a potem na Stefana. Czułam, że mam wydłużone kły, a wokół oczu pojawiają się żyłki.
-          Widzisz to?- zapytał wampir, a Caroline skinęła głową- Kiedy czujesz napływającą krew, mówisz sobie, że musisz to przetrwać, że masz w sobie siłę. Tak. I nieważne jak przyjemnie jest się temu oddać, to musisz to zwalczyć.- blondynka zwiesiła głowę wciąż łkając-Obserwuj mnie. Tylko tak przetrwasz. Spróbuj.
Zaczęli razem głęboko oddychać i twarz wampirzycy wróciła do ludzkiego wyglądu.
-          Dobrze.- powiedział Stefan
-          Dlaczego Katherine mi to robi?
-          Nie wiem. Choć chciałbym wiedzieć.
Caroline opuszcza głowę ze zmartwioną miną.
-          Obiecuję, że nie pozwolę cię skrzywdzić. Chodź do mnie.- mówi Stefan i przytula opiekuńczo Caroline, a ona cicho łka w jego ramię
Stoję tam i patrzę na nich.
Stefan zawsze był taki opiekuńczy. Zawsze troszczył się o innych.
Mystic Falls, 1862 r.

Przed niedawno odnowioną rezydencją zatrzymuje się powóz. Woźnica zatrzymał dwa, silne wierzchowce aby ludzie mogli wyjść z karocy. Pierwszy stawia stopę na ziemi służący. Jest on w średnim wieku, elegancko ubrany z przyprószonymi siwizną włosami. Mężczyzna stawia przed wyjść z powozu małe stopnie, a następnie podaje rękę młodej kobiecie, która jest najwyraźniej jego panią. Młoda kobieta z gracją wysiada z karocy i nakazuje swojemu słudze, aby ten zajął się bagażem podręcznym.

Za drzewem stoi młodzieniec, który z zaciekawieniem przypatruje się nowoprzybyłej. Piętnastoletni Stefan Salvatore gani się w myślach: „Doprawdy, wiem, iż nie powinien przypatrywać się tej niewieście, ale jest tak czarująca … Nie! To w żadnym stopniu nie usprawiedliwia mojego zachowania!”

Mimo to nie odchodzi. W Mystic Falls rzadko się coś dzieje, a tych, którzy tu mieszkają chłopak zna od urodzenia. „Do diaska!” – myśli – „Albo stąd odejdę, albo muszę się przywitać. Nie wypada tak podglądać młodej damy. Ojciec surowo by mnie za to zganił.”

I już miał odejść kiedy zauważył, że panienka ma za długą suknie i z pewnością nie zauważyła korzenia drzewa, które stoi jej na drodze. W samą porę znalazł się przy niej i złapał, chroniąc tym samym przed nieuniknionym wypadkiem.

-         Nic pani nie jest?- zapytał

-         Dzięki tobie. – uśmiechnęła się nieznajoma

Młodzieniec pomógł panience prosto ustać i przedstawił się:

-         Nazywam się Stefan Salvatore, droga pani.

-         Proszę, mów mi Heidi, Adelheid Santino.

W ten oto sposób się poznali. Młody Salvatore nie wiedział jednak, że jego nowa znajoma wszystko już zaplanowała. Kiedy usłyszała bicie serca Stefana, postanowiła udać upadek, aby tamten mógł ją złapać, a ona w ramach podzięki zaprosi go do swojego nowego domu, gdzie młodzieniec opowie jej wszystko o mieszkańcach Mystic Falls.
Tak, panna Santino dobrze sobie wszystko obmyśliła. Jednak młodzieniec zauroczył ją. Był taki miły, szczery i prawdziwy w chęci niesienia pomocy. Wzbudził w niej pozytywne uczucia, a takowe  żywiła do nielicznych.
 Dlatego mi się spodobał i choć czasami bywa aż za bardzo sztywny, to w najgorszych chwilach będzie cię wspierał.
Z rozmyślań wyrwał mnie pewien hałas. Damon. Wył z bólu. Spojrzałam na Stefana, nic nie słyszał, za bardzo skupiał się na Caroline.
-          Zaraz przyjdę. – powiedziałam i w natychmiastowym tempie wyszłam z łazienki
Po chwili byłam już przed budynkiem. Damon leżał na ziemi i zwijał się z bólu, a czarownica Bennet używała nad nim swoich mocy.
-          Bonnie, to nie jego wina.
-          Wszystko to co się zdarzyło to jego wina, Eleno.
-          Bonnie, co robisz ?
W stronę Damona kierowała się strużka wody, która zaczęła płonąć.
-          Bonnie, przestań. Bonnie, przestań !- krzyczała Elena, ale czarownica pozostawała nieugięta
-          Nie ! – wrzasnęłam i wtedy popełniłam ogromny błąd
 Wiedźma odwróciła się w moją stronę i zamknęła mnie w ognistym kręgu. W tym momencie płomienie dotarły już do Damona i zaczął się palić. Dramatycznymi ruchami próbował zdusić ogień, ale mu się to nie udawało.

-          Nie ! – ponownie krzyknęłam i próbowałam przeskoczyć ognisty krąg wokół mnie, ale wtedy płomienie buchnęły wyżej
-          Przestań! Zabijesz go! Bonnie ! – Elena skoczyła na swoją przyjaciółkę, kiedy czarownica została wybita z transu, ogień zgasł
Podbiegłam w stronę Damona i zgasiłam ostatnie płomyki, po czym przytuliłam się do niego mocno tak jakbym już nigdy miała nie puścić.

9 komentarzy:

  1. to wszystko jest tak fajnie opisane ;D uwielbiam rozmowy heidi i damona :** twój blog jest po prostu idealny :D tak jak już pisałam (albo nie pisałam.. nie pamiętam xD ) pomysł na dodanie takiej postaci i w taki sposób jest świetny!!
    Jak będziesz miała czas to wpadnij do mnie.. pojawił się kolejny rozdział :)
    http://vampires-young-and-beautiful.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  2. Rozdział świetny. *_*
    Caroline wreszcie jest wampirem ;)
    Biedny Damon, szkoda tylko, że Heidi nie użyła swojej mocy. Również było to pierwsze spotkanie Boonie z wampirzycą, ciekawa jestem jak to rozegrasz. :D
    Pozdrawiam :***

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ten komentarz został usunięty przez autora.

      Usuń
    2. Heidi nie użyła swoich mocy, bo Elena powstrzymała Bonnie. Miałam o tym wspomnieć, ale tak trochę na szybko pisałam ten rozdział i zapomniałam ;)

      Usuń
  3. a więc.. tak jak chciałaś.. informuję o nn ;**
    http://vampires-young-and-beautiful.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  4. Super :D Dopiero teraz znalazłam czas,żeby przeczytać ten rozdział. I muszę szczerze powiedzieć, że przerósł moje najśmielsze oczekiwania. Czekam na next :*
    Szpileczka :*

    OdpowiedzUsuń
  5. Świetne, super opisane i bardzo wciąga. Czekam na nn.
    Tymczasem zapraszam do mnie na kolejny po-prostu-tylko-ja.blogspot.com
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Zapraszam na mojego nowego bloga!
    klaroline-love.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  7. Nie zauważyłam strony spam więc piszę tutaj.
    Serdecznie zapraszam na ósmy rozdział ;)
    http://melodie-serc.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń