3x11
Kończył się dzień i powoli zaczynała noc, w Mystic Falls zapadał już
zmierzch. Słońce chyliło się ku zachodowi, pozostawiając jeszcze nikłe
promienie, barwiące niebo na rozmaite odcienie pomarańczowego oraz różu.
Ostatnie trele ptaków milkły, by ustąpić miejsca koncertom odgrywanym przez
świerszcze oraz inne hałaśliwe insekty, które budziły się do życia. W koronach
drzew szumiał delikatny wiaterek, sprawiający wrażenie iż temperatura jest
jeszcze niższa niż w rzeczywistości.
Na ganku przed pensjonatem Salvatorów zapalały się automatyczne światła,
ledwie widoczne z okien sypialni Damona, gdzie Bonnie, Stefan, a także Heidi
szukali księgi zaklęć należącej przed laty do matki tej ostatniej.
Przeczesywali pokój już od dłuższego czasu, ale nigdzie nie mogli znaleźć
pożądanego starodruku. Starszy Salvatore znany był ze swego zamiłowania do
skrytek, a mimo iż zarówno Heidi jak i Stefan przez lata poznali wiele z jego
ulubionych miejscówek, ta jedna najwyraźniej nie została jeszcze przez nich
odkryta.
-
Mam już
dość – powiedziała Bonnie, rzucając się na rozbebłane łóżko, efekt ich
poszukiwań pod materacem oraz w pościeli. – Szukaliśmy już chyba wszędzie.
Sprawdziliśmy wyjmowane płytki w łazience, przesuwane panele, ognioodporną
szkatułkę w kominku, wszystkie podwójne szuflady, drugie dno szafy… - poczęła
wyliczać na palcach mulatka – i nic!
-
Spokojnie,
na pewno ją znajdziemy – odparł Stefan, który jak zwykle próbował uspokoić
sytuację.
Jednak on także powoli zaczynał się denerwować, w końcu nie mieli całej
nocy na poszukiwania, a jeszcze trzeba będzie ogarnąć to miejsce. Pokój Damona
wyglądał jak po przejściu huraganu, a przecież nie chcieli, by wampir coś
zauważył. Musieli się pośpieszyć. W końcu Elena nie będzie w stanie w wieczność
odwracać jego uwagę.
-
Wydaje mi się, że była tu jeszcze skrytka za
którymś z tych malowideł – wymruczał zdejmując jeden z krajobrazów. Postukał w ścianę.
– Nie wiesz może za którym, Heidi?
-
Hmm? –
Salvatore wyrwał umarłą z zamyślenia. Podniosła wzrok znad przeglądanej właśnie
szuflady, po czym potrząsnęła głową. – Wasz ojciec miał sejf za tym obrazem.
Damon zabrał go z waszej starej posiadłości i tu powiesił, ale o ile mi wiadomo
to nic za nim ani za innymi malowidłami nie ma.
Bonnie powtórzyła Stefanowi słowa Santino, a ona sama pochyliła się
ponownie nad szufladą, wznawiając poszukiwania. Choć tym razem jedynie
bezmyślnie wgapiała się w przedmioty. Jej także nie mobilizował dotychczasowy
brak wyników. Zaczęła już myśleć, że może księgi wcale tu nie było. Może Damon
wyrzucił ją dawno temu. W przypływie gniewu na nią i jej odejście cisnął księgą
z impetem przez okno. Albo leży teraz zasypana gdzieś w lesie, zostawiona tam
przez Salvatora, bo nastręczała mu myśli o Heidi. Jeszcze inaczej, spalił ją w
kominku. Zalał wpierw alkoholem, a potem podłożył ogień i patrzył jak okładka
oraz kartki zamieniają się w proch. A może Damonowi wcale nie zależało na tej
księdze? Może nie pamiętał lub nie miało dla niego znaczenia jak ważną stanowi
to dla niej pamiątkę? Sprzedał ją pierwszej lepszej wiedźmie lub zostawił w
śmietniku.
Pojedyncza łza przebiegła po policzku zmarłej, znikając w burzy rudych
włosów. Heidi szybko wytarła pozostawiony przez nią ślad i przywołała się do
porządku. Trzeba powrócić do przeglądania rzeczy Salvatora. Nie myśleć,
działać.
-
Nie wiem
jak wy, ale ja potrzebuję drinka – powiedziała głośno Bonnie. – Tylko nie z
tych szklanek. – Wiedźma spojrzała z niesmakiem na stojące na stoliczku nocnym
szkło. – Bez obrazy, Heidi, ale Damon to taki żigolak, że boję się czymś
zarazić.
Bennetówna zachichotała, po czym przeskoczyła przez łóżko. Stanęła po
drugiej stronie i zahaczyła o stojący tam stos książek, przewracając je. Zaklęła
pod nosem, po czym pochyliła się by je pozbierać. Zaciekawił ją wybór książek
Damona: „Przeminęło z wiatrem” Margaret Mitchell, „Tańczący z wilkami” Michael
Blake, „Buszujący w zbożu” J.D. Salinger, a tuż pod „Lotem nad kukułczym
gniazdem” Ken Keseya…
-
Hmm… -
wymruczała.
-
Co jest,
Bon? – zapytał Stefan, odwracając się do niej twarzą.
-
Niby ty
jesteś jego bratem, Heidi też jest z nim blisko, a w końcu… - podniosła z ziemi
zniszczoną księgę i pokazała ją okładką do wampira – okaże się, że to ja znam
go najlepiej.
-
Ja poproszę
hamburgera, piwo i… może do tego frytki – powiedział Damon do kelnerki, po czym
z zapierającym dech w piersi uśmiechem oddał zarumienionej dziewczynie menu.
Blondynka zabrała od niego kartę, po czym odeszła kręcąc biodrami. Wampir
podążył za nią wzrokiem, ale jego myśli bardziej skupiały się na smaku krwi dziewczyny,
niżeli na jej krągłościach. Po sekundzie odwrócił się z powrotem do Eleny.
Salvatore siedział wraz z Gilbertówną w Grillu. Było dosyć tłoczno, wiele
par przyszło tu na romantyczną kolację przed organizowanym przez miasto pokazem
filmów. Przygaszono więc światło, stoliki przykryto eleganckimi obrusami,
postawiono małe różyczki w uroczych wazonikach oraz zapachowe świeczki dla
utworzenia właściwego nastroju.
-
Po co
zamówiłeś frytki? – zapytała Elena. – Hamburgera jeszcze rozumiem, trzeba
zachować pozory, ale po co zamawiać więcej skoro i tak nie musisz jeść?
-
Taki
facet jak ja i miałby się zadowolić jednym hamburgerem? To byłoby podejrzane. –
Damon uśmiechnął się zadziornie, a szatynka przytaknęła, chichocząc. – Poza tym
one nie są dla mnie tylko dla ciebie. – Elena zmarszczyła brwi w zdziwieniu. –
Jak każda kobieta zamówiłaś tylko sałatkę z kurczakiem, a potem będziesz
pożerać wzrokiem mojego przepysznego hamburgera z krwistym stekiem. Gentelman
zamawia coś dodatkowego niby dla siebie, a potem pozwala to zjeść kobiecie. –
Damon puścił oko do szatynki, a ta znowu zachichotała.
Choć Elena obawiała się, że ze względu na to, iż od dawna nie spędzała
czasu sam na sam z wampirem, wieczór będzie przepełniony niezręczną ciszą, jednak
jej obawy okazały się bezpodstawne. Zapomniała jak lekko rozmawia jej się ze
starszym Salvatorem. Jego kokieteryjny, miejscami rubaszny humor choć często ją
denerwował w takim samym stopniu wywoływał uśmiech na jej ustach. Martwiła się
też czy atmosfera nie będzie zbyt napięta. W końcu w przeszłości Damon i ona
mieli swoje momenty, jednakże teraz nie miało to znaczenia. Mimo jego
dwuznacznych żartów, pozostawali jedynie przyjaciółmi. Elena zwierzyła mu się
jak ostatnio Jenna narzeka, że dziewczyna traktuje dom rodzinny jak hotel i
cały czas nocuje w pensjonacie, wtedy Damon opowiedział jak za młodu ojciec
nigdy nie akceptował jego decyzji, stylu życia czy stosunków z kobietami.
Podzielił się też z nią historiami o małym Stefanie, ich dorastaniu w XIX wieku.
Elenie aż świeciły się oczy, kiedy wampir opowiadał o jej ukochanym. Oboje
zaśmiewali się z odgrzebywanych wspomnień, czas mijał niezauważenie.
-
Brakowało
mi tego. – Salvatore popatrzył na nią, nic nie rozumiejąc. – Naszych rozmów.
Tak rzadko spędzamy razem czas. – Położyła swoją dłoń na jego i na ułamek
sekundy na jej twarzy zagościł wyraz bólu. Podejrzewała dlaczego tak jest.
Elena całe dnie poświęcała Stefanowi, a widok ich razem sprawiał Damonowi ból.
Przypominał o tym, że on stracił swoją miłość.
-
Więc mam
dla ciebie złą wiadomość. – Szatynka zmarszczyła brwi, a na jej twarzy
mimowolnie wkradł się cień strachu. Wampir uścisnął jej dłoń uspokajająco. –
Wyprowadzam się.
Sobowtóra zamurowało, zupełnie nie spodziewała się takiej nowiny.
Otworzyła usta ze zdziwienia i niezdarnie zaczęła żądać wyjaśnień. Damon
uśmiechnął się w sposób jaki jeszcze u niego nie widziała. Dobrotliwy, ciepły.
Ponownie ścisnął jej dłoń, a potem odsunął rękę, dystansując się lekko.
-
Myślałem
o tym od dłuższego czasu i doszedłem do wniosku, że będzie to najlepsze
rozwiązanie – zaczął tłumaczyć. – W końcu zamieszkacie ze Stefanem razem, będę
wam tylko przeszkadzać. – Elena chciała już zaprzeczyć, ale wampir uciszył ją
gestem dłoni. – Nie myśl o tym tak, że uciekam przed wami albo czuję się
niepotrzebny. Po prostu tego potrzebuję. Trochę przestrzeni żeby pomyśleć,
zdystansować się od… tego całego bajzlu, a nie będę mógł tego zrobić w Mystic
Falls. Wrócę, ale na razie muszę wyjechać. Nie widzę innej opcji.
***
Witam, w końcu jestem ;)
Teraz będą same ogłoszenia parafialne, także jeśli ktoś nie chce tego czytać to można przejść do komentowania. Zwykłe 'ok' czy 'nie ok' naprawdę nie zajmie dużo czasu, a zapewni banana na mojej twarzy ^^
Z kwestii organizacyjnych: jest to przedostatni post na tym blogu. Następny będzie już zakończeniem. Wszystko jest już prawie napisane, trzeba trochę to jeszcze ogarnąć, ale myślę, że do końca wakacji się wyrobię i planuję opublikować 31.08. Jeżeli komuś się podoba to będzie na osłodę roku szkolnego, a jak nie to ulży mu, że już koniec x)
Niczego jednak nie obiecuję odnośnie daty, bo zauważyłam, ze jak sama sobie coś postanawiam to wychodzi lepiej niż jak obiecuję tu wszem i wobec.
Ten rozdział też byłby wcześniej gdyby nie problemy z laptopem i najazd rodziny- cały wszechświat przeciwko mnie XD
Anyway, mam nadzieję, że się podobało i zapraszam do komentowania ^^